Rozdział drugi

415 34 7
                                    

Dzisiaj krótko, ale niedługo nadrobię. Miłego czytania :))

***

Dzień pierwszego w tym roku szkolnym szlabanu zbliżał się nieubłaganie i kiedy nadszedł piątkowy wieczór ponad setka uczniów Slytherinu i Gryffindoru, oraz Draco, Victoria, Blaise, Ginny, Pansy i Harry (którzy czuli się pokrzywdzeni koniecznością uczestniczenia w karze, ale zbyt bali się gniewu Minervy McSztywnej, by nie pojawić się tego dnia w szkole) zgromadzili się w Wielkiej Sali by spokojnie czekać na swój przydział. Co niektórzy oddychali z ulgą, kiedy usłyszeli, jakie dyrektor wyznaczył im obowiązki, inni krzywili się niemiłosiernie (szczególnie ci, którzy dostali nakaz wysprzątania Sowiarnii). 

Ginny i Pansy uśmiechnęły się do siebie, kiedy wraz z grupą rozchichotanych nastolatek zostały wysłane do wysprzątania składziku na eliksiry profesora Snape'a i już po chwili zniknęły na korytarzu, szepcząc między sobą zawzięcie.

Victoria i Blaise spojrzeli na siebie porozumiewawczo, zadowoleni, że przypadło im porządkowanie starych ksiąg w bibliotece i wygonili przydzieloną im grupę na zewnątrz.

- Dla was panowie mam specjalne zadanie - Powiedziała McGonagall stając na przeciwko Harry'ego i Draco i rzucając im zadowolony uśmiech. - Razem z tymi tutaj - Wskazała dłonią na stojących nieopodal chłopców - Wysprzątacie stajnię Testrali.

Malfoy jęknął przeciągle, podczas gdy Harry zwiesił głowę, wyglądając przy tym jak wyjątkowo zbity pies.

- Nie ma mowy! - Warknął Draco, czerwieniejąc jak dorodny pomidor. - Może ty, Potter, lubisz tarzać się w gnoju, ale ja jestem arystokratą! Czy pani profesor wie, ile te buty kosztowały? - Wskazał na swoje eleganckie lakierki. - Więcej niż pół tej pieprzonej szkoły! Nieskalane pracą! Nie może mi pani tego zrobić!

Minerva patrzyła na niego nieugięcie i po rzuceniu szybkiego zaklęcia przeszukującego zarekwirowała wszystkie jego pięć zapasowych różdżek, które przygotował sobie specjalnie na tą okazję i odesłała go psioczącego wraz z Harrym i resztą chłopców do stajni.

***

Silver Malfoy zadrżała, czując jak chłód nocy przedziera się przez jej grubą bluzę z kapturem, i spojrzała ze zniecierpliwieniem na chatkę Hagrida, który miał się pojawić już dobre dziesięć minut temu. Ona, Jetta, James, Scorpius, Quinn, Gregory, Lily, Anthony  i kilkoro innych osób, których imion nie znała, zostali przydzieleni do szukania jakiejś Magicznej Paprotki czy innego chwasta dla profesora Snape'a w Zakazanym Lesie, a Hagrid miał być ich opiekunem, ale jak zwykle się spóźniał.  W końcu pół-olbrzym wytoczył się z chatki i potoczył po zgromadzonej grupie nieprzytomnym wzrokiem. Do nosa Silver doleciał zapach silnego alkoholu. 

- A no ta - Mruknął Hagrid i beknął potężnie, a odgłos ten potoczył się po błoniach i spłoszył ptaki siedzące na pobliskich drzewach. - To ten.. Poradzita se, tak? - Burknął i nie czekając na ich odpowiedź zatrzasnął im drzwi przed nosem.

- Świetnie. - Warknęła panna Malfoy i chwyciła stojącą obok niej Jettę pod ramię. - Idziemy?

Rudowłosa kiwnęła niepewnie głową i powoli ruszyły w stronę Lasu, nie oglądając się za siebie. Reszta grupy nie mając zbytniego wyboru powlokła się za nimi. James i Scorpius szybko ich wyprzedzili, burcząc coś do siebie i gestykulując żywo. Po chwili w ciemnościach rozległy się odgłosy szamotaniny. Dziewczyny przyspieszyły kroku i dotarły do skraju błoń.

- To wszystko wasza wina. - Powiedział Scorpius i szturchnął Pottera. - Gdyby Gryfoni nie byli takimi idiotami i pogodzili się z porażką, nigdy nie mielibyśmy tego szlabanu. -  Z tyłu rozległy się syknięcia uczniów Domu Godryka a James przybrał postawę bojową.

Nowe Pokolenie HogwartuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz