Obcy

8 0 0
                                    




Piłka przecięła powietrze tuż przed moją twarzą, przez co na policzku poczułem muskający skórę powiew wietrzyku, który spowodował rzut Barta.

- Serio? Chyba spudłowałeś- uniosłem lewą brew w drwiącym uśmiechu i spojrzałem się na kolegę.

- Ile razy można cię wołać, żeby zareagował Daichi? - Bart przekręcił głowę w pytający sposób, przypominając trochę ruch ptaka niż spoconego osiemnastolatka z widoczną już nadwagą.

- Czasem po prostu wole sprawdzić czy jeżeli będę udawać głuchoniemego to się odczepisz - podniosłem piłkę do kosza, która chwile wcześniej w założeniu miała spotkać się z moją twarzą i rzuciłem w jego stronę - to trochę jak wychowanie dziecka. Nie słyszałeś o tym?

Bart obruszył się, zrobił charakterystyczny dla niego grymas w którym obie jego zagęszczane brwi łączyły się w mono brew, po czym jednak wyszczerzył się obrzydliwie.

- Ty nasz pierdolony samuraju, nie pogrywaj sobie ze mną -mruknął wykonując kolejny rzut w moją stronę, przez co prawie stracił równowagę.

Tym razem nie chybił a ja zatrzymałem piłkę dwadzieścia centymetrów przed moją twarzą, otwartą dłonią.

- A samuraje nie pochodzą z Chin?- usłyszałem zza tłuściocha głos Alexa, wysokiego rudzielca i przyjaciela Barta.

- Idioci - westchnąłem i opuściłem piłkę na podłogę.

Niewiarygodne jak lekcja, wf-u w nowojorskim liceum może sprawić, że motywacja co do oddychania może umrzeć w ciągu godziny. Na szczęście koniec nastał dziesięć minut później a ja mogłem przestać udawać, że lubię przebywać w towarzystwie ludzi pokroju Barta. Wziąłem prysznic, przebrałem się i krótką chwile później wyszedłem z pomieszczania śmierdzącego potem, brudem i testosteronem zwane potocznie męską szatnią.

Na korytarzu wśród tłumu poruszałem się jak cień. Na co dzień ubrany tylko w czerń łatwo było stać się niewidzialnym, to sztuka, która doceniona potrafi się przydać. Chociaż istniało jedno spojrzenie, które szukałem, jeden uśmiech, który mógł zmienić mój cały dzieńi jedna osoba dla której nigdy nie chciałbym być niewidzialny. Stała przy szafkach, chyba szukała kogoś w tłumie bo wciąż przekręcała głowę i gubiła wzrok w twarzach przechodzących uczniów. Lubiłem ją obserwować, być jej nieujawnionym aniołem stróżem, wyczytywać z jej twarzy to jaki ma dziś humor, czy coś ją trapi a może jej uśmiech przeniesie się też na moją twarz. Czerwonokrwista sukienka, idealnie podkreślała jej bladą jak kartka papieru skórę , kruczę włosy do talli oraz zielone jak trawa oczy.

Nasze spojrzenia spotkały się na chwile, a kiedy jej kąciki uniosły się do góry moje serce na chwile stanęło. Odwróciłem wzrok i po prostu odszedłem. Bałem się pozwolić sobie na więcej niż to co dzieje się w mojej głowie.

~~

Mała japońska dzielnica na Manhattanie, to dwie ulice z czterema restauracjami i trzema sklepikami pełne japońskiej tradycji, pamiątek i pierdół które dużo znaczą dla emigrantów takich jak ja i moja babcia. Mały dom, który ma zastąpić nam i innym mieszkańcom tego krótkiego odcinka pochodzenie.

Otworzyłem skrzypiące drzwi do sklepiku, w którym panował półmrok przez losowo położone wyposażenie sklepu. Pamiątki, ,,magiczne" przedmioty związane z tradycją Japonii i inne duperele. Staruszka siedziała po środku lady z wzrokiem utkwionym w zegar. Zamknąłem za sobą drzwi i dopiero później zauważyłem parę turystów oglądających imbryk z narysowanymi kwiatami wiśni. Zafascynowani ceremonią parzenie herbaty wsłuchiwali się w słowa babki na temat rytuału, kiedy ja niepostrzeżenie mogłem uciec na zaplecze i korytarzem w lewo do malutkiego pokoju z matą
zamiast łóżka ,biurkiem , szarymi odrapanymi ścianami i czymś w rodzaju bambusowych zasuwanych drzwi, które oddzielały pomieszczenie od korytarza. Zdjąłem plecak, kurtkę i położyłem się na posłaniu, zasnąłem w czasie kilku minut wpatrzony w zdjęcie rodziców położone na drewnianej desce biurka.



~~



Krzyk. Usiadłem zamroczony, powoli dochodząc do siebie i zastanawiając się czy to sen czy jeszcze rzeczywistość. Śniłem o niej ubranej w białą sukienkę, która wtapiała się w jej blada skórę. Rozmawialiśmy a ona powiedziała, że się boi, że powinienem wiedzieć, że przecież jestem jej aniołem stróżem. Starałem się przypomnieć jej wystraszone oczy i przejętą strachem twarz gdy nagle usłyszałem kolejny krzyk i podniesiony ton. To nie był sen. W ciągu kilku sekund z mojego pokoju znalazłem się w sklepiku. Babka kłóciła się z mężczyzną ubranym w czerń, który stał w rogu pokoju, tak, że na początku nawet go nie zauważyłem. Przerwali kiedy wszedłem szybkim krokiem badając sytuacje. Obcy spojrzał mi w oczy a później na nią. Nie był turystą, wyglądał tak jak my, azjatyckie rysy twarzy.

- Sama wiesz, jak ważna jest tradycja - syknął po japońsku i skierował się do wyjścia trzaskając drzwiami tak, że tabliczka ,,zamknięte,,, którą ktoś odwrócił, uderzyła o szkło z głośnym trzaskiem.






~~

Tak zaczęła się moja ponowna przygoda z wattpadem.

Jedyne co mogę Ci daćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz