Doctor obudził się na łóżku. Nie był do końca pewny, co się stało. Powoli zaczynał sobie jednak przypominać.
- O cholera... - jęknął, przypomniawszy sobie to, co myślał że się stało z Johnem. I w tym momencie go olśniło. - To nie mój głos... Czyli potwierdziły się moje obawy... Ale co z dzieckiem...?
- Nie ma już dziecka, Doctorze. - Spojrzał w stronę drzwi. Znajdował się w pokoju, do którego właśnie weszła Rose.
- Czy on...?
- Zregenerował się? Dopiero się przyzwyczajam... - Do pomieszczenia weszła kolejna osoba. Wysoki mężczyzna z długimi, czarnymi, kręconymi włosami, ubrany w skórę.
Doctor nie wierzył własnym oczom i bał się zapytać. W końcu jednak się zdecydował:
- John?
- Tak, to ja. Dalej nie bardzo rozumiem, co się stało... Mógłby mi pan to wyjaśnić?
- Ja, yyy... - zaczął Doctor, samemu nie bardzo wiedząc, co ma odpowiedzieć. Dla niego to też było nowe. Aby Władca Czasu zregenerował człowieka... Chyba że...
- Nie ma mowy! - do pokoju wpadł nagle ojciec Johna i odtrąciwszy syna na bok, rzucił się na Doctora. - Odwal się od mojego syna! - Zaczął go okładać pięściami z wściekłością na twarzy. - Zabrałeś mi żonę. Syna już mi nie odbierzesz...
- Przestań! - krzyknęła Rose, nie mogąc już na to patrzeć. - Pamiętaj, kto ci dał życie!
Na te słowa zaciśnięta pięść jej męża opadła. Spuścił wzrok. A następnie rozluźnił pięść i opuścił rękę.
- Tak, masz rację - Spojrzał na nową twarz Doctora. - Przepraszam cię...
- Nie masz za co. To, że dałem ci życie, nie rozgrzesza mnie z moich poprzednich lub następnych czynów. Tak samo, czy brutalnego ojca rozgrzesza fakt, że wydał na świat syna? I potem go opuścił? Robiłem w życiu różne rzeczy, których nie powinienem był robić. Rzeczy, po których nie powinienem już zwać się Doctorem. Pobłądziłem przez ten czas. Czasami wolałbym już zakończyć zwoje życie. Nie regenerować po raz kolejny. Ale to nie jest mój wybór. Co ma być, to będzie. Ja się mogę tylko starać, aby jak najlepiej wykorzystać moje życia. Co z tego wyniknie, to już inna sprawa.
- Rozumiem cię... Mimo że dawno nie doświadczyłem regeneracji i zasmakowałem życia Ziemianina, to pamiętam każdego z nich. I ty mi dzisiaj przypomniałeś te uczucia, które wiązały się z każdą kolejną zmianą. I więcej. Przypomniałeś mi, jaką stałość dawała ci ona - spojrzał na Rose, która uśmiechnęła się ze łzami wzruszenia w oczach. - Doctorze, wybacz mi i pozwól dać sobie ode mnie ten prezent wdzięczności. Ja przeżyłem z nią już parę ładnych lat. Pięknych lat. Teraz czas, abyś i ty miał tę szansę. A uwierz mi, ona nadal cię kocha.
Doctor nie wiedział co powiedzieć. Mąż Rose mówił szczerze. A w jej oczach dojrzał potwierdzenie jego ostatnich słów. Teraz i w jego oczach pojawiły się łzy, ale wdzięczności. Spojrzał na niego z uśmiechem i uścisnął z nim dłoń.
- Dziękuję ci bardzo - powiedział. - Nigdy ci tego nie zapomnę.
- Nie ma za co.
- A tak w ogóle...
- Tak?
- Jak mam się do ciebie zwracać? Doctor?
- Niee. Te czasy mam już za sobą. - Uśmiechnął się. - Mów mi po prostu John. John Smith.
Doctor roześmiał się radośnie. Przypomniały mu się czasy pracowania pod przykrywką.
- Pamiętam... Pamiętam. I młody to Jr?
CZYTASZ
Doctor Who: Dziedzictwo
Fanfiction14 Doctor ma się za chwilę zregenerować. Zmiana w czasie powoduje jednak, że otwierają się ściany innych wymiarów i TARDIS zostaje wciągnięty, do jednego z nich. Jak potoczy się dalej ta historia? Jest to opowieść fanowska.