Rozdział 3

158 8 0
                                    


Cofnęłam i publikuję, bo coś mi w poprzedniej wersji nie pasowało. Enjoy!


Ah tak.

Pisząc i myśląc o niej, o tym jak bardzo Pani Profesor pobudza moją wyobraźnię, zapomniałam o sobie. I to tak totalnie. Chyba rzeczywiście, za bardzo się nakręciłam.

Powinnam przedstawić się oficjalnie, ale hej, jestem tylko Dominika. Dominika Błazińska. I uważam, że ani imię, a tym bardziej nazwisko, nie określają, kim jestem. Nienawidzę nazwiska, które jak większość dzieci w naszym kraju, odziedziczyłam po ojcu. Poza tym "dostałam" od niego jasną cerę, którą fatalnie się opala, niezbyt ładną twarz i co najgorsze - nos. Serio, mój nos wygląda jak kartofel, jest ogromny, taki na pół twarzy. No dobra, może przesadzam, ale go nie znoszę.

Nie będę się rozpisywać na temat tego, jak długie są moje blond włosy, ani, że co jak co, ale sylwetkę mam super, serio. Uważam, że wygląd nie jest aż tak ważny. Co innego wygląd Kornelii. Pani Korneli oczywiście.

Poznacie mnie bardziej z każdym rozdziałem, bo co jak co, ale wygadana to jestem.

Chociaż... gdy zamkną się drzwi staję się bardzo cicha i skromna, w co oczywiście nikt nie wierzy. Mam wielu przyjaciół, ale tylko dwie najlepsze przyjaciółki, Monikę i Alę, z czego Ala jest z klasy równoległej, a z Moniką "siedzę" w klasie.

I to dobrze, że z Alą widzę się na rozszerzeniach jedynie, wiecie jaka ona piękna? Niziołek z niej, ale przeuroczy, ma czarne włosy za ramiona, ciemne oczy, duże, malinowe usta i taka z niej szczuplizna, cudna. Nie było jeszcze osoby, która by się za nią nie obejrzała, gdy idzie ulicami naszego miasta.

Monika zaś...

- Domi, patrz jak idziesz - roześmiała się Monika.

Tak, właśnie ona czekała na mnie pod salą. Gdy ja próbowałam opowiedzieć więcej o sobie.

I znowu, zamiast z nią rozmawiać oddaję się moim myślom, super. Chwila ciszy. Niezręcznej. Która skończy się za 3...2...1...

- Gadaj, co Ci powiedziała nasza jędza - Monia była bezpośrednia. Co z tego, że dopiero zamknęłam drzwi od sali polonistycznej i p. Kornelia mogła nas usłyszeć. Walić.

- Kazała mi się wziąć w garść czy coś.

- A zaproponowała pomoc?

Przecząco obróciłam głowę.

- No oczywiście, hetera jak zwykle. Nie zwraca uwagi na nic tylko stopnie, ani na zajebiste osoby, ani na to czy Ci się sytuacja życiowa nie pogorszyła, że też kuźwa jesteś człowiekiem i...

Monika coś jeszcze mówiła, ale nie do końca słuchałam. Próbowałam sobie przypomnieć nasz plan.

- Ej Moni, co mamy teraz?

- ... jaką masz wiedzę. Czekaj, co? A, lekcja. No to biolka rozszerzona. Czy Ty słuchałaś, co ja mówiłam? - Ta dziewczyna była lekko z innego świata. Jeszcze się o tym przekonacie.

Uśmiechnęłam się tylko do niej i już miałam zaciągnąć ją pod salę biologiczną, gdy nagle otworzyły się drzwi. O które się prawie opierałam. Oczywiście, od polonistycznej, jakżeby inaczej. I to z takim impetem, że mocno się zachwiałam, po czym gdyby nie osoba, która złapała mnie za talię, runęłabym na posadzkę jak długa. Choć byłam niska.

Nie, ręce, które były na mojej talii nie należały do pani Kornelii, tylko do Moniki.

- A wy dziewczyny co tu jeszcze robicie? Dzwonek już powinien dzwonić, a o ile dobrze wiem, nie mamy dziś drugiej godziny.

- Yyyy no tak, my ten no - nie mogłam się wysłowić.

- Dominika chciała powiedzieć, że już idziemy proszę pani - wskoczyła mi w słowo Monika, próbując popchnąć mnie, bym poszła, a nie stała jak kołek. Więc się ruszyłam powoli.

Polonistka za to nie skomentowała już sytuacji, wyminęła nas i ruszyła na swoich cudnych nogach do pokoju nauczycielskiego, a my w pośpiechu pobiegłyśmy pod salę biologiczną. Oczywiście spóźnione.

Nie mogłam się kompletnie skupić, ani na biologii, ani na kolejnych lekcjach. Myślałam tylko o Kornelii. W końcu, gdy zadzwonił upragniony dzwonek po ostatniej lekcji, zerwałam się jak najszybciej mogłam. Tak, prześladuję ludzi i wiem, że polonistka powinna również skończyć lekcje, więc może zdążę jeszcze rzucić na nią okiem na korytarzu. Bo jakoś po "incydencie" w klasie i przed, nie widziałam już jej.

Niestety, jedyne co zauważyłam to czerwone auto polonistki, którym wyjeżdżała ze szkolnego parkingu. Pewnie wypuściła klasę chwilę wcześniej, albo po prostu ja za wolno chodzę. Eh, tak to jest, kiedy polonistyczna jest na dole, a sala od matmy na 2 piętrze szkoły. 

Po chwili doszła do mnie Monika, a zaraz za nią Ala, którą odprowadziłyśmy na przystanek autobusowy. Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym każda z nas udała się w stronę swojego domu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 09, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Od początku...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz