Samobójstwo Czy Zabójstwo?

16 5 9
                                    

Rok 2016- godzina policyjna

24h przed zdarzeniem.
Biegnę jak najszybciej mogę, nie zatrzymując się, ciągnąc ją jak najbardziej mogę za rękę. Czuję że mi się coraz bardziej wyślizga, ale jakby to się stało, byłoby już po niej. Złapałem ją w drugą rękę i skręciliśmy do jakiejś ciemnej uliczki. To była nasza jedyna droga ucieczki.
Ukryliśmy się w starych kontenerach, gdzie na pewno nas nie będą szukać. Miałem rację.
Kiedy szczekanie psów ustało, a chłodne rozmowy dwóch mężczyzn stawały się już prawie niesłyszalne, wyszliśmy. Do domu postanowiliśmy wrócić ścieżkami, które nie będą bardzo przykuwały uwagi. Wiem, wiem bardzo dużo ryzykujemy, szczególnie z tego powodu, że kręcą się tutaj szemrane typy.
Jesteśmy już niedaleko. Idziemy wąskim, zaniedbanym, praktycznie rozsypującym się chodnikiem, wokół nas pną się stare drzewa, które na tle ciemnej nocy przybierały różne straszne pozy. Po lewej stronie ciągnął się stary siwy płot odgradzający posesję Łęckich od całego świata. Gdzieniegdzie stały brązowe ławki z wymalowanymi nazwami i znakami klubów sportowych i pobliskich gangów. Mimo lamp stojących przy dróżce, jedynym oświetleniem okazał się świecący dość intensywnie księżyc, dzięki ktoremu nie trzeba isc po omacku modląc się że nie trafisz na coś czego byś nie chciał.
W świetle księżyca dziewczyna wyglądała wprost zjawiskowo. Jej rude długie włosy idealnie komponowały się z jej bardzo bladą skórą oraz niezwykle błękitnymi oczami i gęstymi ślicznymi piegami. Jej kościste ciało okrywała czarna bluza i tego samego koloru spodnie. Na nogach jej zawsze gościły czarne glany, co się nie zmieniło do tej pory. Jej ciało było pokryte masą tatuaży o głębszym jak i płytszym znaczeniu, za które została wyrzucona z domu.
Tą chwilę zakłócił hałas z ciemniejszej części parku. Chwyciłem za nóż w prawej stronie spodni, lecz jakaś siła z tyłu w nienaturalny i bolesny sposób wygięła mi rękę która od razu spuchła. Od przodu pojawiły się cztery wysokie i muskularne osoby. Jedyną rzeczą którą zauważyłem było to, że ubrani są cali na czarno i posiadali masę tatuaży.
Podszedł do mnie jeden z nich, chyba był  liderem tej grupy. Wysoki szatyn stojąc bardzo blisko mnie powiedział szorstko że to ich teren i nie wyjdziemy stąd żywi. Chwilę potem ja i niebieskooka leżeliśmy na chodniku.
Wstaliśmy z ogromnym bólem, a droga do domu minęła dosyć sprawnie, jeśli można tak to nazwać.

16h przed zdarzeniem
Jestem już za murem szkoły, a cały czas nie mogę się skontaktować z dziewczyną. Wysłałem do niej tyle wiadomości, ile grupa klasowa, gdy dowiadują się se jest sprawdzian.
Gdy zobaczyłem ją przy drzwiach kamień spadł mi z serca. Podbiegłem do niej lecz ona nie była sama. Stał przy niej ten niezwykle wysoki blondyn z niebieskimi oczami, ubrany na czarno wyglądając przez to jak anorektyk.
Miałem chwilę zawahania czy na pewno powinienem tam iść, ale to w końcu moja dziewczyna.
Przytuliłem ją lekko co wywołało u niej lekki dreszcz i ciepły uśmiech . Czułem jak blondyn patrzy się na mnie z irytacją, lecz zanim coś powiedziałem on znikł, niby Batman jak stłucze ulubiony wazon Alfreda.
Zapytałem się cicho czego od niej chciał, lecz ta odpowiedziała tylko że jakieś notatki z lekcji. Oczywiście, że jej nie uwierzyłem ale nie chciałem już tego dalej ciągnąć.
Lekcje mijały dzisiaj dosyć wolno. Ciągnęły się niemiłosiernie. Gąbka od angielskiego do tego prawie mnie wyrzuciła z klasy do dyrektora, lecz przeszkodził jej w tym dzwonek.
Po zakończonych lekcjach miałem dwie godziny wolne przed próbą zespołu, które chciałem z nią spędzić, lecz nigdzie jej nie widziałem. Od jakiegoś czasu zachowuje się bardzo dziwnie. Znika, traci wątki w rozmowie, jest cały czas zamyślona, już nie uśmiecha się jak kiedyś i jest bardzo mało rozmowna co do niej nie pasuje.
Znalazłem ją leżącą pod drzewem szkolnym. W prawym ręku trzymała kartkę a w lewej długopis. Wyglądała na bardzo zamyśloną, tak jak pisała teksty do piosenek, które miały się nigdy nie ukazać. Słysząc że podchodzę wzdrygnęła się i szybko odłożyła zwój notes i spojrzała mi w oczy. Takich smutnych oczu nie widziałem jeszcze nigdy.
Dwie godziny spędziliśmy głównie na rozmawianiu i wpartywaniu się w przechodzących ludzi. Gdy już wstawałem i miałem iść na przystanek zatrzymała mnie i zaczęła mówić w ten sposób jakbyśmy mieli się nigdy nie zobaczyć. Na co ja skwitowałem to wszystko zdaniem "też cie kocham ale nie przesadzaj tak, przecież jutro znowu się zobaczymy". Na jej twarzy wystąpiła chwilą zawahania, po czym szybko odpowiedziała że mam rację. Przytuliłem się do niej i pobiegłem na przystanek na który i tak byłem już spóźniony.
Po treningu próbowałem jeszcze do niej dzwonić ale ta nie odbierała, więc dałem jej spokój.

7:00- przystanek autobusowy
Cały w nerwach jadę do szkoły, ponieważ od wczoraj rudzielec nie dał znaku życia. Tak się martwiłem że miałem zwidy i wszędzie ją widziałem.
Autobus w końcu zatrzymał się na przystanku blisko szkoły. Jak poparzony wybiegłem z niego wprost do szkoły mijając masę ludzi.
Nigdzie jej nie było, nikt jej nie widział, nie odbierała ani nie odpisywała. Nie zostało mi nic innego jak wysiedzieć na lekcjach, może się spóźni.
Po lekcjach wyszedłem ze szkoły z okropnym humorze, który zaraz się poprawił. Zobaczyłem ją stojącą przy dworcu i kłócącą się z tym samym chłopakiem, któremu niby miała dać notatki. Przyspieszyłem kroku bo kłótnia wyglądała na coraz bardziej poważniejszą.
Gościu złapał ją agresywnie za ramiona i zaczął nią bardzo mocno trząść. Biegłem tak szybko jak tylko mogłem ale na darmo.
Dziewczyna próbowała się mu wyrwać, co jej się udało lecz nie w tą stronę. Zrobiła krok w tył uderzając głową o maskę rozpędzonego autobusu.
Spojrzała ostatni raz w moje oczy.
Autobus bardzo szybko się zatrzymał, a kierowca automatycznie wysiadł by jej pomóc a wśród nich zebrała się masa gapiów, który nie zadzwonili nawet na karetkę.
Niebieskooka leżała nierduchoma, bladsza niż wcześniej, z otwartymi oczami i zapadniętm jakby nie miała wnętrzności brzuchem. Wokół niej była coraz to większa kałuża krwi. Gdy dobiegłem do miejsca i przedarłem się przez tłum usłyszałem od kierowcy żeby się rozejść, nie ma co zbierać. Osłupiałem, i w jednym momencie straciłem cały świat. Czułem jak powoli tracę grunt pod nogami. Chwilę poniżej czułem jak tracę przytomność, ale złapały mnie czyjeś silne ręce.

^^^^^^^^^^
Kochanie mamy to 1000 słów!
Przepraszam was że ten rozdział powstał taki długi, ale chciałam aby było jasne co się stało.
Rozdział powstał dzięki @saintoftheblood.
Mam nadzieję że was nie zanudziłam i do następnego.

True friends stab you in the front// SysackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz