Part 45

5.2K 343 174
                                    



Marco POV

Na lotnisku w Syrakuzach czekali na mnie ludzie od Ferro i on osobiście. Zabrałem swoich najlepszych paru zaufanych współpracowników, którzy teraz przerzucali sprzęt z samolotu do aut. Tym razem towarzyszył mi też Darius razem z Alessim. Massimo przywitał się z nami, zanim nie spuścił bomby.

– Nie mam dobrych wiadomości. – oświadczył, chowając dłonie do kieszeni – Adres, który mi podałeś, został wczoraj zrównany z ziemią. A dokładniej spalony doszczętnie. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, strażacy dogaszali pożar.

– Kurwa! – warknąłem pod nosem. Czemu nic ostatnio nie szło tak, jak powinno? Równia, kurwa, pochyła w dół!

– A jakieś dobre wiadomości? – spytał Darius.

– Znaleźli ciało w zgliszczach.

– Kobieta? – zainteresowałem się.

– Mężczyzna. – sięgnął po telefon – Praktycznie nie da się go zidentyfikować bez karty dentystycznej albo karty medycznej. Ale nie to jest najciekawsze. – podał mi telefon. Zwęglone zwłoki. Skwarka. Powiększył je, żebym mógł dojrzeć to, o czym mówił. Tatuaż koniczyny był jedną pozostałą częścią skóry na zwęglonych zwłokach. Ktoś się naprawdę postarał, żebyśmy wiedzieli, że Ilja naprawdę zginął. Marit czy Rita? A może obie? I czy to już ostatni Ilja Romanov czy czekają nas dalsze niespodzianki? 

– Ilja Romanov? – spytał nie rozumiejąc Alessi – Przecież Inc. odwaliło go w Moskwie na lotnisku.

– Potrzebujemy jego DNA. – zawyrokowałem.

– I z czym je porównasz? – dociekał Massimo.

– Niech cię o to głowa nie boli. – odparłem.

Zmrużył oczy niezbyt zadowolony z odpowiedzi i skomentował bezbarwnie:

– To ty prosiłeś o pomoc, a nie odwrotnie.

– O pomoc, a nie o rozkładanie gówna na atomy. – nie bawiłem się w żadną dyplomację. Zacząłem podwijać rękawy koszuli. – Darius, zajmiesz się tym DNA? Ja pojadę z Mattim i Lucą obejrzeć zgliszcza i pogadać z sąsiadami. Alessi zabierasz się z nami?

– Nie, rozejrzę się na lotnisku. Sprawdzę, co mają w skanach. Deveraux dał mi akredytację.

– Nadal działają tam strażacy. – uniósł brew do góry Massimo.

– To nie, kurwa, skoczmy na plażę, najebmy się może jutro w takim razie albo za tydzień. – warknąłem – Pojebało cię? – spytałem go lodowatym tonem, tracąc opanowanie – To twój grajdoł i albo bądź, kurwa, królem albo usiądź na dupie i zobacz jak się to robi. 

Darius pokręcił głową z rezygnacją, patrząc na Massimo wymownie. 

– Musisz mu wybaczyć, adrenalina mu wali w dekiel. 

Sycylijczyk uniósł tylko ręce do góry w geście pojednawczym i odszedł do swojego auta. Zmierzyłem Dariusa wściekłym spojrzeniem.

– Co za chuj. – wymamrotałem pod nosem.

– Nie chcemy wojny. – przypomniał Darius.

– Ten kutas miał pod nosem Tobiasa Edena i jego trzy zabójczynie. Uważasz, że nic nie wiedział?

– Uważam, że Eden był sprytny. To musimy mu oddać.

– Zdajesz sobie sprawę, że to może być wierzchołek góry lodowej i jeśli mam rację to ojciec Massima doskonale wiedział co się tu dzieje?

Not My Name - Baleary tom #5Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz