2

1.5K 168 371
                                    

Zwykle przez trudne sytuacje w rodzinie pomagali Georgowi przejść Karl, Alex, czasem Jack. Teraz, kiedy ich nie będzie, chłopak bardzo wątpił czy sobie poradzi na Florydzie w jednym domu z ojcem i macochą.

Może znajdzie tam wsparcie, kto wie.

George usłyszał przez głośniki w samolocie damski wysoki głos, mówiący o przygotowaniu się do lądowania. 

Chłopak przespał 6 godzin lotu, co było zupełnie w jego stylu, więc był średnio śpiący. Jednak cieszył się, że już wysiądzie z tego samolotu. Miał dość.

~~~~~~~~~

Nowy dom był dużo mniejszy od starego. Georgowi osobiście się nie podobał. Cóż narzekać, przynajmniej ma własny pokój, w którym są drzwi.

Pierwsze co zrobił po wejściu do nowego domu było rzucenie wszystkich swoich bagaży do pokoju. Potem położył się tylko na dosyć miękkim łóżku.

Jednak nie odpoczywał zbyt długo. Usłyszał na parterze głos ojca. Zapewne zdenerwował się na coś, albo kogoś. Chłopak powinien chyba uciekać.

Wstał do pozycji siedzącej, próbując usłyszeć o co dokładnie chodzi, ale już nikt więcej się nie odzywał. Zamiast tego rozległo się pukanie w drewniane drzwi od pokoju Georga. Wzdrygnął się, nie spodziewając się tego.

Amelia weszła bez żadnego pozwolenia.
- Posłuchaj, może chciałbyś iść się pobawić na zewnątrz, co?

- Nie mam dziesięciu lat.

- Super, wróć na kolację. - Kobieta wyszła nie zamykając za sobą drzwi. Po co mu drzwi, skoro i tak ich nie zamykają?

George westchnął z irytacją. Czyli nie ma wyboru.

Chłopak zwlókł się bardzo niechętnie z łóżka i skierował się do wyjścia z pokoju. Wyjdzie tylną stroną domu, żeby nie napotkać nikogo.

~~~

George chodził chwilę po osiedlu (zadupiu), na którym miał tylko dwóch sąsiadów, oddalonych o około pół kilometra.

Osiedle składało się z dwudziestu identycznych domów obok siebie wzdłuż ulicy.

Chłopak ocenił okolicę jako okropną.

Jedynym jej plusem były dwie huśtawki na wzgórzu. Były zapewne przeznaczone dla dzieci, ale w tym momencie George średnio o to dbał.

Z lekką niechęcią wspiął się na wzgórze, a kiedy już mu się to udało, usiadł na jednej z huśtawek i zaczął podziwiać widoki. Widział stamtąd swój "dom".

Zaczął się także zastanawiać nad szkołą. Gdzie będzie chodził, albo kogo spotka i czy w ogóle zostanie-

- Hej, to moje miejsce. - George w życiu się tak nie przestraszył. Odwrócił się gwałtownie i zobaczył zwyczajnego chłopaka.

- Jest jeszcze druga huśtawka - rzucił, trzymając dłoń na wysokości serca.

- Przestraszyłeś się? - Nieznajomy uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby.

George uniknął odpowiedzi na to pytanie, a chłopak usiadł obok niego na drugiej huśtawce.

Brunet starał się unikać kontaktu wzrokowego z chłopakiem, co było trudne, ponieważ przez cały czas przyglądał się Georgowi, wyciągając w tym samym momencie coś z kieszeni.

- Hm? - Blondyn trzymał w zębach papierosa, wyciągając całą ich paczkę w stronę Georga.

- Dzięki, nie palę.

Chłopak zmarszczył brwi.
- Musisz nie być stąd - powiedział niewyraźnie, szukając zapewne zapalniczki po kieszeni. - Cholera - mruknął.

- Dzisiaj się przeprowadziłem.

- Ooch to sporo wyjaśnia. - Wyciągnął z ust szluga i schował go. - Pewnie nie masz zapalniczki ani nic.

- No nie.

- Dream jestem, tak przy okazji.

- George - przedstawił się z uprzejmości.

- Wiesz, George, że życie jest niesprawiedliwe i bolesne?

- Aha - przytaknął. Zadziwiała go bezpośredniość Dreama. On sam nigdy nie będzie tak pewny siebie jak blondyn.

Chłopak westchnął i odchylił się lekko mrużąc oczy. - Zgaduję, że Anglia.

- Zgaduję, że tutejszy.

- Akcent mnie zdradził? Bo ciebie owszem.

George uśmiechnął się po raz pierwszy tego dnia. - Aha, zdradził.

Dream zaśmiał się lekko. George w życiu nie słyszał tak czystego śmiechu.

Chłopak zwrócił wzrok w stronę bruneta.
- Wiesz może, która jest godzina?

George zostawił swój rozładowany telefon w mieszkaniu.
- Niestety nie.

- Zazwyczaj oceniam porę po słońcu, bo matka się irytuje jak korzystam z telefonu. Także nie mam go zbyt często.

George pomyślał jak surowych rodziców musi mieć Dream.

- A twoja matka też jest taka?

- Mam tylko ojca.

- Szmaciarz?

George zaśmiał się cicho.
- Jeszcze jak.

- Mój też taki był, ale odszedł na całe szczęście. - Blondyn odepchnął się nogami od ziemi zaczynajac się lekko huśtać.

- Jak tu jest?

- W okolicy? Okropnie. Jest gorąco 24 godziny na dobę i przy okazji brzydko.

George zdążył się już przekonać na własnej skórze o tutejszych temperaturach.

- I jest jeszcze taki jeden typ, którego unikaj jak ognia jeśli chcesz żyć - rzucił blondyn.

- To znaczy? - George spojrzał na niego.

- Trudno powiedzieć. Jest... Szmaciarzem no.

Brunet widział, że chłopakowi trudno jest znaleźć słowa, żeby opisać tego "typa", więc zapytał o coś innego.

- Chodzi z tobą do szkoły?

- Szkoły? A, tak, chodzi. Do równoległej klasy. Ciśnienie mi się podnosi jak o nim myślę, to zwykła świnia. Będziesz chodzić do tej oddalonej o dwa kilometry?

- Jeśli to jest ta najbliższa szkoła, to tak.

- Nie życzę ci, żebyś trafił do tej samej klasy co on, serio.

Szczerze mówiąc, George miał nadzieję, że trafi do klasy z Dreamem.

- Jak się nazywa?

- Kto?

- No... Ten chłopak.

- A ten... Ogólnie mówimy na siebie przezwiskami, więc Technoblade.

~~~~~~~~~~~~~~

Dobra wrzucam drugi rozdzial XDD

e poznajcie Dreama :]

ogolnie to nie wiem czy nie będziecie musieli poczekać trochę na kolejny rozdział D:

𝑩𝒍𝒂𝒄𝒌 𝑩𝒐𝒐𝒕𝒔 || 𝐷𝑟𝑒𝑎𝑚𝑛𝑜𝑡𝑓𝑜𝑢𝑛𝑑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz