No ten. Zacznijmy od tego, że postaram się jako fan Abela (the weeknd) być tak obiektywny, jak tylko potrafię. Są to albumy co najmniej do zniesienia, jednak wyraźnie widać różnice jakości. Lessgo!
#6: Kiss Land (2013)
Album, który najmniej z całej jego rozległej dyskografii mnie ujął. Wersy przeciągały się, nawijały bez przerwy, było chaotycznie, psychodelicznie, elektronicznie, ale cholera, przyznać muszę, że teksty piosenek są bardziej kiczowate i żenujące od TVP. No dobra, przesadziłem. Od Disco Polo. Na okrągło nawija o seksie, narkotykach, ładnych dziewczynach itp. itd. Bardzo fajnie, no ale kolego, brudne masz myśli w tym albumie. Ukłon kieruję w stronę brzmień. Jezu, zajebiste bity, elektro R&B połączone z hip hopem, to rzecz, która mnie urzekła. Po prostu wow! Dodam jedno, dobrze, że dodał wersję deluxe. Idealnie urozmaica całość.
W niektórych utworach dostałem słuchowej epilepsji, w innych umierałem z nudów.
Najlepsze utwory- Kiss Land, Live For, Odd Look (deluxe), Belong To the World
Najgorsze utwory- The Town, Proffesional, Adaptation
Ocena: 6,5/10#5: My Dear Melancholy, (2018)
Pełne żalu, bólu i rozpaczy teksty, średnie dźwięki, króciutka EP-ka składająca się z 6 utworów. To właśnie "My Dear Melancholy,". Minialbum rozpoczyna rozpaczliwe Call Out My Name, a kończy jego wersja A Capella. Nie wiem co dalej napisać, album jest lekko nijaki, ale zasługuje na miano przeciętniaka z powodu dwóch absolutnie fantastycznych utworów, a mianowicie tych, które wyszły przy pomocy francuza Gesaffelstein. Mówię o Try Me oraz I Was Never There. Są piękne, nic dodać nic ująć.
Najlepsze utwory: Try Me , I was Never There.
Najgorsze utwory: Privilege
Ocena: 6,5/10#4: Beauty Behind The Madness (2015)
Erotyczny The Weeknd? Jest. Złamane Serce The Weeknd? Jest. POPOWY The Weeknd? Tego jeszcze nie było.
Koleś ewidentnie zrozumiał, że na specyficznych tekstach i opisywaniu jego zawodów w miłości daleko nie zajedzie. Znalazł na to lekarstwo, w postaci wpisania się na karty mainstreamu obok Biebera, Timberlake'a i im podobnych. Lekarstwo zadziałało? Połowicznie bym powiedział.
Przede wszystkim, dużo ten album zmienił. Jednak ja bym go nieco skrócił, a raczej przesortował. Są utwory absolutnie genialne, są mierne. I za mierne utwory uważam kolaborację Dark Times z Edem Sheeranem oraz Prisoner z Laną Del Rey i dodatkowy solowy utwór Angel. Cierpią na tą samą przypadłość co częśc piosenek z My Dear Melancholy,. SĄ NIEWYOBRAŻALNIE NUDNE. Głos- przeciągnięty, dłużący się i nużący. Dźwięk- od poziomu średniego do dość dobrego. Nie najlepszego, przyzwoitego. Jako fan lekko trapowych brzmień pokochałem od razu Real Life, The Hills czy Acquainted. Zdziwiła mnie jakość wykonania funkowego Cant Feel My Face. Jest to absolutny majstersztyk, Abel Tesfaye brzmi jak legendarny Król Popu, Michael Jackson. No cudo po prostu. Dodaję jeszcze In The Night, które ciężko inaczej opisać niż: Michael Jackson Najlepsze utwory: Can't Feel My Face, The Hills, Real Life, In The Night
Najgorsze utwory: Angel, Prisoner, Dark Times
Ocena: 8/10#3: Trilogy (2012)
Bardzo udane połączenie mixtape'ów House Of Baloons, Thursday i Echoes Of Silence, czyli debiutanckie minialbumy z 2011 roku. Do albumu dodano również 3 piosenki dodatkowe. Ot, wersja deluxe wszystkich trzech mixtape'ów. No co tu dużo mówić, House Of Baloons wypada najlepiej z tej trójki, równomierna, wyważona, wspaniała. Thursday to bardziej chaotyczna propozycja, pełna różnych stylów artystycznych, bardzo dobrze wykonane. Echoes Of Silence- tu miałem nie lada problem, bo jest to spowolnienie całej Trylogii, nie oznacza to jednak najsłabszej części.
House Of Baloons- 8,5/10
Thursday-8/10
Echoes Of Silence- 7,5/10
Ocena końcowa- 8#2: Starboy (2016)
"Im a motherfuckin' Starboy"- śpiewa w tytułowej piosence Kanadyjczyk i trzeba przyznać, to prawda. Wpisał się złotymi zgłoskami na kartach mainstreamu, stał się niezwykle popularny, ma miliony fanów itp itd. Ta płyta na stałe udokumentuje się jako propozycja, która przelała czarę jego sukcesu. Mroczny Party Monster, danceowy Rockin', uderzające w ejtisy True Colors i Attention, RAPOWE All I Know (jeden z lepszych utworów) oraz wspaniałe, funkowe I Feel It Coming, we współpracy z Daft Punk. Niewyobrażalne dzieło, z delikatnymi słabościami w postaci kawałka Sidewalks.
Najlepsze utwory: True Colors, Attention, All I Know, I Feel It Coming.
Najgorsze utwory: Sidewalks
Ocena: 9/10Panie i Panowie! Oto najlepszy album artysty:
#1: AFTER HOURS (2020)
To powinien być album roku. Serio. Jest po prostu zajebisty. Album rozpoczyna elektryczne Alone Again. Nie dajcie się zwieść- jego niepozorna część pierwsza, gwałtownie zmienia się w przecudne basy i bity. Musicie tego posłuchać. Następnie: satysfakcjonujące Too Late, ejtisowe Hardest To Love i Scared To Live, hiphopowe Snowchild z muzyką refrenową trochę jak Stranger Things theme music, trochę przydługie Escape from La, rapowe heartless, mroczne i tajemnicze faith, Ejtisowe i najbardziej znane Blinding Lights, Danceowe In Your Eyes, ostatnio popularne Save Your Tears, Repeat After Me, które jest muzycznie wielkim dziełem, powolne After Hours oraz wspaniałe Until I Bleed Out.
Brak negatywów z mojej strony
Najlepsze kawałki: WSZYSTKIE WARTE POSŁUCHANIA
Najgorsze: Escape from La
Ocena: 9,5/10No, to kończymy. W następnych rozdziałach będzie troche bardziej szczegółowo. Trzymajcie się!