Margo POV
Robienie sobie koło dupy u lokalnej policji było idiotyczne, ale czy im się naprawdę wydawało, że nikt nie wie, kto jest właścicielem kompleksu sportowego, z którego korzystają bezpłatnie funkcjonariusze i ich rodziny? Cała ta cholerna wyspa działała na zasadzie: rączka rączkę myje.
Parę razy usiłowałam się dodzwonić do Oany. Martwił mnie brak odpowiedzi.
Spędziłam urocze trzydzieści minut, spoczywając na niewygodnym krześle. Siedziałam z zamkniętymi oczami, ignorując szmer rozmów. W końcu drzwi się otworzyły. Nie musiałam nawet patrzeć kto to. Rozmowy zamarły by za chwilę przybrać nieco na sile. Znów otulił mnie zapach morza, soli i drzewa sandałowego. Musnął palcem mój policzek.
– W porządku?
– Żyję jak w bajce.... – sarknęłam, otwierając oczy i wpatrując się w intensywnie zielone tęczówki – Tylko nie tej, co potrzeba.
– Zaraz to naprawię. – obiecał.
Uśmiechnął się. Przywitał z innym funkcjonariuszem, który miał na nazwisko Martinez i był chyba wyżej postawiony niż poprzednicy, którzy także podeszli bliżej.
– Poczekasz tu na mnie?
– A mam inne wyjście? – gderałam, zamykając oczy.
Cała imprezka przeniosła się bliżej recepcji. Teraz docierały do mnie tylko pojedyncze słowa.
– To niepotrzebne zamieszanie. – doszył mnie nieco głośniejsze słowa Martineza.
Święte słowa! Idź, powiedz to Jenny. Pogrążyłam się na chwilę we wspomnieniu z urodzin Oany. Jego zapach i szum morza. Dwie niezwykle przyjemnie rzeczy.
– Margo. – głos Marco przywołał mnie do rzeczywistości. Stali we czterech nade mną. Mój mózg zareagował na to jak na zagrożenie. Wyprostowałam się, biorąc gwałtowny oddech. Zerwałam się z krzesła, więc musieli się cofnąć. Policjanci tak zrobili, Marco natomiast wcale się nie poruszył. Ramieniem opierałam się o jego klatkę piersiową.
– To niepotrzebne zamieszanie. – odezwał się Martinez – Jest pani wolna.
– Ponieważ to znikoma szkodliwość, wierzy pan, że jestem niewinna, czy jest jakiś inny powód? – spytałam, patrząc wymownie w stronę Marco.
Martinez uśmiechnął się.
– Wszystko na raz.
Jakie to było wymowne. A więc odpuszczali z powodu mojego wybawiciela.
– Rozumiem. – skrzyżowałam ramiona pod piersiami – Wolałabym jednak zostać zrewidowana. – wskazałam palcem na kamery – Wszystko jest monitorowane. Jeśli rzeczywiście to ukradłam nadal mam to na sobie.
– Margo. – moje imię w ustach Marco było niemal westchnieniem.
– Nie, no serio, zawsze chciałam zwiedzić posterunek i poznać wszystkie jego tajemnice. Rewizja osobista jest wysoko w moim rankingu rzeczy do zrobienia przed śmiercią. – przyłożyłam dłoń do serca, jakbym przysięgała, że to co mówię, jest prawdą i zatrzepotałam uroczo rzęsami – Nie odbieraj mi tego przeżycia! – delikatnie musnął moją talię dłonią. Gwałtownie odtrąciłam jego rękę. Nadal czułam się zagrożona. – A teraz do rzeczy panowie. – podniosłam głos – Gówno mnie obchodzi, że Marco zatrzepotał uroczo rzęsami i stwierdziliście na podstawie jego uroku osobistego, że jestem niewinna. Proszę bardzo, szukajcie. – rozłożyłam dłonie.
– Panno Garcia.... – zaczął Ramirez spokojnie.
– Nagle w trzydzieści minut zmieniłam się magicznie z presona non grata w osobę zaufania publicznego? – napadłam na niego niemal agresywnie. – szarpnęłam za swoją koszulkę i ściągnęłam ją przez głowę. – Ah tak, zapomniałam! „w staniku czy coś" – zacytowałam.

CZYTASZ
Not My Name - Baleary tom #5
RomansaZemsta smakuje najlepiej jeśli jest serwowana na zimno. Przemyślana. Przygotowana. Mój brat stworzył mnie z niczego. Ukształtował na swój chory sposób. Nikt nie wie, jak naprawdę wyglądam. Ani jak się nazywam. Odradzam się jak feniks z popiołów i t...