Rozdział 1.

882 52 46
                                    

Pieprzony nerdzie,
Stara torba wysłała mnie do jakiegoś powalonego terapeuty, czy innego znachora, a ten poradził mi, bym pisał do ciebie listy. To głupie, w końcu i tak nigdy ich nie zobaczysz, nie poznasz ich treści, nie odpowiesz mi. Tak samo inni, nikt nie dowie się, co tu zamieściłem. To wszystko będzie moim sekretem.
Nie wiem, o czym mam ci pisać. O pogodzie na pewno nie, bo to sensu nie ma. Tak jak to zadanie. Jednak skoro każą, robię to, wyjebane już mam w to. 
Mam zamiar robić to raz w miesiącu, na więcej te zjeby mnie nie namówią. To mi wystarczy.
Czemu to zrobiłeś, nerdzie? Twoja matka cierpi przez ciebie teraz. Gdybym mógł, tak bym ci wpierdolił, że nigdy byś już tego nie powtórzył. Niestety, nie mogę. 
Jak miałem cię za ogarniętego i mądrego, teraz przestałem. To, co zrobiłeś, było głupie. Na cholerę się mnie posłuchałeś nerdzie? Nigdy tego nie robiłeś, czemu akurat teraz?
Za miesiąc znowu napiszę, o ile ten pojeb dalej będzie tego wymagać ode mnie. A jak nie, to pierdole to zadanie.
Katsuki.

Odłożył długopis na biurko i spojrzał jeszcze raz na kartkę. Wciąż nie widział sensu w tym zadaniu. Co miało dać mu pisanie do tego nerda? W końcu i tak nie przeczyta, nie odpowie na te listy. Trupy przecież nie mogą pisać. Chciał ją zgnieść, ale powstrzymał się. Wsadził ją do szuflady, by nikt nie znalazł jej.

Zaledwie tydzień temu dowiedział się, że Izuku skoczył z dachu ich szkoły. Ponoć było paru świadków tego wydarzenia. Z ich relacji wiadomo było, że wahał się, ale przy trzeciej próbie w końcu skoczył. Nie krzyczał przy tym, ponoć nawet nie był przerażony tym, co go czeka. Zmarł na miejscu, prawie od razu. Gdy ratownicy medyczni przybyli, on już nie żył.

Wszystko, co działo się wtedy, pamiętał jakby przez mgłę. Jakby sam nie brał w tym udziału, tylko był obserwatorem.

Katsuki dowiedział się o tym następnego dnia, w szkole. Wychowawca poinformował ich o całej sytuacji. Był to dla niego ogromny szok, nie spodziewał się takiego toku wydarzeń. Początkowo nie skojarzył, że mógł być tego przyczyną. Dopiero gdy porozmawiał ze swoimi przyjaciółmi, przypomniał sobie to, co mu powiedział tego dnia.

" Jak tak bardzo chcesz zostać bohaterem, to mam dla ciebie świetną radę. Módl się, żeby otrzymać dar w przyszłym życiu... I skocz z dachu!"

Te słowa przez długi czas rozbrzmiewały w jego głowie. Gdy jeszcze był w szkole, udawał, że wszystko jest dobrze. W końcu czemu miałby się przejmować jakimś nerdem, który nie posiadał daru? Jednak po powrocie do domu, udał się do swojego pokoju, ignorując swoją matkę i ojca, co było do niego niepodobne, gdyż zawsze wdawał się z nią w potyczkę słowną i zamknął się w nim. Rzucił się na łóżko i po prostu zaczął płakać. Schował twarz w poduszkę, by matka, która w każdej chwili może wejść, od razu nie zauważyła jego łez. Nie miał na nic sił. Czuł się fatalnie. To była wszystko jego wina.

Zaczął zastanawiać się, co by było, gdyby inaczej zareagował. Czy gdyby poczekał na niego po lekcjach i porozmawiałbym z nim, ten dalej by żył? Udałoby mu się go uratować? Czy gdyby nie powiedział mu tego, co powiedział, wszystko byłoby teraz dobrze? Deku pewnie radośnie wracałby do domu, gadając o swoim idolu, pisząc coś w swoim notatniku, który był dla niego jedną wielką zagadką. Może planował już to od dawna i zapisał to tam? A może to była spontaniczna decyzja?

W nocy nie było lepiej. Miał nadzieję, że chociaż wtedy uwolni się od swoich demonów i poczucia winy. Nie udało się. We śnie widział go. Ujrzał jego wielkie, zielone oczy, które były pełne łez i widać w nich było smutek i ból. Jego zmierzwione włosy, które odstawały na wszystkie strony. Jego kąciki ust, które zawsze szły ku górze, ale nie teraz. Były zwrócone do dołu, przez co nie było widać jego pięknego uśmiechu. Cera była blada, bez żadnych kolorów. Jakby to nie był on. Ubrania zaś były zakrwawione. Czuł się, jakby widział Izuku tuż po wypadku. Nie mógł oderwać od niego wzroku. Wiedział, że ostatni raz go wtedy widzi.

Dear Izuku MidoriyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz