Sex(y) therapist | Taekook

11.4K 200 94
                                    

Siedzenie w poczekalni jeszcze nigdy nie było dla Jungkooka tak dziwnym doświadczeniem, jak tego pamiętnego dnia. Razem z nim było tam tylko jakieś małżeństwo, które i tak weszło do gabinetu po niedługim czasie, po czym już całkowicie został zupełnie sam. Pozostało mu wsłuchiwać się w odgłosy własnych palców uderzających w ekran telefonu, gdy cały w stresie przeklinał swojego przyjaciela, Hoseoka, że jakimś cudem namówił go na wizytę u seksuologa.

Okej, może i miał problem z częstym odwiedzaniem stron dla dorosłych, przy czym nieraz poświęcał swój czas przeznaczony na szczytniejsze cele, by zabawiać się samemu ze sobą. Także zdarzało się, że niemalże błagał swojego znajomego, Jaehyuna, żeby się nim zajął (co robił tylko sporadycznie i od niechcenia) czy nawet okazjonalne ciągał obcych mężczyzn na szybkie numerki, ale mimo to nie był gotowy na żadną wizytę u specjalisty. Problem nie leżał rzecz jasna w tym, że nie widział w sobie zalążków nałogu, ani że wstydził się rozmawiać o swojej seksualności. Był po ludzku nieco przestraszony, gdyż dał się namówić na to spontanicznie, więc był zupełnie nieprzygotowany, nie miał pojęcia czego oczekiwać, jak się zachowywać, co mówić.

W korytarzu panowała niemal martwa cisza, w której zdawał się słyszeć to, jak jego serce mocno bije ze stresu. Nie słyszał nawet najdrobniejszych odgłosów z gabinetu - przypuszczał, iż w celu zachowania intymności pomieszczenie zostało odpowiednio przygotowane i wyciszone. Czuł z tego powodu ulgę i jednocześnie dodatkowo go to przytłaczało, gdyż nawet nie wziął ze sobą słuchawek i był zmuszony siedzieć przez kilkadziesiąt długich minut w tej głuchej, martwej ciszy. Miał nadzieję, że w międzyczasie ktoś, tak naprawdę ktokolwiek przyjdzie, ale widocznie tylko on był na tyle rozgorączkowany i zbzikowany na punkcie nie-spóźniania się, a innych gabinetów na nieukończonym jeszcze piętrze nie okupował nikt inny. Umówieni ludzie raczej przychodzili parę minut przed wizytą, tylko on siedział tam jak głupi, sam nawet nie już wiedział jak długo i to jeszcze z własnej woli.

Gdy wreszcie owe małżeństwo zmaterializowało się w schludnie wyglądających drzwiach, Jungkook wzdrygnął się przestraszony. Od tamtego momentu siedział tam jak na szpilkach i obserwował jak dwójka pacjentów w średnim wieku opuszcza piętro, oczekując na wezwanie do pomieszczenia. I mało co nie spadł z krzesła, gdy nagle usłyszał własne imię i nazwisko wypowiedziane głębokim głosem, a w uchylonych drzwiach pojawił się seksuolog, który chwilę później ponownie zniknął za nimi. W stresie nie miał nawet odwagi spojrzeć w jego stronę, mimo że był ciekawy jego wyglądu.

Zerwał się sztywny z siedzenia, zerkając jeszcze w dół, na swój strój. Upewnił się, że jego czarna w drobne kropki, delikatnie prześwitująca koszula wpuszczona w dziurawe jeansy o tym samym kolorze układa się jak powinna, a także odpiął trzeci od góry guzik oraz poprawił prosty choker oplatający jego szyję. Lubił czuć się ładnie, schludnie i nieważne gdzie szedł, starał się wykrzesać z siebie jak najwięcej.

Moment później zajrzał nieśmiało zza ładnych drzwi, po czym szybko wszedł do środka i zatrzasnął je za sobą. Przez moment patrzył w dół, na czubki swoich sportowych butów na dużej podeszwie, potem na przytulny, prawdopodobnie mający za zadanie zapewnić komfort, stonowany wystrój pomieszczenia, w stresie zupełnie zapominając jak ma się zachować.

– D-dzień dobry – powiedział nieco zniekształconym przez lekki strach głosem, wreszcie spoglądając w stronę specjalisty, z którym był umówiony na wizytę.

Ten widok ani trochę go nie uspokoił.

Na niebrzydkim fotelu z beżowym obiciem siedział o dziwo młody oraz, co gorsza, nieziemsko przystojny mężczyzna o miodowych włosach. Do samego końca był święcie przekonany, że będzie mu dane rozmawiać z jakimś szpakowatym facetem w średnim wieku ubranym w tandetny sweter, z takim obrazem właściwie kojarzyło mu się imię Kim Taehyung. Na pewno nie oczekiwał, że będzie zupełnym tego przeciwieństwem - jego twarz była czymś, o czym Jungkook mógłby bez problemu napisać poemat na kilkaset słów, gdyż wyglądała zupełnie jakby wyszła prosto spod ręki samego Michała Anioła. Te perfekcyjnie wyregulowane, ciemne brwi, idealnie prosty nos, świdrujące oczy w kształcie ślicznych migdałów i finalnie pełne, niemoralnie ponętne wargi rozciągnięte w delikatnym uśmiechu mogłyby na spokojnie wpisać się w definicję perfekcji. Był do tego naprawdę pięknie zbudowany, miał szerokie barki i nosił ciemnozielony, niezwykle stylowy garnitur wraz z białą koszulą oraz bordowym krawatem, a na nosie zaś widniały prostokątne okulary o cienkich oprawkach, które dodawały mu zarówno dojrzałego seksapilu, jak i profesjonalizmu.

Bottom Jungkook OneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz