Rozdział 49

3.4K 317 8
                                    

Proxy, żeby dokuczyć Jeffowi wymyślali najróżniejsze sposoby.

Jednym z nich było zamknięcie Lilith w szklanym pudełku, tak by nie mógł jej dotknąć. Było to naprawdę solidne, szklane opakowanie, które można było złożyć i rozłożyć jedynie z asystą.

Liu zauważył to jako pierwszy i zrezygnowany poszedł po śrubokręt.

-Pomożesz mi?- zwrócił się do Veroniki- Twoi koledzy znowu  coś wymyślili.

-Mówisz tak, jakby to była moja wina. Nie mam nic wspólnego z tymi ich akcjami!

-Oj, po prostu ze mną chodź. Jestem już zmęczony całą tą sytuacją. Wczoraj Jeff wył przez sen, a kiedy udało mi się go uspokoić, rozmawiał ze mną cztery godziny. Gadałaś kiedyś z Jeffem cztery godziny? No właśnie.

-Nie bądź na niego zły. Jest mu teraz bardzo ciężko-dziewczyna wstała i ruszyła za nim.

-Nie jestem na niego zły, ale wolałbym, żeby Lilith już się obudziła. On gryzie jej podkoszulek, kiedy nikt nie patrzy, zdajesz sobie z tego sprawę? Naprawdę ma obsesję...- w tym momencie Liu umilkł i zaczął wpatrywać się w szklaną trumnę. Była ona w stanie nietkniętym i Lilith nadal leżała w środku. A Jeff leżał na niej.

-Czy ty masz coś nie tak z głową?!- wrzasnęła do niego Veronica- Jak w ogóle tam wlazłeś? Masz czym oddychać?

On w odpowiedzi pokazał palcem w nieokreślonym kierunku, a następnie uśmiechnął się do nich serdecznie.

-Może ja z nim porozmawiam- Liu znalazł w szkle mały otworek i wyjął osłonkę. Jeff odetchnął głęboko, gdy poczuł świeże powietrze.

-Braciszku?

-Tak?

-Jak tam wszedłeś?

Jeff zachichotał

-Nie powiem ci.

-No dobrze- Liu zacisnął pięść starając się opanować narastającą irytację- A czy mógłbyś wyjść?

-Nie.

-Dlaczego?

-Po pierwsze nie wiem jak, a po drugie dobrze mi tu, gdzie jestem.

-Stąd nie ma wejścia, ani wyjścia- szepnęła Veronica- Te szyby są pancerne, a poza tym nie da się ich zmontować razem będąc w środku. Ktoś musiał mu w tym pomóc... tyle, że tutaj nikogo nie było.

-Tu jest Lilith.

-Tak, ale mało prawdopodobne, że się w ogóle poruszyła, zwłaszcza z takim ciężarem na sobie.

-Zawsze mi mówiła, że mam niedowagę.

-Ale nie możesz na niej leżeć!- dziewczyna uderzyła w szklane wieko powodując u Jeffa nerwowe drgnięcie- Co będzie jak rany znów się otworzą? Nie pomyślałeś o tym? Tyle czasu regenerowania się pójdzie na marne!

-Nie pójdzie. Leżę tu już długo i jak na razie wszystko jest dobrze.

-OK, pomóż mi to rozłożyć- Liu zabrał się do jednej z szyb- Nie rozumiem jak tam wszedł, ale to nie jest jedyna rzecz której w nim nie rozumiem. Po prostu kolejny sekret mojego brata.

Po piętnastu minutach, gdy usunęli wieko, Jeff wyskoczył na zewnątrz i popędził w stronę toalety.Veronica sprawdziła, czy ciało Lilith nie ucierpiało, ale okazało się że leżał na niej zadziwiająco delikatnie. Cały ciężar opierał na rękach i nogach, co musiało być bardzo niewygodne, a po paru minutach bolesne.

-Do czego to właściwie miało służyć?- Liu przyglądał się z zaciekawieniem konstrukcji- Kolejna "pułapka"?

-Tak, ale tym razem nie na Laughing Jacka. To nie cała konstrukcja, tylko jej górna część. Po bokach umieszcza się wabik, na przykład iluzję grzybów albo jagód. Ktoś podchodzi, potyka się o linkę i wpada do dołu, a dach dosuwa się automatycznie. Co jakiś czas trzeba po prostu sprawdzać, czy ktoś się złapał.

Równo pięć dni potem, Lilith się obudziła.

Nie miała siły kompletnie na nic. Przekręciła głowę na bok i przymknęła oczy jeszcze raz czując jak Jeff dmucha na nią ciepłym powietrzem.

-Dzień dobry Lilith- usłyszała jego głos- Wyglądasz pięknie. Chociaż nie... wyglądasz tak samo jak zwykle. Ale zwykle wyglądasz pięknie, więc na jedno wychodzi. Mam nadzieję, że zrozumiałaś, co powiedziałam, bo ja nie za bardzo wiem o co mi chodziło.

-Jeffy- jęknęła cicho- Przepraszam. Gdybym wiedziała, że tak się to skończy, nigdy

-LILI ŻYJE!!!- wykrzyknął ignorując jej wcześniejsze słowa i przytulając mocno do siebie- Lili, tak tęskniłem! Moja Lili! Moja Lili się obudziła!

-Ja naprawdę nie chciałam...

-Przestań już o tym mówić! To nieważne. Ważne jest to, że się obudziłaś i będziemy razem.

Chcesz coś zjeść?

-Nie. W ogóle nie mam na nic ochoty

Jeff spojrzał na nią niepewnie.

-A boli cię jeszcze?

-Już nie- odparła mu z uśmiechem- Jest w porządku. Wiesz, słyszałam wszystko, co mówiłeś. Warto było znieść takie cierpienie, po to by usłyszeć takie piękne rzeczy od ciebie.

-Bardzo cię wtedy zraniłem?- Jeff chciał pomóc jej wstać, ale w końcu zrezygnował i wziął ją na ręce.

-Fizycznie tak. Jeśli zaś chodzi o psychikę, to można powiedzieć, że sama sobie zadałam ból podczas gdy byłam uwięziona we własnym ciele.

-Musimy pokazać wszystkim, że się obudziłaś! Położę cię na chwilę w salonie i pójdę po Eyeless Jacka. I Liu, i Veronicę.

W salonie siedział już Eyeless Jack i Masky. Oglądali razem jakieś reality show żywo komentując wygląd uczestników. Jeff kazał im usiąść na podłodze i zrobić miejsce dla dziewczyny.

Każda kolejna minuta jej przytomności powodowała, że w Jeffa wracała dawna radość życia. Czuł, że od tej chwili wszystko będzie tak, jak powinno być. Każda rzecz w jego życiu wracała na swoje dawne miejsce.

Teraz chciał tylko zrobić jedną rzecz.

Nie mógł ciągle tkwić w tym samym miejscu.

Musiał zrobić krok naprzód.

Jeff the Killer x Lilith (JxL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz