-',⟨Rozdział pierwszy⟩,'-

52 13 37
                                    

Obudziła się pod drzewem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Obudziła się pod drzewem. Na jakiś polach otoczonych drzewami. Dzień chylił się ku końcowi, a na dworze było coś ciepło. Kwiaty kwitły, więc było coś koło kwietnia lub maja. Samo drzewo dawało przyjemny cień.

- To raczej nie jest mój pokój. - stwierdziła podpierając się na łokciach. W odległości kilku metrów ujrzała mostek nad małą rzeczką w której odbijało się lekko pomarańczowe słońce.
- Może ja w krainie czarów wylądowałam? Może jak Alicja za chwilę się obudzę? - zastanowiła się na głos. Wszystko wydawało jej się dziwnie znajome i obce. Jakby dostała deja vu. Dotknęła swetra jaki miała na sobie. Jasnoniebieski, nie neonowy, sweter, a pod tym biała koszula. Niżej zauważyła czarne lekko poprzecierane spodnie oraz czerwone trampki. Wszystko jak dotykała czuła wyraźnie. - Tak to napewno sen - powiedziała z niewielką pewnością siebie. Miała sny gdzie czuła obiekty z materiału jakby istniały. Taka rzecz nie była niespodziewana.

Jednak nigdy nie poczuła szponów drapieżnego ptaka, aż to teraz. Leżąc tak na jej ciemnoblond włosach wylądował sokół. Instynkt panikary się uaktywnił. Podniosła się szybko i zaczęła zrzucać ptaka ze swoich włosów. Samo szare stworzenie zaczęło trzepotać skrzydłami zaplątując się we włosy.

- Złaź! - krzyknęła nie wiedząc jak reagować. Jej charakter chciał się z jednej strony śmiać, a z drugiej strony się denerwować. Po tych słowach sokół się rozplątał się z jej włosów zdejmując jej kitkę oraz rozpuszczając włosy do ramion. Zniknął za drzewem. Przez chwilę morskooka odetchnęła z ulgą, jednak zaraz zza drzewa wyjawiła się ruda dziewczyna obsypana piegami na policzkach. Cała była w małych gałązkach i liściach. Miała na sobie białą duża koszulkę, na tym rozpinaną niebieską kurtkę oraz dres z bliżej nieokreślonym kolorem, bo taki był brudny. Odcień błękitu był podobny, jak nie identyczny do swetra zaatakowanej.

- Nadia ja wiem, że dbasz o fryzurę, ale bez przesady - powiedziała opierając się o pień drzewa śmiejąc się z zmrużonymi oczami.
- Ja nie jestem Nadia - zauważyła szukając gumki do włosów.
- Dobry żart Nad... - otworzyła granatowe oczy przerywając. Teraz zauważyła różnice. Nadia posiadała zielone oczy, a nie niebieskie z mieszanką owego koloru oraz, że pomylona ma inny kolor włosów. Bardziej wyblakły niż żółtawy lecz nadal naturalny odcień Nadii. - Nie jesteś Nadią. Sory za zamieszanie. - powiedziała zakłopotana uciekając od niej.

Wtedy do niej dotarło. To nie jest kraina czarów czy też sen. Wszystko nabrało sensu. Cała sceneria, dopiero zauważony w tle zamek, ta dziewczyna, znikający sokół zaraz przed nią, nawet strój jaki dostała.

Znalazła się w Fiocaleusie. Polskiej szkoły magii i stalkerstwa jak to zwykło się mawiać. Stała tu. Zaraz po tym jak chciała o tym jak najbardziej zapomnieć.

-',✧,'-

☒ » Uratować to co kochasz || FiocaleusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz