Dzień jak co dzień. A przynajmniej tak się wydawało.
I kolejny dzwonek oznaczajacy dwudziesto minutową przerwę. Alex jak zawsze wyszła ostatnia z sali lekcyjnej. Dzisiaj nie miała ochoty z nikim rozmawiać, ale wiedział że to jest niemożliwe bo zawsze ktoś się przyczepi i będzie gadał czy tego chce czy nie. Dziewczyna dotarła na stołówkę gdzie było większość uczniów co trochę jej się nie podobało ale ona zawsze jest czujna. Tak ją uczono od samego początku, zawsze trzeba być czujnym nieważne gdzie się jest czy co się robi.
Usiadła przy jednym z wolnych stolików i zaczęła przeglądać swój zeszyt w którym były wszystkie informacje na temat zimowych żołnierzy jakie udało jej się znaleźć.
Czuła że ktoś za nią stoi, ale nie odwróciła się.
— Czego chcesz? – mruknęła zamykając książkę.
— O lalunia jednak umie mówić – zakpiła z niej dziewczyna, Emma. – Nic nie chcę, a może jedna chcę. Dawaj kasę – rozkazała i to był jej błąd, Alex bardzo nie lubi jak jej się rozkuje.
— Nie jestem twoim bankomatem – sykneła wstajac i obracajac się przodem do blondynki.
— Jak to nie jesteś, ale mniejsza o to pokaż co tam czytasz – powiedziała i wyrwała jej zeszyt z rąk, a jej koleżaneczki ją przytrzymał.
— Oddawaj to! – krzyknęła brunetka zwracając uwagę wszystkich uczniów i próbując się wyrwać bez użycia dużej siły.
— Wow ty masz jakąś obsesję na punkcie zimowych żołnierzy, ale niestety żyje tylko jeden więc większość co tu masz jest kłamstwem. Wiem bo też kiedyś mojego brata to interesowało – powiedziała na tyle głośno żeby wszyscy ją usłyszeli.
Alex już ledwo wytrzymywała, a złości aż z niej kipiała. Jej niebiesko zielone tęczówki automatycznie zrobiły się całe czarne. Emma wyskoczyła na jeden ze szkolnych stołow, i zaczęła czytać wszystkie jej teorie na temat super żołnierzy komentując jej rysunki które też były w tym zeszycie.
Alex już nie zwracała uwagi że jest tu dużo ludzie którzy na nią patrzą, wyrwała się od trzech trzymajcych ją dziewczyn które teraz już leżały napodlodze patrząc na jej dalsze poczynania. Dziewczyna wyskoczyła na ten sam stolik i próbowała wyrwać jej zeszyt ale tamta sprytnie go ukryła za plecami. Emma popatrzył na nią że swoim głupim uśmieszkiem ale gdy zobaczyła jej czarne jak smoła oczy już nie było jej tak do śmiechu. Alex nie hamowałam się już przed niczym, chwycił ją za szyję I podniosła lekko do góry przed co blondynka zaczęła sie dusić. W jej oczach można było wiedzieć złość i chęć mordu.
— Dalej jesteś taka pewna że nie ma ich więcej? – zapytała ją Alex bardziej zaciskając rękę na jej szyi.
W odpowiedzi usłyszała tylko szepty innych uczniów, niektórzy cofali się do tyłu a niektórzy nagrywali całe zdarzenie co jeszcze bardziej potęgowało jej złość. Dziewczyna wyrwała jej swój zeszyt i rzuciła pod nogi na stół. Wzięła zamach I uderzyla blondynkę z pieści w brzuch jednocześnie puszczając jej szyję tak że dziewczyna poleciała i uderzyła w ścianę za sobą, zostawiając w niej spore wgniecenie. Brunetka zaskoczyła ze stołu zabierając zeszyt i wkładać go do swojej torby która leżała obok. Wiedziała że to co zrobiła było głupie i też pewnie jadą tu już służby wojskowej i specjalne.
Wzięła swoją torbę na ramię i w tym momencie na stołowke weszło pięciu uzbrojonych żołnierzy mierzonych no niej bronią. Ale ona zawsze jest przygotowana tego też uczyli ją od małego. Żeby zawsze nieć przy sobie brona nie ważne jaką. Więc Alex wyciągnęła dwa sztylety zza paska i rzuciła się na mężczyzna którzy nawet nie zdarzyli nic zrobić i już leżeli nieprzytomni na ziemi. Później nie wiele myśląc wyskoczą przez okno, była na parterze szkołę więc upadek nie był z dużej wysokości. Od razu się podniosła i zaczęła biec przed siebie słysząc syreny radiowozów. Biegła tak szybko że normalny człowiek nie byłby jej dogonić.
Miała już przebiegać na drugą stronę drogi lecz zobaczyła coś co ja zatrzymało, mała dziewczynka stała na środku drogi trzymając w rączkach misia, miała brązowe włosy związane w dwa kucyki, a prosto na nią jechał samochód z dużo prędkością najprawdopodobniej jej nie widział. Też stanęła przed trudnym wyborem, uratować dziewczynkę i dać się złapać albo uciekać dalej i mieć wyrzuty sumienia że jej nie uratowała. Decyzja tylko sprawiała wrażenie trudnej, tak na prawdę Alex już wybrała.
Wbiegła na ulicę ukucneła przy małej zdezorientowanej dziewczynce i mocno przytuliła do siebie jedna ręką zaś drugą wystawiał w stronę pędzącego samochodu, który uderzył w nie z naprawdę ogromną siłą przez co z gardła starszej brunetka wyrwał się przerwźliwy krzyk. Auto zostało zatrzymane z sporym wgnieceniem z przodu, Alex z małą dziewczynka w ramionach zostały przesunięte może z dziesięć centymetrów. Nastolatka popatrzyła najpierw na samochód który był z przodu doszczętnie zniszczony, a potem wzrok przeniosła na mała brunetka po której twarzy spływała samotna łza, wytarła ją wolna ta sama ręką która zatrzymała auto i uśmiechnęła się do nie delikatnie.
W tym momencie wróciły do niej wspomnienia jak była mała i miała takie same kucyki zrobione przez tatę, jak bawiła się na placu zabaw z innymi dziećmi. Dziewczyna wstała na równe nogi patrząc na dziewczynkę z góry później przeniosła wzrok na zapłakaną kobietę stojąca na chodniku uśmiechnęła się do niej i popchała w jej stronę mała dziewczynkę która bez zastanowienia do niej podbiegła i mocna przytuliła. Alex patrzyła jeszcze chwile na tą scenę i dopiero po chwili przypomniała sobie że ucieka przed policją i wojskiem. Ale było że za późno, przyjechali. Otoczyli ją dookoła.
Dziewczyna spuścił głowę tak że włosy luźno spadały jej na twarz przez co nie było jej widać. Jedną ręką sięgnęła do torby, w czasie gdy z aut wojskowych wychodzili żołnierze z bronią, wyciągnęła z niej maske. Ale nie zwykła maskę, tylko taką jak mają zimowi żołnierze, patrzyła na nią przez chwilę i ubrała ją. Teraz było widać tylko jej niebiesko zielone oczy. Podniosła wzrok, około dziesięciu uzbrojonych mężczyzn stało dookoła niej i celowali w nią z karabinów. Przed nią stanął nie kto inny jak Kapitan Ameryka, a obok niego wylądował słynny Iron Man w swojej błyszczącej zbroi, na jego widok lekko się skrzywiła ale nie dala posobie tego poznać.
— Zostajesz aresztowana, za wielokrotne złamanie prawa. Nawet nie będę mówił za co bo spędzili byśmy tu cały dziec jak nie lepiej – pierwszy odezwał się Iron Man wyciągając nie wiadomo skąd kajdanki i podając je Kapitanowi, który tylko popatrzył nie niego z politowaniem ponieważ nie były to zwykle kajdanki tylko z czerwonym futerkiem.
Hejka
Sorry że wczoraj nie było rozdziału ale mój tato miał imprezę urodzinową i tak jakoś wyszło że nie miałam czasu wstawiać.
Pozdrawiam
1041 słowa
CZYTASZ
who I am? [winter soldier]
FanfictionGdy dwóch rosyjskich morderców połączy coś większego, poważniejszego i bardziej skomplikowanego, wiek nie ma znaczenia. Wtedy liczą się tylko oni. To jest opowiadanie o dwóch zakochanych w sobie zimowych żołnierzach, którzy wydostali się z sideł Hyd...