Rozdział 1

183 20 5
                                    

- Żegnaj. - po policzku spłynęła mi łza. Nie chciałam by odchodził. Nie teraz gdy tak bardzo go potrzebowałam.

- Powiedz tylko dlaczego. - spojrzał na mnie tymi swoimi zielonymi oczyma przez co straciłam kontrolę nad płaczem. Spuściłam wzrok.

- Bo... to nie ważne. - podniosłam wzrok, ale jego już nie było. Opadłam na kolana detransformując się. Spojrzałam przed siebie natrafiając na wierzę Aifla... albo bardziej na jej pozostałości. Paryż się walił i to nie przez ludzi, nie przez Władcę Ciem tylko przeze mnie. To co teraz się działo było moim dziełem. Moim marzeniem, które spełniłam za pomocą jednego zaklęcia.

Wzięłam do ręki czarny pierścień leżący przede mną i zacisnęłam go w pięści. Czarny Kot odszedł... czyli Biedronka też musi. Spojrzałam na swoje kwami po czym ściągnęłam kolczyki. Położyłam je razem z pierścieniem na chodniku i uciekłam.


...


Życie się sypało, Paryż popadał w ruiny, ludzie tracili nadzieję na ocalenie tego miasta. Jedni wyjeżdżali, drudzy zaś się chowali. Reszta albo była pod władzą akumy albo po prostu zginęła. Paryż się zmienił nie do poznania, zamiast miasta miłości powstało miasto strachu.

Spojrzałam na szczelinę w murze. Padał deszcz co było akurat normalnym zjawiskiem pogodowym od rozpoczęcia tego wszystkiego.

"Chcę być szczęśliwa" te słowa rozpoczęły to wszystko kończąc tamte wspaniałe życie. Życie za którym tęskniłam mimo bólu i cierpienia sprawianego przez pewnego blondwłosego chłopaka. To było jedną główną wadą tego świata jednak reszta była idealna. Tutaj zaś było na odwrót. Jedyną zaletą tego wszystkiego jest pozbycie się miłości do Adriena. Teraz traktuję go jak piąte koło u wozu. Jest niepotrzebny w tym życiu, w moim życiu.

- Siemaneczko, miło, że na mnie wpadłaś. - spojrzałam na zielone tęczówki chłopaka.

- Przepraszam to było niechcący. - po chwili chłopak się uwolnił z mojego głupiego jojo i stanął na chodniku przez co mogłam bardziej mu się przyjrzeć. Miał na sobie czarny lateksowy strój, na twarzy maskę i na głowie uszy kota.

- Moje kwami mówiło mi o tobie. Jestem... Czarny Kot. - przedstawił się. - A ty? 

- Jestem ma-ma-makabrycznie niezdarna. - w tym momencie niechcący uderzyłam go w głowę swoją bronią. - Totalnie niezdarna. - spuściłam głowę.

- Spokojnie niezdarko, też się dopiero uczę. - spojrzeliśmy w stronę z której prawdopodobnie dochodziło uderzenie. Nagle wielki budynek się zawalił.

Chłopak za pomocą swojej laski wskoczył na jeden z dachów budynków.

- Zaczekaj, a ty dokąd? - krzyknęłam w jego stronę.

- Ratować Paryż, wiesz? - i zniknął z mojego pola widzenia.

Pierwszy dzień bycia super bohaterką pamiętałam ze najmniejszymi szczegółami. Szkoda tylko, że ta historia nie potoczyła się inaczej. Szkoda, że nie zakochałam się w Czarnym Kocie zamiast w modelu za którym ugania się połowa dziewczyn. Tego żałowałam najbardziej.

Popatrzyłam jeszcze raz na szczelinę w murze. Deszcz zamienił się w ulewę co świadczyło tylko o jednym. Będzie burza.

To tylko sen... || miraculousOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz