Obudził mnie głośny dźwięk autobusu, informujący o najbliższym przystanku. Wychodząc z pojazdu naszły mnie okropne wspomnienia. Około roku temu moja dziewczyna po raz ostatni zobaczyła świecące słonko, złapała wchech i zrobiła ostatni krok. Okazał się on jednak w złą stronę. Kilka sekund później znalazła się pod kołami autobusu, którym zawsze wracała do domu..
Nieopodal tego przystanku stała stara, zniszczona, zarośnięta bluszczem szkoła, którą większość uważała za stratę czasu, lecz ja uważałem ją za wybawienie od domowego terroru.
Kierując się w jej stronę jak zawsze drogę umilała mi muzyka na słuchawkach. Pozwalała mi odciąć się od tego okrutnego i niesprawiedliwego świata. Mijałem tych wszystkich uśmiechniętych ludzi, nieraz trzymających swoją drugą połówkę za rękę. Za każdym razem, gdy widziałem to, aż zaczynało mnie w środku ściskać.
Przekraczając próg sali lekcyjnej zdążyłem już narazić się po raz tysięczny księdzu, który za nic w świecie nie tolerował koloru czarnego, malowania włosów, wszystkiego co jego zdaniem jest mało męskie, lub mało damskie i wszystkie te rzeczy tępione przez kościół. Postanowiłem go olać i pójść do ostatniej ławki, która o dziwo była zajęta przez niebieskookiego szatyna, z kolczykiem w wardze. Był ubrany na czarno, lecz wyjątkiem były białe tenisówki na jego bardzo kościstych nogach. Postanowiłem się do niego przysiąść.
Nie dlatego że nigdzie nie było miejsca.
Gdy siadłem koło niego rzucił krótkie hej i zanim zdążyłem odpowiedzieć, on już mazał jakieś nuty w swoim zeszycie. Postanowiłem mu nie przeszkadzać, więc wyjąłem telefon chcsc6 sprawdzić portale społecznościowe, lecz i to nie było mi dane. Od telefonu oderwał mnie dość donośny wysoki głos księdza, wymuszający na mnie schowanie tego "ustrojstwa". Nie zostało mi nic innego jak to zrobić i oglądanie ludzi za oknem.
Reszta lekcji minęła dosyć spokojnie, poza jednym szczegółem. Przed oczami miałem cały czas tego niebiesko okiego szatyna.
Po opuszczeniu cyrku, wróciłem prosto do domu.
Po przekroczeniu progu piekła mogłem tylko patrzeć, by nie dostać rekwizytem podczas kłótnii. Jednak dzisiaj widać było już po awanturze. Ojciec siedział z piwem w ręku oglądając telewizje. Jak zawsze koło fotela stały już trzy wypite. Matki nie było.
Postanowiłem nie kusić losu i nie zwracać na siebie uwagi, więc po cichu pobiegłem do pokoju.
Wszedłem i rzuciłem torbą w bok. Nic mnie nie obchodziło. Wziąłem laptopa z parapetu i rzuciłem się na łóżko. Otwierając go zobaczyłem wiadomość, której się na prawdę nie spodziewałem.^^^^^^^^^^
Witajcie kochani,
Myślę, że spodobał się wam pierwszy rozdział.
Dajcie znać jak mi poszło i zapraszam na następne rozdziały:*
CZYTASZ
True friends stab you in the front// Sysack
Fiksi PenggemarOliver, czyli młody, cichy i zamknięty w sobie nastolatek z ojcem pijakiem i matką, której wiecznie nie ma w domu, lecz jak jest w domu rozpoczyna się piekło. Nie potrafi znaleźć sobie miejsca po śmierci swojej dziewczyny, do czasu gdy na jego drodz...