Aberracja chemiczna

3 0 0
                                    




Zadzwonił dzwonek, wybudzając mnie z transu wpatrywania się w jeden punkt na białej tablicy interaktywnej. Wyprostowałem się i spojrzałem na uczniów wchodzących do klasy pana Smitha. Kiedy przez drzwi wszedł wysoki i umięśniony brunet, uśmiechnąłem się sztywno. Wraz z nim weszła niska blondynka z włosami tak jasnymi, że mogłyby konkurować z odcieniem śniegu.

- Hej Daichi!- krzyknęła a jej szare oczy zabłysły w promienistym uśmiechu- wszystko w porządku? Wyglądasz blado.

Faktycznie nie czułem się zbyt dobrze. Przez większość poprzedniego wieczoru próbowałem dowiedzieć się czegokolwiek od babki o tajemniczym mężczyźnie, a przez noc nie mogłem zmrużyć oka, analizując sen o dziewczynie o czarnych jak noc włosach, która błaga mnie o pomoc.

-Chyba się nie wyspałem Sue- odwzajemniłem uśmiech puszczając oczko dziewczynie mojego przyjaciela.

- Uważaj sobie, widziałem to- zaśmiał się Alex wymachując wskazującym palcem przed moją twarzą.

Alexa znałem od dwunastu lat. Wszystko zaczęło się, kiedy moi rodzice stwierdzili, że znikną z dnia na dzień wychodząc rano do pracy. Żadnych ciał, żadnego wypadku, żadnych dziwnych powiązań. Odstawili mnie pod szkołę i nigdy mnie z niej nie odebrali. Po wielu tygodniach jeżdżenia po różnych placówkach, pojawiłem się w domu Alexa a jego rodzice stali się moimi rodzicami zastępczymi na okres dwóch lat. To wspaniali ludzie, potrafiący dać miłość i wsparcie każdemu kto tego potrzebuje. Dlatego nie znam lepiej wychowanego człowieka od ich syna,  choć wygląda na łobuza, który łamie serca dziewczyną i chłopakom szczęki, to swoją życzliwością potrafi wyjść z każdej sytuacji. Tylko raz został zmuszony do bójki, kiedy stanął w mojej obronie. Chociaż powtarza, że zrobił by to kolejny raz, to wiem, że strasznie się tego wstydził. Pewnego dnia w drzwiach jego domu pojawiła się starsza kobieta, twierdząc, że jest moją babką. Przyjechała z Japonii upierając się , że nie wiedziała nawet o moim istnieniu. Zostałem pod jej opieką, mieszkając w małym mieszkaniu połączonym ze sklepikiem. O moim ojcu wiem tyle, że pewnego dnia uciekł z domu kiedy skończył dziewiętnaście lat i nigdy już nie nawiązał kontaktu ze swoją matką. Moja rodzicielka pochodziła z Nowego Yorku, nie miała pochodzenia azjatyckiego. Pamiętam ją jako wiecznie znerwicowaną, smukłą blondynkę. Jej mama zmarła gdy miała osiem lat, tato kiedy ja skończyłem cztery.

- Dzień dobry wszystkim - z zamyśleń wybudził mnie głos pana Smitha, wchodzącego do klasy z czarną filiżankę w dłoni. Szybkim ruchem położył ją na biurku i odwrócił się do tablicy, wypisując jedno zdanie. Uczucie to aberracja chemiczna właściwa dla przegrywających.

-Czy moglibyście się z tym zgodzić? - zapytał błądząc wzrokiem po klasie- uczucia takie jak miłość, sprawiają, że pniecie się w górę? Czy też stają się dla was złotą klatką w której zostajecie zamknięci, która sprawia, że uczucia do drugiej osoby spowalniają was w waszych decyzjach smakowania życia.

- A czy to na pewno jest miłość? Bycie z osobą, która nas blokuje, albo my blokujemy ją. To chyba powinno się wykluczać- powiedziała Sue podnosząc brew.

Przetarłem twarz i znów wyprostowałem się na krześle. Byłem zbyt zmęczony by koncentrować się na kolejnej lekcji angielskiego kiedy dziewczyna mojego przyjaciela wymienia twarde argumenty z nauczycielem. Spojrzałem przez okno na szkolny plac i przeszedł mnie zimny dreszcz. Przy bramie wjazdowej stał ten sam facet, który wczorajszego wieczora kłócił się z się z moją babką. Palił fajkę i rozmawiał przez telefon, po czym rzucił peta na ziemie i wszedł do czarnego auta z przyciemnionymi szybami odjeżdżając . Przetarłem oczy zastanawiając się czy to tylko konsekwencje nieprzespanej nocy czy jednak naprawdę widziałem faceta który wczorajszego wieczoru kłócił się z babką. Nie wpadaj w paranoje Daichi pomyślałem i głośno wypuściłem powietrze.

-Daichi a ty co o tym myślisz? - usłyszałem za sobą pytający głos nauczyciela.

- Proszę? - wzdrygnąłem się na krześle podnosząc głowę w stronę belfra. Dopiero teraz zorientowałem się, że patrzy na mnie cała klasa - przepraszam, zamyśliłem się.

- Wiem kolego- mruknął - pytałem co sądzisz o Hamlecie i jego przemyśleniach co do zdemaskowania zabójcy ojca i jak się z nimi borykał.

Westchnąłem. Jak długo musiałem wpatrywać się w okno, że rozmowa przeniosła się na omawianie lektury?



**

Klasy w szybkim tępię zaczęły wylewać z siebie tłumy uczniów liceum. Oparłem się o szafkę dłonią przeczesując włosy jednocześnie próbując wypatrzeć tę jedną osobę.

- Wnioskuję, że to nie był żart kiedy pomyliłeś Makbeta z Hamletem- westchnęła Sue opierając się obok mnie, miała ledwo metr sześćdziesiąt wzrostu więc  sięgała mi do ramienia.

-Daj mu spokój skarbie - powiedział Alex przytulając dziewczynę- widzisz, że chyba miał ciężką noc. Jest bledszy od ciebie.

Suzannah była osobą, którą bardzo łatwo można by było pomylić z wyglądem albinosa albo porcelanowej lalki. Bardzo jasna cera, nienaturalne jasne wręcz białe włosy, duże szare oczy i delikatna, dziewczęca twarz. Wyglądała nienaturalnie pięknie jednocześnie przyciągając wzrok płci męskiej.

- Dajcie spokój, to tylko jedna lekcja- przerwałem w połowie nawiązując kontakt wzrokowy z TĄ dziewczyną. Już się nie uśmiechała, wyglądała na zdenerwowaną, wciąż obciągając spódniczkę. Coś było nie tak.

- Chloe, chyba nie czuję się najlepiej, podobnie jak ty - usłyszałem za sobą głos dziewczyny przyjaciela.

- Co proszę- wzdrygnąłem się.

- Dziewczyna na którą patrzysz, ma na imię Chloe. Wiem, że lubisz na nią patrzeć, to widać -mówiąc to puściła mi oczko.

Przewróciłem oczami będąc trochę zawstydzony tym, że zostałem przyłapany. Wiedziałem, że związki nie są dla mnie, nie czułem się kimś, kto mógłby być jak Alex dla Sue. Miałem za sobą kilka przelotnych relacji opartych na wiadomo czym, ale pozostałe kwestie bycia z kimś wydawały mi się zbyt dalekie.

-Daj spokój karzełku, chodźmy na lekcje -mruknąłem.

***

Biegłem w rytm muzyki z słuchawek. Na głowę założyłem kaptur od czarnego dresu. Pot małymi stróżkami spływał mi po twarzy. Długi bieg pomógł mi oczyścić umysł. Podążałem ciemnymi uliczkami, w które nie zapuszcza się zbyt wiele osób, tak abym nie musiał przedzierać się przez spacerujących lub podążających gdzieś w biegu ludzi zajętych własnymi sprawami. Stanąłem przy skrzyżowaniu podpierać się o uda i ciężko dysząc. Gdy nagle przez głośne basy usłyszałem głośny pisk opon czarnego auta, tnącego zakręt przede mną. Kilka metrów przed nim ktoś biegł, oglądając się co chwile. Pojazd zatrzymał się a pasażer wybiegł podążając za osobą. Widziałem jedynie czarną sylwetkę, która ledwie widzialna cięła powietrze. Auto ruszyło znikając za zakrętem z tym samym głośnym piskiem. Jeszcze bardziej naciągnąłem kaptur bluzy. Nie chciałem w żaden sposób zdradzać swojej obecności. Lubiłem swoje życie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 13, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jedyne co mogę Ci daćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz