Rozdział 13

669 16 0
                                    

Przez dłuższą chwilę staliśmy wtuleni. Ale później, kiedy Konrad dał nam znać, że sprawa załatwiona, to wróciliśmy do kawiarni. Bartek nic nie mówił, ja zresztą też, nawet Konrad się słowem nie odezwał.

Ja natomiast, żeby zająć czymś swój umysł, to skupiłam się na swojej pracy. Co jakiś czas zerkaliśmy na siebie z Bednorzem. Było mi głupio odnośnie tej sytuacji. Wiedziałam, że powinnam coś powiedzieć, jakoś nieco bardziej wyjaśnić swoją reakcję, ale po prostu nie wiedziałam co mogłabym jeszcze dodać. Co jak co, ale ta sytuacja była na prawdę trudna do wytłumaczenia. A ja sama nie wiedziałam jak się, za to zabrać. Zresztą nie chciałam chyba opowiadać nikomu o tym wszystkim. Wiedziałam, że Bartek nie jest w pewnym sensie nikim, ale jakoś nie potrafiłam nic z tym zrobić.

- Jestem! - krzyknął nagle zdyszany Artur.

Przez chwilę wpatrywałam się na niego nie rozumiejąc całej sytuacji. Nie ogarniałam o co mu chodzi, dopiero po chwili załapałam co się dzieje.

- W porę, jak zwykle Szalpi - zmierzyłam go wzrokiem.

- Przybiegłem najszybciej jak mogłem - powiedział patrząc na mnie.

- Co jest? - zapytał Bartek, który nagle pojawił się przy ladzie.

- O cześć stary, a Ty co tu robisz? - chłopak przywitał się z nim, patrząc raz na niego, a raz na mnie.

- A wpadłem na kawę - odpowiedział mu przyjmujący.

- Na kawę? - powiedział śmiejącym się głosem chłopak. Widać było, że Bartek nie rozumie o co mu chodzi. Ale ja od razu załapałam, więc go szturchnęłam, kiedy obok niego przechodziłam.

- Zignoruj go - machnęłam ręką - Gada głupoty, jak zwykle.

- Pisałaś do mnie - chłopak wskazał na swój wyświetlacz.

- Sytuacja opanowana, dzięki chłopakom - tu wskazałam na mojego kolegę z pracy i na siatkarza.

- Że co? - zdziwił się patrząc raz na jednego, a raz na drugiego.

- Nie dziw się kolego, a teraz chodź na chwilę - złapałam chłopaka za rękę - Przepraszam - w tym momencie pociągnęłam Artura za sobą.

- Zawaliłem, wiem o tym - chłopak wyrzucił ręce w powietrze.

- Dobra, to teraz nieważne - Artur bacznie się we mnie wpatrywał - To nie, to mnie teraz martwi.

- A co? - zapytał, a następnie po chwili dodał - To, że Bednorz wie?.

- Co wie? - tym razem, to ja zapytałam - Nic nie wie, czaisz? - chłopak spojrzał przez chwilę za moje ramię, więc ja powędrowałam wzrokiem, w to samo miejsce co mój przyjaciel. Bartek stał i wpatrywał się w nas. Chwilowo nasze oczy się spotkały. Ale już po chwili wróciłam wzrokiem do chłopaka stojącego przede mną - On jest teraz moim najmniejszym problemem - ukratkowo wskazałam ręką na Bednorza.

- Skoro on jest najmniejszym, to co jest największym problemem? - zapytał Artur.

- To, że on wie gdzie mnie szukać - chłopak momentalnie się spiął. Wiedział, że miałam rację. Bo skąd mój ojciec miał wiedzieć gdzie pracuję. Przecież mu o tym nie mówiłam. Odkąd wyjechałam na studia nie utrzymywałam z nim żadnego kontaktu.

- No, to mamy problem - przyjaciel spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem.

- No troszkę spory - wypowiedziałam, po czym po chwili dodałam - Chyba.

- Czekaj, chwila - na twarzy chłopaka malowało się niezrozumienie - Kto z nim rozmawiał?.

- Konrad - odpowiedziałam.

- Serio? - zapytał zdziwiony.

- Tak, ale go nie poznał - Artur na moje słowa otworzył szerzej oczy.

- Jjjaaakkk? - zapytał bardzo powoli - Przecież on go zna.

- No wiem właśnie, ale go nie rozpoznał - zerknęłam przelotnie na przyjaciela - Nie ważne, ważne, że już po.

- No tak, ale zapewne jeszcze tu zawita - tego właśnie się obawiałam.

- Konrad powiedział mu, że pojechałam do domu, więc może da sobie spokój - Artur patrzył na mnie sceptycznie.

- Albo pojedzie do domu i wróci tutaj. Albo wcale nie pojedzie - słuszna uwaga.

- Racja, ale... - i tu chwilowo przerwałam - Kurde, no nie chcę przez, to przechodzić jeszcze raz - przyjaciel podszedł do mnie i chciał mnie przytulić, a ja lekko się odsunęłam - Nie tu, oni patrzą - bardziej chodziło mi o Bednorza, niż o Konrada, który znał moją sytuację lepiej, niż ktokolwiek inny.

- Okej, chodźmy - razem z Arturem wróciliśmy do reszty.

Mój przyjaciel usiadł z przyjmującym przy jednym stoliku. Natomiast ja i Konrad zajęliśmy się swoją pracą. Na szczęście nikt o nic nie pytał, a zwłaszcza Bednorz i byłam mu, za to wdzięczna. Chłopak od czasu do czasu zerkał na mnie. Wpatrując się we mnie bardzo czujnym wzrokiem, jakby chciał coś wyczytać z mojej twarzy. Może próbował zrozumieć zaistniałą sytuację, albo sprawdzić czy wszystko ze mną w porządku, jak on, to mówi.

Sama już nie wiedziałam co myśleć o tym wszystkim. I, to może moje własne myśli mnie w tym momencie zgubiły. Bo przez nie się potknęłam, tym samym tracąc równowagę. I zapewne wylądowała bym na podłodze, gdyby ktoś mi nie pomógł. A moim wybawcą oczywiście okazał się Bartosz Bednorz, który złapał mnie w ekspresowym tempie. Chłopak bacznie się we mnie wpatrywał, z kolei ja mocno ściskałam dłonie na jego bluzie. Czułam jak jego czujny wzrok przeszywa mnie na wylot, nie mogłam się ruszyć pod wpływem jego spojrzenia. Głośno przełknęłam ślinę i spojrzałam w jego oczy, w które dotąd nie patrzyłam. Widziałam jak badają każdy centymetr mojej twarzy. Chłopak swoim spojrzeniem wywołał u mnie ciarki, które nie uszły jego uwadze. Bo po chwili uśmiechnął się, po czym utkwił swój wzrok na moich ustach. Czułam, że, to nie może skończyć się zbyt dobrze.

-----------------------------------------------------------

Hejka, mamy kolejny rozdział. Trochę się w nim zadziało. Zostawcie coś po sobie. Dajcie koniecznie znać czy wam się podoba.

Miłego dnia :)

Iskra // Bartosz Bednorz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz