~~~~

5 1 0
                                    

Obudziłem się wczesnym porankiem w moim drewnianym domku, zacząłem wykonywać poranne czynności umyłem zęby zjadłem śniadanie i ubrałem się. Była wiosna, na polanach pojawiły się kwiaty wszędzie pachniało bzem. Dalej zastanawiałem się czy wyjechanie tutaj bez wiedzy mojego chłopaka było dobrym wyborem... stwierdziłem że pójdę na spacer, skoro jest taka piękna pogoda.
Ahh uwielbiam to miejsce, jest tu tak czysto i spokojnie, słuchałem brzęczenia pszczół i szumu wiatru, tak zszedł mi cały dzień. Zaczęło robić się ciemno to chyba najlepszy czas na powrót do domu.

Nagle w oddali zobaczyłem niską postać, czy to strach na wróble?

Przepraszam!- liczyłem że sylwetka się przynajmniej odwróci

EREN!!!- postać zaczęła się do mnie przybliżać, aż nagle zauważyłem że to Levi, odrazu skoczył mi w ramiona

JAK MOGŁEŚ MNIE ZOSTAWIĆ, HANGE MI WSZYSTKO POWIEDZIAŁA, JAK MOGŁEŚ!!- krzyczał

Kochanie przepraszam, musiałem zrobić sobie przerwę od tego miasta...- odpowiedziałem

Ehh jeszcze się zastanowię czy ci przebaczę, a teraz zaprowadź mnie do domku jestem okropnie zmęczony!!- kapitan ciągnął dalej

Mam podwójne łóżko jeśli chcesz możesz tu zostać ze mną?- zapytałem

Jasne, że zostaje! Przez ciebie musiałem zostawić Sawneya u Hange!- krzyczał na mnie Levi

Pokazałem mu swój domek, Ackerman zastanawiał się czemu zostawiłem piękny, duży dom w mieście dla takiej małej chatki na wsi. Nadeszła noc, jednak Levi nie miał nic na przebranie, więc dałem mu swoją piżamę- musze przyznać wygadał w niej komicznie. Po dwóch dniach Levi stwierdził że pojedzie po swoje ubrania. Gdy wrócił układało się naprawdę wspaniale! Co wieczorne spacery, pocałunki, spokój a co najważniejsze byliśmy razem, a ja naprawdę nie wyobrażam sobie życia bez tego knypka.
I tak mijały nam dni, tygodnie aż w końcu miesiące.

Hej Levi, myślałem już nad powrotem do domu, co ty na to?- zapytałem

Kochanie bez urazy ale ja jeszcze z miesiąc odpocznę- odparł Levi

Dobrze, tylko błagam wyślij list gdyby twój pobyt tutaj miał się choć o jeden dzień przedłużyć.

Dobra dobra, miłej i zdrowej podróży nie zapomnij odebrać Sawneya od Hange!- powiedział z czułością Levi

Jeszcze tego samego dnia wsiadłem do pociągu i wyruszyłem w podróż do domu. Do naszego mieszkania trafiłem o 3 w nocy więc stwierdziłem ze odbiorę kota rano.

Hange!! To ja Eren wróciłem po kota- krzyczałem pukając w drzwi.

O siema stary, a to nie ma z tobą kapitana?- otworzyła Hange

Levi stwierdził że odpocznie jeszcze tydzień- poinformowałem Zoë

No stary ale żeś zkasztanił z tym niespodziewanym wyjazdem, kapitan o mało na zawał nie zszedł

Eh wiem wiem, mogę już kota? Bo trochę mi się spieszy.- zapytałem, po czym Hange wręczyła mi Sawneya

Ten tydzień ciągnął się niesamowicie długo, ale już byłem naprawę zadowolony że zobaczę mojego chłopaka. Lecz minął następny dzień i następny i następny....

Może trafił mu się stary pociąg-pomyślałem

Moje myślenie przerwało okropne walenie w drzwi. To Hange?

POCIĄG SIĘ WYKOLEIŁ, POŁOWA PASAŻERÓW NIE ŻYJE A RESZTA JEST W CIĘŻKIM STANIE W SZPITALU!- krzyczała Hange

Bez zbędnego namysłu pobiegłem ile sił w nogach do szpitala, płuca okropnie mnie bolały z każdym zaczerpnieciem powietrza jeszcze bardziej. Wbiegłem na korytarz zobaczyłem mnóstwo kobiet płaczących za swoimi drugimi połówkami. Wbiegalem do każdy sali po kolei, nagle w pokoju nr. 17 zobaczyłem mojego ukochanego, a wokół niego pełno pielęgniarek i lekarzy. Kardiomonitor pokazywał delikatne oznaki życia.

LEVI!!- podbiegłem do łóżka na którym leżał, lekarze próbowali mnie odrywać

eren... bardzo słabo cię widzę i bardzo słabo słyszę... chyba umieram prawda?- prawie niesłyszalnym szeptem odezwał się kapitan

BŁAGAM LEVI ZOSTAŃ JESZCZE CHOCIAŻ JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ- ryczałem w niebo głosy

           *piiiiiiip*
        dźwięk kardiomonitora oznaczający zatrzymanie akcji serca przerwał mój szloch... już nigdy go nie zobaczę?

LEVI BŁAGAM ZOSTAŃ
ŻYJ DLA MNIE
NIE ZOSTAWIAJ MNIE
JEDEN DZIEŃ DŁUŻEJ
lecz odpowiedział mi tylko okropnie bolesny pisk urządzenia, i nagła cisza....

Zostań choć jeden dzień dłużej... ||ERERI||Where stories live. Discover now