CYTATY

625 35 12
                                    



– Czy ktoś przysłał cię z góry, żebyś spełnił moje życzenia? – zapytałam, uchylając jeszcze na moment powieki. Przez chwilę był zaskoczony, ale potem na jego twarz wjechał ten seksowny, zadziorny uśmiech. – No powiedz? Jesteś pieprzoną złotą rybką, czy jak? – wymamrotałam sennie. – Jesteś bardzo dobry w spełnianiu życzeń, wiesz? Najlepsze żarcie, tatuaż, bar z drinkami, które robią krzywdę i jeszcze wschód słońca...

*

– Stary, spójrz na nią. To pieprzona perfekcjonistka. Jej lakier do paznokci kosztuje więcej niż twoje wszystkie ciuchy, ma zawsze idealnie wyprasowane ubrania i założę się, że podkreśla tematy w zeszycie na kolorowo. SPECJALNYMI flamastrami.

– No i co w związku z tym? – zapytałem głupio, nadal zapatrzony w Ivy gadającą z koleżankami.

*

Była za dziesięć ósma, a ja leżałem i wpatrywałem się w brudny sufit.

Nie, to nie była wina ojca. To wszystko przez pieprzone widmo, które nawiedzało moją głowę, ledwo zdążyłem zamknąć oczy. To widmo nazywało się Ivy Collins, pachniało watą cukrową, miało pieprzyk nad prawym obojczykiem i najbardziej niebieskie oczy, jakie w życiu widziałem. Nie tak sobie zaplanowałem tę noc. Ta dziewczyna była jak mocna dawka kofeiny rano. Na samo jej wspomnienie mój puls przyspieszał.

*

Tym sposobem zapomniałem o Ivy Collins. Podziwiałem ją tylko od czasu do czasu, tak jak dziecko podziwia zabawkę na wystawie w sklepie.

Na początku im bardziej wiesz, że jej nie dostaniesz, tym bardziej jej pragniesz. To taka mała obsesja. Oglądasz upragnioną rzecz z przyciśniętym nosem do szyby. Ale z czasem twój zapał spada i zadowalasz się nędzną podróbką. Może to nie oryginał, ale przynajmniej jest realna i możesz ją mieć od razu. Tak właśnie było ze mną. Inne dziewczyny nie mogły równać się z nią, ale były na wyciągnięcie ręki. Zawsze chętne, z mojego świata i na moim poziomie. Miały podobne życie i podobne problemy. Mogliśmy wspólnie ponarzekać na parszywą rzeczywistość, a potem uprawiać seks, by choć na chwilę o wszystkim zapomnieć.

Z czasem Ivy stała się tylko mglistym wspomnieniem. Wyidealizowaną zjawą, która coraz rzadziej grała główną rolę w moich erotycznych snach. Skończyłem szkołę, a w Huntley było wiele innych dziewczyn. Zapominałem o niej.

*

Mimo to chciałem porwać ją na jedną noc, pokazać wszystkie niegrzeczne rzeczy i miejsca. Miałem ochotę zostawić rysę na jej idealnym życiu. Nie chciałem z nią flirtować ani myśleć o niej o dziesięć po ósmej następnego dnia. No cóż, nie wszystko toczy się w życiu tak, jak wcześniej założyliśmy.

*

A jednak dobrze się stało, że do niczego między nami nie doszło. Mierzyłem wysoko, ale byłem realistą. Nie ścinałem ostrego zakrętu, jeśli nie wiedziałem, co czai się za rogiem. Nie tatuowałem wzoru, jeśli był zbyt skomplikowany jak na moje umiejętności. I nie zajmowałem się dziewczyną, która była z kompletnie innego świata.

*

Stokrotki są w porządku. Jeśli czerwone róże są zajebiste, to stokrotki biją je na głowę swoją przezajebistością. Prawda jest taka, że róże są przereklamowane, banalne i oklepane. Jutro poszukam stokrotek. W styczniu. Miłość jest jednak szalona.

*

Ma trzy pieprzyki na szyi. Jeden pod płatkiem ucha, drugi tuż pod linią szczęki, a trzeci pod prawym obojczykiem. Gdyby była moja, przesunąłbym po nich językiem po kolei, zaczynając od tego przy uchu, łącząc je wszystkie niewidzialną linią...

*

Całował mnie z pasją, tak zapamiętale, jakbym była upragnionym shotem tequili, pomiędzy szczyptą soli a kwaśną cytryną. Po chwili przerwał pocałunek, spoglądając na mnie oczami szaleńca, który właśnie zdał sobie sprawę, że zrobił coś nierozważnego. Szybko oparł się o zagłówek kanapy i znów gapił się w ekran telewizora.

*

Jej imię pasowało do niej idealnie. Była jak bluszcz. Kiedy już wydawało mi się, że się od niej uwolniłem, wspomnienia jej oczu, zapachu i jej piegów powracały. Nie dawały mi spać i zatruwały mnie od środka. Poison Ivy.

*

Dziewczyny miały być czymś w rodzaju tabletki uśmierzającej ból po Ivy. Albo raczej zamiennikiem mojego ukochanego narkotyku, do którego aktualnie nie miałem dostępu.

Jeśli Ivy była najczystszą kolumbijską koką, to one były marną mieszanką średniej jakości zielska z jakimś chemicznym syfem. Nie uzależniały, nie sprawiały, że świat wirował. Podczas rozmowy z nimi serce nie biło szybciej i nie rozszerzały się źrenice. Marny zamiennik. Nic więcej. Rzuciłem to więc w cholerę.

*

– Co? Nie chcesz mojego dobra? Przecież właśnie dlatego mnie zostawiasz – przerwałam mu, kładąc palec na jego ustach. Wziął go między swoje zęby i delikatnie przygryzł. Już jest mój. – Chociaż raz zachowaj się jak mężczyzna, a nie jak dupek i spraw, żebym była szczęśliwa – szepnęłam, przyciskając się do jego twardego ciała.

– Będziesz tego jutro żałować. Będziesz płakać, Ivy. – Jego głos brzmiał jak ostrzeżenie, a jednak zbliżył swoje wargi do moich.

– Poważnie? A ja myślę, że wyczerpałam już limit łez przeznaczonych na ciebie. Zostały mi już tylko orgazmy.

*

Jeśli Bóg siedzi obok ciebie, powiedz mu, że jednak pogadamy później. Teraz muszę jechać jeszcze szybciej, zmylić ich, zmienić trasę, cokolwiek. Jeśli jednak mi się nie uda... widzimy się niedługo, mamo.

Rider CYTATY (premiera sierpień 2021)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz