Zarówno Niall Horan, jak i Anne Twist mieli do wykonania dosłownie misję specjalną. Blondyn nie tylko miał odebrać mamę przyjaciela z lotniska, jak i resztę jego rodziny, ale także musiał samego bruneta wyciągnąć z domu tak, aby kompletnie niczego się nie spodziewał. Anne z kolei wraz z pozostałymi, czyli Melanie, Zaynem, Gigi, Louisem, Liamem, Amelią i Gemmą oraz Robinem, musieli przygotować niespodziankę urodzinową dla jej syna. Bo przecież tylko raz obchodzi się dwudzieste szóste urodziny. Nikt jednak nie spodziewał się, że on zapamięta je na zawsze.
Irlandczyk o dziwo punktualnie zjawił się na lotnisku, gdzie to on musiał czekać na rodzinę swojego przyjaciela. Gemma z radością rzuciła się na blondyna, tęskniąc za ni szczerze, bo mimo to znali się. Nie raz miała do czynienia z przyjaciółmi swojego brata. Również i matka Harrego nie szczędziła sobie czułości, co do niego. Jedynie Robin przywitał się porządnie, jak na dwóch mężczyzn przystało. Pomógł im zabrać ich bagaże, zaraz potem wsadzając je do swojego bagażnika. Swoją drogą każdego z nich kosztowało to wyjazdem do Londynu, bo przecież pozostali mieszkali w Nowym Jorku. To wszystko musiało być skonstruowane tak, aby nikt się nie dowiedział. Dlatego też każdy, kto zjawił się w Londynie, przylatując z Nowego Jorku, od razu obierał kierunek domu Zayna. Tam właśnie byli wszyscy, którzy lada moment będą w domu u Melanie.
Jadąc przez nowojorskie dzielnice nieco się stresował, czy aby na pewno to wszystko wyjdzie. Od Gemmy bił entuzjazm i niebieskooki wiedział po kim ona go ma. Rzecz jasna mowa tu o będącej obok Anne Twist, która również wierzyła w to, że wszystko pójdzie pomyślnie. Musiał teraz wykonać telefon od którego bardzo wiele zależało. Dlatego powierzyli to mu, bo Niall dzwoniąc do Harrego, to była rzecz święta. Loczek zawsze powtarzał, że jeżeli dzwoni Irlandczyk, to coś musi się dziać.
-Harry?- odezwał się do słuchawki, mając telefon na głośnomówiącym.
-Tak Niall?
-Stary, mam problem.
-Jaki?
-Dałbyś radę zjawić się pod lotniskiem za dwadzieścia minut? Miał ktoś na mnie czekać, a zrobiono mnie w bambuko.
-Dwadzieścia minut? Postaram się, ale góra to by było trzydzieści.
-Poczekam, byle by ktoś mnie odebrał, bo osiwieje tutaj z marudzącą Amelią- westchnął, aby to brzmiało, jak najbardziej prawdziwie.
-Musisz wytrzymać- zaśmiał się cicho- Już się zbieram.
Niall cieszył się, że wszystko idzie, jak po maśle. Wysadził rodzinę przyjaciela pod domem Malika, a sam wziął walizkę i szybko pojechał taksówką pod lotnisko. Specjalnie nie brał wspomnianej wcześniej Amelii, aby Harry musiał nieco myśleć. Styles całkowicie nie spodziewał się, że to wszystko to jest jedna wielka podpucha do tego, aby zrobić mu niespodziankę. Szybkim tempem zbiegł ze schodów, przez co Melanie siedząc w salonie lekko się wystraszyła. Podpierając się o podłokietnik, wstała z kanapy idąc za nim. Musiała udawać, że kompletnie nie wie o co chodzi, aby nic nie wyszło na jaw.
-Gdzie ty tak pędzisz?
-Niall mnie potrzebuje- ubierał w biegu buty.
-To znaczy?- oparła się o ścianę, gdyż tego dnia nie czuła się najlepiej, ale nie mogła nic mu pokazać, bo inaczej nie pojechałby po Irlandczyka.
-Dzwonił, że został wycykany i czy mógłbym podjechać po niego i Amelię na lotnisko. Dodatkowo miałbym się streszczać, bo dziewczyna jest marudna- zaśmiał się cicho.
-W końcu to kobieta- uśmiechnęła się- Leć, ale jedź ostrożnie, okey?
-Będę- cmoknął ją szybko w usta, wychodząc z domu, po drodze zabierając jeszcze kluczyki.

CZYTASZ
𝑶𝑫𝑵𝑨𝑳𝑬𝒁𝑰𝑶𝑵𝑨 (2)
Novela JuvenilHarry Styles przejrzy na oczy, w momencie, kiedy zostanie całkiem sam. Ujrzy, że świat nie jest całkowicie podporządkowany jego osobie. Poczuje ścisk w sercu, kiedy stanie się krzywda osobie, która właśnie nim zawładnęła. Jednak ktoś z jego przeszło...