Can't shake you out

440 41 2
                                    

         Louis przegląda lodówkę, starają znaleźć się coś, czego przygotowanie nie wymaga wiele wysiłku, ponieważ wydaje mu się, że zamawianie jedzenia trzeci raz z rzędu poniekąd neguje tę całą sprawę bycia „dorosłym". Jak dotąd znalazł tylko mleko i alkohol, i całe mnóstwo nieotwartych butelek z keczupem, które ma od tego czasu, kiedy on i Niall próbowali urządzić grilla w mieszkaniu, w środku zimy. Niemal rezygnuje i chce znaleźć telefon, by zadzwonić do pizzerni kilka przecznic dalej, kiedy alarm przeciwpożarowy zaczyna dzwonić.

Wzdycha z rozdrażnieniem, zerkając na swoje puchate papcie-łosie i fioletowe spodnie od pidżamy, i wstaje. Na szczęście nie jest dzisiaj zbyt chłodno, ponieważ wiosna przybyła do miasta wcześniej, niż do większości miejsc. Ale wciąż jest wietrznie, jak zawsze – wysokie budynki po obu stronach ulicy tworzą swego rodzaju okropny, wietrzny tunel.

Louis owija się ramionami i odchodzi od tłumu w połowie ubranych ludzi stłoczonych na ulicy przed jego budynkiem. Zatrzymuje się w końcu przed starym sklepem z używanymi rzeczami, który jest już zamknięty i opiera się o ceglaną ścianę.

Kolejny chłopak z tłumu odchodzi i idzie bardziej w kierunku Louisa, z oczami skupionymi na budynku, jakby starał się zorientować gdzie niby ma być pożar.

Jest wysoki i bez koszulki – dokładnie taki, jakim Louis Tomlinson bierze swoich mężczyzn. Z tego co Louis może stwierdzić, jest wspaniały, ale trudno powiedzieć. Część ulicy, w której stoją, jest kiepsko oświetlona przez migającą lampę ponad ich głowami, a także jego cała twarz jest pokryta jakimś zielonym paskudztwem, w którym Louis rozpoznaje maseczkę na twarz, którą Lottie i Fizz używały w domu.

Jego włosy są długie i odciągnięte do tyłu przez chustę, końcówki skręcają się nad jego szerokimi ramionami, które prowadzą do bardzo wytatuowanej klatki piersiowej. Louis nie może przestać patrzeć.

Przysuwa się kilka kroków bliżej, nie dbając o to, by utrzymać swoje ulubione kapcie w czystości i przesuwa swój wzrok po szlaku z włosów, prowadzących w dół, dół, dół, do jego spodni od pidżamy. Kiedy Louis w końcu zmusza swoje oczy do spojrzenia ponownie na zieloną twarz, głęboki rumieniec natychmiast rozprzestrzenia się po jego policzkach.

Mężczyzna nie tylko ma zieloną twarz, ale także bardzo zielone oczy, które patrzą prosto na Louisa. Louis przełyka i myśli o czymś bystrym i czarującym do powiedzenia, ale wszystko, co opuszcza jego usta to „Masz coś na twarzy" w tym samym czasie, co chłopak mówi: „Podobają mi się twoje kapcie."

- Wybacz. – Znów mówią razem i Louis śmieje się, zanim Louis wskazuje mu, by odezwał się pierwszy.

- Twoje kapcie są bardzo urocze – mówi, wskazując na łosie na jego stopach.

Louis uśmiecha się i podnosi nogę, patrząc na nie.

- Są, prawda? Mam na myśli, dziękuję. Moje małe siostry dały mi je na święta.

- To słodkie – mówi i wyciąga wielką dłoń, by Louis nią potrząsnął. – Jestem Harry.

- Miło cię poznać, Harry. Jestem Louis. Jesteś tym, który podłożył ogień? – Żartuje, mrużąc oczy, jakby był podejrzliwy.

Harry śmieje się i kręci głową.

- Miałem kilka zapalonych świec, ale zawsze trzymam na nie oko. Bezpieczeństwo w razie pożaru i tak dalej. Czy to byłeś ty?

Louis podnosi ręce w geście poddania.

- Nie tym razem. Ale muszę powiedzieć, że miałem wcześniej w tym swój udział.

Can't shake you out - Tłumaczenie - One Shot (Larry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz