2

484 54 8
                                    

O każdym z ich rodziny coś wiedziałam. Edward i Ally byli dumni ze swoich dzieci, a przynajmniej z większości. Chociaż, jak się ich słuchało, to nie do końca rozumiałam, z czego byli tak dumni. Bez obrazy.

Erica była najstarszą pociechą i była najbardziej samodzielna z całego klanu. Odcięła się od popularnej rodzinnej firmy i założyła własną. Specjalizowała się w kwiatach, więc jej bukiety zdobiły sale weselne najważniejszych ludzi na świecie. Nie zarabiała tyle ile E&E, ale była blisko tego sukcesu. Z Simonem była od ponad pięciu lat i nie planowali dzieci, choć Edward i Ally nad tym bardzo ubolewali. Z reguły była oschła, zasadnicza i mało rozrywkowa.

Gemma i Dylan byli bliźniętami. Mimo to, nie wydawali się do siebie podobni. Gemma była pracoholiczką i operowała centralą w Londynie. Była niezwykłym lizusem i starała się zyskać jak najwięcej w oczach rodziców. Oni sami mieli tego w pewnych chwilach dość. Razem ze swoim chłopakiem odwiedzali państwo Stylesów średnio trzy razy w miesiącu. Nie przepadałam za nimi, jednak nie miałam nic do powiedzenia. Dylan był natomiast wycofany. Wolał swoje towarzystwo, nie pchał się do biznesu i raczej nie utrzymywał regularnych stosunków z rodzicami. Był za to wybitnym informatykiem i jego aplikacje zdobywały ogromną popularność. Sam pozostawał skromny i cichy.

Najmłodszym z rodzeństwa był Harry. O Harrym ciężko było się czegoś dowiedzieć. Nie był pupilem, nie słyszałam też o jego osiągnięciach. Kiedyś przez przypadek podsłuchałam, że został zatrzymany przez policję, jednak powodu nie znałam. Mogłam się domyślić, że to czarna owca w rodzinie.

Siostra Ally - Doris była wysoko urodzoną i rygorystyczną kobietą. Była twardą tradycjonalistką i nie pozwalała na luzowanie zasad w manierach, kulturze i poglądach. Dla niej wszystko było czarno-białe i nie pozwalała na błędy. Ucinała konwersacje, nie wysłuchiwała, nie rozumiała. Z pewnością była przeciwieństwem pani Styles. Tak samo jak i mąż Doris - Frank. Frank był bardzo łagodną postacią. 

Edward Senior był niezwykle szarmancki i zachowywał się jak na dżentelmena starych czasów przystało. Był poukładany, lecz też delikatny i spokojny. Jak przemiły dziadek, który zawsze brał na kolana i opowiadał bajki. Tego typu człowiekiem był. Jego żona, Amanda, nie różniła się od niego. Była jego drugą żoną, ponieważ pierwsza zmarła, ale była cudowną i ciepłą osobą. 

Tak prezentował się klan Stylesów i nie sądziłam, że będzie mi dane poznać ich wszystkich. Tydzień z nimi brzmiał abstrakcyjnie i byłam ciekawa czy oni ze sobą wytrzymają dłużej niż jeden dzień. 


Gdy nadszedł moment, w którym mieliśmy wszyscy się spotkać na lotnisku w Los Angeles, zaczęłam się niepotrzebnie denerwować. Byłam pierwsza na miejscu i nerwowo tupałam nogą, czekając na swoich towarzyszy. Co jeśli pierwsza pojawi się Doris? Co jeśli ich nie poznam?

Odetchnij, Ellie.

- Ellie, kochana! - odwróciłam się i dałam swojemu ciału się rozluźnić, kiedy ujrzałam idącą w moją stronę znaną mi parę. Uścisnęłam każdego z nich i razem oczekiwaliśmy reszty. - Mam nadzieję, że nie dojdzie do żadnych spięć. Przynajmniej w samolocie. 

- Też mam taką nadzieję. Dylan mi opowiadał, że Gemma i Erica mają jakiś cichy konflikt. 

- Tak, a Harry znowu coś narozrabiał. - starsza kobieta westchnęła z żalem i pokiwała głową. Oboje wydawali się być przygnębieni tym spotkaniem. Nie tak powinni wyglądać rodzice, którzy zobaczą zaraz swoje dzieci. - O, idzie Doris z Frankiem.

- Jak ja jej nie znoszę.

- Edward! Uśmiechaj się i udawaj. - zaśmiałam się wraz z mężczyzną i wyprostowaliśmy plecy. Niestety, miałam już kontakt z siostrą mojej pracodawczyni, więc byłam przygotowana na ponowne stracie. 

distance || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz