Poranki w Londynie od zawsze bywały chłodne. Tego dnia wiatr walił drzwiami i oknami, a deszcz powolnie spływał po szybie jednego z okien znajdujących się w pokoju bruneta, którego z snu wyrwał głośny trzask, zwiastujący burze. Mieszkanie Harry'ego znajdowało się w mało zaludnionym obrzeżu Londynu, było tu parę domów i kilka mieszkań, takich jak to Harry'ego.
Brunet wstał no siadu i popatrzył wprost na okno, skupiając się na jednym punkcie. po chwili dalej lekko zaspany przetarł oczy. Za okien dobiegały kolejne hałasy wywoływane przez pioruny. Hałas z chwilą stał się głośniejszy lecz po chwili znów ucichł. Przez okno do pokoju wszedł Louis. Harry jak po poparzony wybiegł z łóżka i skierował się w stronę okna i przytulił niższego chłopak.
- Lou - brunet cicho załkał w ramie szatyna - burza.To byle jedyne słowa które zdołał usłyszeć niebieskooki. Z jego karmelowej grzywki spadały krople zimnego deszczu, ładujące prosto na koszulce Harry'ego okropnie ją przemaczając. Szatyn posadził Harry'ego na łóżku i owinął chłopaka kołdrą, po czym mocno go przytulił. Louis był mokry, zaczynając od przemoczonych skarpetkach kończąc na włosach z których końcówek dalej kapała woda, ale to nie odgrywało teraz nawet najmniejszej roli, ważny był Harry, chłopak który panicznie bał się burzy odkąd pamiętał. Gdy Harry był młodszy burze przesiadywał pod niebiesko-zielona kołdrą przytulając pluszowego, lekko już zniszczonego pieska. Podczas gdy jego mama opowiadała mu bajki o dzielnych rycerzach, ratujących małego lokowatego księcia, o anielskiej urodzie. Teraz jego rycerzem był Louis, który był zawsze, pojawiał się zawsze wtedy gdy loczek go potrzebował.
- Patrz kochanie - szatyn zakręcił jeden niesforny kosmyk brązowych włosów na palec i zachichotał. - Możemy spędzić romantycznie ten czas, zbudujemy zamek z koców tak by moja księżniczka mogła się schować.
Harry w ramionach Louisa wyglądał jak mała niesforna i przestraszona kulka loczków.
- Jestem tylko twoja księżniczka, nikt inny nie może tak na mnie mówić - mruknął pewnie młodszy - ty jesteś moim rycerzem Lou... - słowa wypowiadane przez chłopaka zostały przerwane przez delikatny pocałunek, przepełniony uczuciami, szatyn składał delikatne pocałunki na ustach Harry'ego tak jakby to miałby być ich ostatni wspólny dzień. Po chwili oboje się od siebie oderwali.
- To jak budujemy zamek czy chcesz porobić coś innego?
- Chce się z tobą całować już zawsze i tylko z tobą - po tych słowach, na policzkach zielonookiego pojawiły się ogniste rumieńce, chłopak wyglądał jak pomidor. - Przepraszam - wyjąkała - Ja nie chciałem tego powiedzieć to przez przypadek. Jesteś głupi Harry jesteś głupi - powiedział do siebie.
- Harry nie musisz się tłumaczyć, jesteś moim chłopakiem i przeszedłem z okna do okna, po to aby poprawić ci humor I sprawić by moje słoneczko nie musiało myśleć o tym co dzieje się za oknem. Więc możemy robić na co będziesz mial ochotę. - Niebieskooki złożył słodki pocałunek na nosku swojego chłopaka.
Nastała cisza
Było słychać tylko oddechy obu chłopców i ich równoczesne bicie serc. Ciszę przerwał Harry.
- Louis jesteś cały mokry, przeziębisz się. - Harry zaczął się wiercić - Pójdę zrobić ci herbatę. - chłopak próbował wydostać się spod kołdry, którą została owinięty. Czasami nienawidził Louisa za to że traktował go jak małe dziecko i to dosłownie. Harry był owinięty tak szczelnie ciepła kołdrą, że ledwo mógł się ruszyć. Czuł się jak małe dziecko owinięte w beciku, ale co się dziwić Louis ma zdecydowanie za dużo młodszych sióstr, na których trenował te jakże wspaniałe metody owijania kołdrą.
Louis zostawił na łóżku Harry'ego owiniętego i pozbawionego jakiegokolwiek ruchu. Szatyn podszedł do szafy młodszego i wyjął z niej t-shirt z logiem jakiegoś zespołu i lekko przydługie spodnie. Może i Louis był starszy, ale wzrostem to on nie grzeszył spokojnie mógłby się utopić w wielkich koszulkach chłopaka.
CZYTASZ
Storm Of One Heart
FanfictionLęk przed burzą, męczy Harrego od najmłodszych lat, ale sąsiad zakradających się przez jego okno każdego dnia, potrafi odgonić wszelkie czarne chmury, jednym uśmiechem. Lecz podczas tego burzowego dnia Harry zalicza malutka wpadkę dość niefortunną w...