Jinchuuriki

642 69 95
                                    

Och, ten tekst jest tak stary, że nie zdziwiłabym się, gdyby był starszy od niektórych czytelników :-) 

Naprawdę dawno, dawno temu został napisany, ale mam nadzieję, że ten tekst-dinozaur dalej będzie się podobał.

*

Naruto Uzumaki stał nagi w swojej łazience, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Dolna część jego twarzy pokryta była pianką do golenia, w prawej dłoni trzymał maszynkę jednorazowego użytku. Niebieskie oczy, którym koloru zazdrościło samo niebo, oceany świata, a także niebieskie kafelki w jego łazience, promieniowały smutkiem.

Naruto Uzumaki nie czuł się zbyt dobrze. Tydzień temu on i grupa skrytobójców ANBU wrócili z bardzo ciężkiej misji. Naruto był ranny i osłabiony poprzez nieustanną walkę, więc trafił do szpitala. Wypisano go z niego dopiero przedwczoraj i przez dwie noce spędzone w domu gorączkował i ogólnie kiepsko się czuł. Dopiero dziś było z nim nieco lepiej, więc postanowił ogarnąć się i zjeść coś lepszego na mieście, bo odkąd wrócił ze szpitala żywił się tylko kanapkami.

Dokończył golenie, wrócił do sypialni, ubrał się ciepło i wyszedł.

Dzień był chłodny i ponury, zbierało się na deszcz. Naruto szedł główną ulicą wioski, głowę, na którą naciągnął kaptur pomarańczowej bluzy, miał pochyloną. Zmierzał do Ichiraku. Starał się nie zwracać uwagi na ludzi wokół niego, bał się ich tak samo jak oni jego. Wepchnął ręce głęboko do kieszeni i jeszcze bardziej się zgarbił, przyspieszając.

Naruto nie lubił Konohy. Nie lubił jej odkąd po śmierci Trzeciego, Hokage został ten parszywy drań, Danzo. Wtedy to Uzumaki został zabrany z drużyny siódmej i trafił na szkolenie do Korzenia. Wytatuowano mu na ramieniu Znak Liścia i przez trzy lata wbijano do głowy, że jest bronią, która ma chronić Konohę przed wszystkim, co złe. Zanim trafił do ANBU, czuł się dobrze. Znalazł przyjaciół, zaakceptowali go oni. Ale to wszystko się zmieniło.

Szkolenie, jakiemu został poddany i późniejsze misje, na które był wysyłany, jeszcze bardziej pogorszyły wszystko to, co myślano o nim w wiosce. Teraz nie był tylko wyrzutkiem, potworem, odmieńcem. Teraz był w ich oczach przerażającą maszyną do zabijania o czerwonych oczach. Maszyną która, zamieniając się w demona, którego w sobie nosił, siała tylko zniszczenie i strach. Takim go widzieli, mimo że on cały czas walczył za wioskę i za to, by w jej obrębie panował spokój. Jednak to się nie liczyło, bo był Jinchuuriki. Był bronią, istniał po to, aby walczyć. Według nich Naruto Uzumaki nie miał żadnych uczuć i nie miał do nich prawa. Najlepiej by było, gdyby zniknął.

To najbardziej dobijało blondyna. Myśl, że tak naprawdę to mógłby nie istnieć i nikomu nie zrobiłoby to różnicy. W wiosce było wystarczająco dużo shinobi równie silnych, co on. Poradziliby sobie bez niego. A on mógłby odejść... zniknąć...

Czasem myślał o ucieczce, ale zbyt dobrze był pilnowany i nie miał na to szans. Raz tego spróbował, chciał zbiec, zostawić Konohę, ukryć się gdzieś i już nigdy nie wrócić. Nieludzka kara, jaka go potem spotkała, wybiła mu z głowy wszelkie takie próby. Był Jinchuuriki, był już na zawsze przywiązany do tej wioski.

Dotarł do Ichiraku, w którym znajdowało się kilku klientów. Usiadł na jednym z wolnych stołków i ściągnął kaptur z głowy. Siedzący obok niego mężczyzna rzucił pieniądze na ladę i szybko wyszedł, nie skończywszy swojego ramen. Grupka geninów zaczęła pokazywać go sobie palcami, szepcząc coś między sobą, a potem oni również odeszli. W Ichiraku zostały, prócz niego, tylko dwie osoby – właściciel i siedzący przy drugim końcu lady Uchiha Sasuke, z którym Naruto był kiedyś w drużynie. Teraz nawet nie mówili sobie „cześć".

Jinchuuriki | SasuNaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz