Aiden POV
Kiedy Dev potwierdził szczegóły wydostania nas z tej dziury, wpadłem na dodatkowy pomysł jak zetrzeć Stefanię z powierzchni ziemi. Permanentnie. Miałem przynajmniej czterech świadków, że we trójkę wiedliśmy do małego prywatnego samolotu. Odlecieliśmy, trzymając się poniżej radarów. Każdy z nich widział kulę ognia, w jaką zamienił się samolot w minutę po starcie.
Trzymałem Lucę i Stefanię na lekach, aż nie wysiedliśmy na Balearach. Dmuchanie na zimne. Na lotnisku czekały na nas dwie karetki. Wybudzono ich oboje w szpitalu. Dziewczyna dostała pokój obok Margo. Jedyne, o czym teraz marzyłem, to żeby się wyspać. Pielęgniarka Margo, Teresa, zaglądała do nas co godzinę. To właśnie jej ciepły głos mnie obudził.
– Dzień dobry.
– Kim jesteś? – w głosie Stef był autentyczny strach. Zaczęła kaszleć. – Gdzie jesteśmy? – usiłowała się podnieść, ale znów dopadł ją kaszel – Gdzie jest Aiden? – wydusiła z siebie czerwona jak piwonia.
Wstałem z kanapy, na której drzemałem jeszcze chwilę temu. Spojrzała na mnie i widziałem, jak odetchnęła z ulgą. Pielęgniarka tylko rzuciła na mnie okiem.
– Nazywam się Teresa. Jesteśmy na Balearach. – wskazała palcem na mnie – Aiden jest tutaj. Czekał, aż się obudzisz. Zostawię was samych, będę obok.
Rozkasłała się na dobre. Popchnąłem ja do pozycji siedzącej i pochyliłem do przodu, klepiąc delikatnie po plecach. Po długiej chwili oddech wrócił do normy. Miała załzawione oczy i mocno zaczerwienione policzki. Moja śliczna.
– Jak się czujesz? – spytała, patrząc na mnie, a łzy spłynęły w dół. Otarła je niecierpliwie.
– W porządku. – odgarnąłem srebrne pasemko z policzka – Ty będziesz tu jeszcze przez parę dni dostawać antybiotyki. Luca leży na sali obok. Jest stabilny i narzeka.
– Margo wróciła z Moskwy?
Spodziewałem się tego pytania, ale nawet jak już je zadała, nie miałem ochoty odpowiadać. Ona i Marco wrócili w nocy. Chociaż wrócili to za dużo powiedziane.
– Tak, wczoraj w nocy.
Całe piętro szpitala było do naszej dyspozycji. Każde wejście obstawione a personel zajmował się tylko pacjentami, którzy przylecieli w ciągu ostatnich dni. To się pewnie zmieni za parę dni. Na razie mieliśmy przypadki, które wymagały stałego pobytu pielęgniarki i lekarza w zasięgu wzroku.
Margo była w stanie krytycznym a lekarze dawali jej marne szanse. Przynajmniej na razie. Akcja serca zatrzymała się tuż po przylocie i reanimował ją jeszcze personel z latającej twierdzy w drodze z lotniska. Natychmiast trafiła na stół operacyjny. Okazało się, że to kolejny krwotok wewnętrzny.
Widziałem, jak Marco miotał się po korytarzu w bezsilnej frustracji. Potem do poranka rozmawialiśmy z Patrickiem i Adamem o tym co się stało w Stanach i w Moskwie. Co dziwne Mike i pani ambasador Diania Carmichael z Inc byli z nami cały czas. Margo obiecała jej coś, a ta zamierzała wyegzekwować, nawet jeśli będzie musiała okupować Baleary przez najbliższe miesiące.
Stefania zaczęła się rozglądać, jakby czegoś szukała, wyrywając z rozmyślań.
– Mój telefon? – spytała, łapiąc mnie za rękę.
– Musiałem go zniszczyć.
– GPS?
– Tak, ale okazało się, że jednak chodziło o ten, który masz w sobie.

CZYTASZ
Not My Name - Baleary tom #5
RomanceZemsta smakuje najlepiej jeśli jest serwowana na zimno. Przemyślana. Przygotowana. Mój brat stworzył mnie z niczego. Ukształtował na swój chory sposób. Nikt nie wie, jak naprawdę wyglądam. Ani jak się nazywam. Odradzam się jak feniks z popiołów i t...