1. Cały on

29 1 2
                                    

Ostatni tydzień szkoły to jest czas, który najbardziej lubię bo  jestem bardziej gościem niż uczniem . Są imprezy nad  rzeką, wyjazdy z przyjaciółmi  i oczywiście wakacje.

Jedząc śniadanie wzięło mnie na przemyślenia .  Analizowałam  ostatni rok i uśmiechnęła się na myśl, że było tak dobrze. Byłam w szczęśliwym  związku, przynajmniej wtedy tak myślałam . Miałam dobre oceny co cieszyło moją mamę. Czasami mam wrażenie, że interesuje ją tylko i wyłącznie to  co jest w dzienniku i co mówią o nas inni. Nigdy się nie interesowała tym co ja lubię bo zawsze była ważniejsza praca. Fakt, była kobietą  sukcesu  ale nie mogła zapominać o własnym dziecku . Odkąd pamiętam zawsze wracając  z pracy znowu siadała do papierówki i znikała  tak na dobre, ciągłe telefony z biura, krzyki do słuchawki.  Czasami mam wrażenie, że jestem jej do niczego nie potrzebna.

- Ola pośpiesz się bo zaraz się spóźnimy a ja nie mam zamiaru oglądać  tych nadętych buców  widzących, że nie jestem  na czas na spotkaniu we własnej firmie .- z rozmyśleń wyrwała mnie mama , która wbiegła do kuchni z prędkością światła.

- Boże wyluzuj kobieto jeszcze mamy dobre 40 minut do tego twojego spotkania.-odpowiedziałam spoglądając na wyświetlacz telefonu. 

- Nie wyluzuj tylko szoruj po plecak bo nie będę na ciebie czekać i będziesz jechać autobusem. - pogroziła

- Jezu już idę.

Zeszłam z barowego  krzesła, wkładając do tylniej kieszeni telefon i podeszłam do zmywarki ,  wkładając  naczynia do środka , później  pofatygowałam  się do mojego pokoju, który znajdował się na pierwszym piętrze . Przekraczając próg  rzuciłam się na mój plecaka zgarniając i przy okazji paczkę papierosów i  schowałam je do  najmniejszej kieszonki  mojego plecaka z vans'a. Schodzę schodami na dół zobaczyłam  rodziców opściskujących się w kuchni. To był jedyny czas gdy widziałam mamę taką szczęśliwą jakby nie liczyło się nic na świecie. Stojąc już przy drzwiach, założyłam słuchawki na uszy i puściłam muzykę. Usiadłam na czarnej skurzanej pufie i nałożyłam swoje czarne nike na nogi. Przejrzałam się w  lustrze poprawiając przy tym swoją grzywkę ,  która była wybrykiem  podczas kwarantanny.

- Już gotowa ? Jedziemy? - nagle wyłoniła się mama zza ściany.

- Ta- odburknęłam.

Wyszłyśmy  razem i skierowałyśmy się na podjazd na którym stał biały mercedes AMG mojej mamy. Samo podwórko nie było jakoś duże ale za to było przystrojone pięknymi kwiatami i żywopłotami powycinanymi w kule. Przechodząc  przez jedną z alejek kierowałam się do samochodu gdy nagle do sąsiadów  podjeżdżał  samochód . Szłam dalej udając, że wcale mnie nie obchodzi boskie audi, z którego po chwili wyszedł wysoki brunet . To był Krystian jeden z najlepszych ziomeczków chłopaka który... właśnie który co, kim jest kolegą przyjacielem, sama nie wiem. Nagle z domu wyszedł Sebastian krzycząc coś do bruneta po tym jego dziwacznym języku, który chyba tylko on rozumie. Sebastian to mój najlepszy przyjaciel od zawsze, razem się wychowywaliśmy , ponieważ jego ojciec pracuje z moją mamą w firmie i nigdy nie ma czasu dlatego jako dzieci zawsze sami gospodarowaliśmy sobie czas . Ma około 170 cm ale i tak naśmiewa się ze mnie, że jestem niska. Ma blond włosy zawsze uczesane  w wysoką  grzyweczkę. Nie jest jakoś przystojny ale zdecydowanie nadrabia  humorem. Jest  od mnie o rok starszy  i chodzimy razem do szkół. W tym roku kończy szkołę a  mi został jeszcze rok tego piekła.

Gdy byłam już prawie przy nagle usłyszałam krzyk.

- Siema karzełku, dzień dobry pani Violu - krzyknął Sebastian w naszą stronę.

- Dzień dobry Sebastianie - uśmiechnęła się moja mama w bardzo życzliwy a zarazem sztuczny sposób.

- Wtykło jedziesz z nami do szkoły? -  zapytał blondyn.

Przemkowy rajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz