Odcienie szarości

72 4 58
                                    

Kolejny one-shot, w tym samym universum, co poprzedni. Iskender (Alev Alev)/Inci(Kayitdisi) - NedCer/BerBah

***

Iskender nie był pewien, kiedy to się zaczęło. Kiedy zaczęło nabierać aż takiego znaczenia. Kiedy zaczęło mu zależeć.

Ze wszystkich ludzi, których poznał, Inci była jedyną osobą w jego życiu, która nigdy go nie porzuciła.

Po tamtym wieczorze, spędzonym w barze nad kuflem taniego piwa, połączyło ich coś, co tylko w jego słowniku mogło zostać nazwane przyjaźnią.

Pierwszą noc spędziła w jego domu, w dawnym pokoju jego brata, gdyż jedyny pokój gościnny wciąż zajmowała Cicek. Cicek, która nie mogłaby być w większym szoku, że przyprowadził do domu kobietę, nawet gdyby tą kobietą była Arzu.

Nie przejął się wtedy. Nie poczuł satysfakcji. Nie poczuł niczego nawet wtedy, gdy poprosiła go na rozmowę i przeprosiła za ucieczkę po pocałunku, tłumacząc się szokiem, jednocześnie starając się za wszelką cenę dowiedzieć czegoś o dziewczynie, która przyprowadził do domu. Była zła, wściekła.

Zazdrosna.

A on nie był nie był w stanie określić tego, co czuł.

Prawdopodobnie nic. Otępienie. Wszechogarniającą nicość.

Ciemność, która powoli wkradała się do jego duszy jak powój rozprzestrzeniający się po zaniedbanym ogrodzie.

Następnego dnia Inci zbiegła po schodach, nieomal przyprawiając jego matkę o palpitację serca, Cicek o nieuzasadnioną irytację, a  jego o uśmiech. Pierwszy tego dnia, ale nie ostatni.

Po śniadaniu, na którego myśl nadal, nawet po latach, nie mógł przestać się uśmiechać, Iskender zawiózł Inci do pracy i nie zobaczył więcej tego dnia.

Ani następnego, ani kolejnego.

Zabrała swoje rzeczy i zostawiła mu wiadomość z podziękowaniem za gościnę.

Odezwała się tydzień później z informacją, że teraz ona może postawić mu piwo, bo udało jej się wyprostować sprawy na uczelni i mogła wrócić do akademika (wysyłając swoją, już byłą, przyjaciółkę i jej chłopaka za kratki pod zarzutem rozprowadzania marihuany na terenie kampusu).

Od tamtej pory widywali się regularnie, a Iskender po raz pierwszy w życiu miał przyjaciela. Prawdziwego przyjaciela.

Nie zostawiła go, gdy postawili mu zarzuty. Stała za nim na sali sądowej, gdy wydawali na niego wyrok, choć gdyby mogła, to pewnie trzymałaby go za rękę.

I odwiedzała go w więzieniu, w co drugą sobotę w południe, jak w zegarku. Od dwóch lat.

I nie pytała dlaczego zrobił, to co zrobił.  Wiedziała, że był winien i wysłuchała jego wersji, ale nie zadawała pytań, na które nie miał żadnej odpowiedzi.

Pewnego razu to on zapytał dlaczego. Dlaczego nie miało to dla niej znaczenia.

Powiedziała mu wtedy, że jej ojciec jest policjantem i że zawsze kieruje się literą prawa, ale jej wuj pracował jako ochroniarz, porzucając pracę w policji po latach wiernej służby. I to od niego nauczyła się, że nie wszystko jest czarne i białe, i że nie wszystko w życiu jest takie proste.

Opowiedziała mu, że gdy była w liceum, osoba, która zagrażała klientce jej wuja, odegrała się na nim i na jego rodzinie, gdy udało mu się uchronić przed śmiercią osobę, za której bezpieczeństwo odpowiadał.

Z ręki wynajętego zamachowca zginęła wtedy jej kuzynka i ciocia.

A jej wuj się zemścił, zgniatając tamtego człowieka jak robaka, którym był.

Ciche miejsceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz