𝚁𝚘ź𝚍𝚣𝚒𝚊ł 1

17 2 1
                                    

Siema! Jestem Nora Tonks Lupin. w tym roku dochodzę do Hogwartu ponieważ wcześniej uczyłam się w domu. Idę na 4 rok gdzie są moi przyjaciele. Pod moim domem czeka na mnie moja przyjaciółka Yowita. Yowita jest to dziewczyna o białych jak śnieg włosach. Zawsze przychodziła razem z braćmi do mnie ponieważ mieszkamy obok siebie. Jej rodzice przyjaźnią się z moimi więc nie było mowy o dniu kiedy nie przyszła. Znamy się od urodzenia. Wzięłam kufer oraz opaskę na oko ponieważ mam blizne na prawym oku dzięki czemu wyglądam dość... Szpetnie. Nie lubię o tym gadać ponieważ na prawe oko jestem ślepa. Razem z Tatą, Mamą i Yovi teleportujemy się do Hogwartu bo tak nam kazał Dyrektor. Chyba wam nie wspomniałam że Yovi jest W Huffelpuff tak jak moja mama. Idąc korytarzami widzimy uczniów gapiących się na nas dziwnie. Ahh no tak... Nowa uczennica jeszcze dodatkowo dziwnie ubrana. (Ma ten sam obiór co ja zdj z 0 rozdziale ponieważ ona tak zawszę chodzi). Po chwili doszliśmy do jakiegoś posągu a tata się w końcu odezwał.
- słuchaj Nora.. wiem że jest ci ciężko teraz ale.. spróbuj się uspokoić i przyzwyczaić. My już niestety musimy iść więc trzymaj się zawszę Yovi a w razie czego wiesz co masz robić. Kochamy cię skarbie.- powiedział Tata po czym wraz z mamą pocałowali mnie w czoło i teleportowali się gdzieś.. popatrzyłam na Yovi a ona wskazała ręką że mam iść za nią. Wypowiedziała hasło po czym znaleźliśmy się na schodach które prowadziły do czyjegoś gabinetu. Zapukała w drzwi a stamtąd usłyszeliśmy głośne proszę. Yov otworzyła drzwi i weszliśmy. Zobaczyłam Bardzo duży gabinet. Zauważyłam że przy biurku siedzi starszy mężczyzna. Popatrzyłam się na Niego i powiedziałam ciche dzień dobry ponieważ trochę się bałam. On widząc moją postawe powoli podszedł do mnie.  Ja widząc to powoli wycofywałam się do tyłu bo nie wiedziałam co chce zrobić. Po chwili usłyszałam dyrektora.
- spokojnie dziecko nic ci nie zrobię. Po opowieściach twojego ojca domyślałem się jak zareagujesz. Uwierz mi jesteś u nas  bezpieczna. Witaj w Hogwarcie Noro Tonks Lupin.- powiedział dyrek po czym kazał nam iść za nim. Nikogo nie było na korytarzach więc pewnie wszyscy są już na kolacji. Tak jak myślałam tak było. Weszliśmy do Wielkiej Sali a Yov wystrzeliła z procy i zaczęła mnie ciągnąć na sobą. Dyrektor pozwoli podszedł do mównicy a Yovi od razu była przy mnie by mnie wesprzeć duchowo podczas przydzielania do domu. Poczułam kogoś wzrok na sobie więc patrzyłam kto to był. Był to wysoki brunet. Był z Gryffindoru ponieważ tatko mi o nim opowiadał. Po chwili usłyszeliśmy dyrektora a ja poczułam reke na plecach. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam Yov która patrzy na mnie ze współczuciem w oczach. Dużo przeszłam dlatego Jestem całkowicie wyprana z jakich kolwiek emocji. Jestem bez uczuciowa poprostu. Kazał mi podejść do stołka gdzie stała starsza kobieta z tiarą przydziału w dłoni. Uśmiechnęła się do mnie miło i zachęciła bym usiadła. Z trzęsącym się ciałem usiadłam i zaraz opuściłam wzrok na podłogę czując tiare na głowie..
- hmmm... Widzę dlaczego taka jesteś. W sumie ci się nie dziwię.- mówiła głośno a każdy patrzył na mnie jak na jakieś widmo słuchając co tiara ma do powiedzenia- niestety dużo przeszłaś co widać po po twoim zachowaniu jak i wyglądu. Do slytherin'u cię nie dam ponieważ tam się jeszcze bardziej pogrążysz a tego byśmy nie chcieli. Hmmm Ravenclaw nie za bardzo. Może i jesteś mądra ale tam definitywnie nie pasujesz. Twój ojciec Gryfon a Matka puchon. Hmmmmm.. Definitywnie wybieram... HUFFELPUFF!- rykła tiara a ja się trochę "ucieszyłam ponieważ trafiłam tam gdzie mama za młodu. uśmiechnęłam się słabo do Pani Profesor i poszłam za Yovi. Idąc obok stołu Gryfonów poczułam wzrok.tego samego bruneta. Zaraz po tym usiadłam przy stole siedząc tyłem do nieznajomego który cały czas się Patrzył.
- Witaj w Puchonach Noro. Jestem Cedric Diggory i jestem prefektem naszego domu. Widzę że masz już kogoś do odprowadzania ale jednak też się miło dołączę do nowo poznanej istoty.- powiedział z uśmiechem. Odpowiedziałam mu tym samym. Gadaliśmy cały czas a mi dziwnym trafem zrobiło się lepiej. Co jakiś czas się śmiałam z Ceda co nawet Yov zauważyła. Otworzyła oczy i z szerokim uśmiechem mi powiedziała
- Nora pierwszy raz się śmiejesz i Uśmiechasz szczerze. Ced jesteś Bogiem bo poprawiłeś jej humor. Gratuluję :D- powiedziała Yov i z cedem mnie przytuliła. Ze śmiechem powiedziałam kurwa dusicie. Gadaliśmy i się śmialiśmy dalej. Po chwili szliśmy do dormitorium. Dowiedziałam się że Yov ma dormitorium z Cedem i ja mam z nimi. Ucieszyłam się na tą wieść.
Idziemy korytarzem do naszego dormitorium aż poczułam jak ktoś na mnie wpada. Poczułam silny ból z tyłu głowy oraz oka. Popatrzyłam się na Yovi a ona ze strachem na mnie. Po chwili zjarzyłam o co tyle zachodu. Złapałam się na prawe oko i zobaczyłam krew. Kurwa mrukłam tylko pod nosem i zobaczyłam na sprawcę całego zdarzenia. Był to rudzielec. A raczej chyba dwóch. Popatrzyłam się na Yovi i się spytałam
- Yovi ale tak szczerze. Ja wiem że jestem ślepa na prawe oko ale czy ja widzę podwójnie?- spytałam się z wyraźnym bólem oka.
Rudzielce się na mnie popatrzyli ze skutkiem wypisanym na twarzy a za nimi pojawił się ten sam brunet co na mnie cały czas patrzył. Jak mnie zobaczył od razu zbladł. Złapałam się za oko i je delikatnie wierzchem dłoni przetarłam. Krew ehhh... Popatrzyłam na Yovi
- Yovi słuchaj ty mnie. Leć do dormitorium i w moim kufrze jest moja jakże zajebista apteczka. Znasz pewnie ten lek to we mi przynieś go i z 3 gaziki. Ja se tu posiedzę dlaa bezpieczeństwa.- powiedziałam Yovi a ona jedynie kiwnęła głową i pobiegła. Po chwili zobaczyłam że brunet do mnie podchodzi. Kuca przy mnie i ogląda moją twarz wzdłuż i wszerz. Po chwili się odzywa.
- Ehh.. debile. Mówiłem żeby tak nie biegnąć bo się nie pali ale oni jak zwykle.- Położył rece na swoje uda i westchnął. Po chwili wyciągnął reke bym wstała a ja ją przyjęłam. Momentalnie mi się słabo zrobiło i gdyby nie refleks kapitana to już bym dawno miała drugą Blizne. - Mogę chociaż dowiedzieć  jak nazywa się dama która Definitywnie na mnie leci?- powiedział ze śmiechem. Powoli obraz mi się normował. Gdy już było git to spojrzałam na Niego z zamkniętym okiem i się uśmiechnęłam. Akurat Yovi Przyszła z opatrunkiem nasączonym. Wzięłam od niej opatrunek i opaskę na oko. Przyłożyłam sb starannie opatrunek ale oczywiście Yov musiała pomóc. Założyłam opaskę i popatrzyłam na chłopaka. Po chwili odpowiedziałam.
- Nazywam się Nora Tonks Lupin Panie Kapitanie- odpowiedziałam mu po chwili ciszy. On momentalnie popatrzył się na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Ale się uśmiechnął i podszedł się przytulić. Przytulił się tak że rece miał na mojej talii i łatwo było mu mnie w tedy podnieść. Podniósł mi głowę i zaczął mi mówić bardzo aksamitnym głosem do ucha
- przepraszam za tych debili. Jeśli się to powtórzy to im osobiście wpierdole. Przypilnuję tego by nic ci się nie stało czekoladko.- powiedział i zaraz po tym zrobił coś czego się w życiu nie spodziewałam. Dał mi buziaka w zagłębienie w mojej szyi. Popatrzył się na mnie z uśmiechem i podszedł do bliźniaków i trzepnął im w potylice. Ja delikatnie się zaśmiałam a Brunet od razu odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnął się po czym w końcu się przedstawił
-  a jeśli o mnie chodzi to Jestem Oliver Wood i z chęcią dopilnuję taką piękność żeby nic jej się nie stało. Do jutra- uśmiechnął się i puścił mi oczko. Po czym razem z bliźniakami poszedł do wieży.....

༼ つ ◕◡◕ ༽つ wirtualny przytulać dla was. Daje rozdział który pisałam eeeeeeeee długo XDDDDDDD. Ide bo mnie zabijo za brak rozdziału naura <3 XD

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 08, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

&quot;𝙲𝚢𝚗𝚊𝚖𝚘𝚗 𝙸 𝚌𝚣𝚎𝚔𝚘𝚕𝚊𝚍𝚊&quot;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz