Part 29

5.6K 347 178
                                    



Marco POV

Wytarłem krew z dłoni i spojrzałem na lekko opuchnięte kostki.

- Wydajesz się wytrącony z równowagi? – Santi zaryzykował odezwanie się.

- A wnosisz to po? – spytałem, idąc do umywalki.

- Jesteś niecierpliwy. Zazwyczaj poświęcasz im więcej uwagi.

Nie miałem ochoty przedłużać niepotrzebnie przesłuchania.

- Zazwyczaj nikt nie wyrywa mnie w środku nocy z ciepłego łóżka, w którym leży naga kobieta.

- Usidlony? – zażartował.

- I kto mówi? – zmrużyłem oczy – Alicja manipuluje tobą, jak chce.

- Nie mam nic przeciwko. Ma głowę na karku. Kocha seks...

- I gdyby cię otruła, zrobiłaby to tak, żeby nikt się nie dowiedział. – dodałem, myjąc ręce.

- Too much credit. – zaśmiał się szyderczo.

Spojrzałem na niego z lekką ironią. Czyżby nie wiedział...?

- Zapytaj kiedyś Alicję o ojca jej dziecka i to jak znalazła się w rękach Patricka. – poradziłem z krzywym uśmieszkiem, wycierając dłonie do sucha – Ale do rzeczy. – sięgnąłem po telefon.

- Santini.

- Itchenko. – przywitałem się z prawą ręką Nikolaya.

- Co cię do mnie sprowadza?

Zapach krwi unoszący się w powietrzu nieco mnie dzisiaj drażnił.

- Nieoczekiwana wizyta rosyjskiego kółka leśnego.

- Kółko leśne ma wiele różnych oddziałów. – odparł spokojnym tonem. Wszedłem w aparat mojego telefonu i wysłałem mu zdjęcie. Czekając na odpowiedź, wpatrywałem się w wykrwawiającego się jednego z rusków. Zwisał nieprzytomny przywiązany do metalowego krzesła tuż nad studzienką dopływową w podłodze. Podobał mi się ten patent. Mniej sprzątania. W końcu Wania postanowił się odezwać. – Ilu ich odjebałeś?

- Sumie czy tylko ja? – przysiadłem na krawędzi umywalki.

- W sumie. – odparł, zaciągając z rosyjskiego. Robił tak tylko wtedy, kiedy się irytował.

- Dziesięciu.

- Gdzie? – nie ukrywał ciekawości.

- Florencja.

- Zadarliście z domem Romanova? – ewidentnie mi nie dowierzał.

- Mogę zapytać cię o dokładnie to samo. – odarłem, krzyżując kostki, żeby oprzeć się wygodniej – Ile osób wie o naszym małym układzie? Nie potraficie trzymać jadaczki za zębami?

- Nie mamy żadnego interesu, żeby tracić najlepszego dostawcę.

- Aż trudno uwierzyć, że zabłądzili tak daleko od domu, a wy nic nie wiecie.

Zaczynałem się powoli wkurwiać.

- Jakby to po angielsku powiedzieć... - zamilkł na chwilę i zapytał o coś w innym języku, ale nie był to rosyjski – nie jesteśmy sojusznikami.

- I jaki jeszcze kit chcesz nam wcisnąć? – parsknąłem – Romanov trzęsie rosyjskim drzewem a Dimitrij skacze z nim na skakance.

- Każdy z nas ma swoje małe sekreciki. Romanov rozumie tylko jedną walutę. – usiłował mnie oświecić oczywistym – Pieniądze.

Not My Name - Baleary tom #5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz