Obudziłam się z bólem głowy. Gdy spojrzałam na zegarek była 19:00. Poszłam na dół, by coś zjeść. Gdy weszłam do kuchni zauważyłam mame siedzącą na stołku barowym. Gdy tylko odwróciła się w moją stronę, wstała, podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
-Co się stało? Dlaczego tak wybiegłaś? Czego nie chciałaś mnie wpuścić do pokoju?- pytania same wylatywały jej z ust, a ja nie wiedziałam jak na nie odpowiedzieć.
-Nic się nie stało. Nie martw się.- chciałam ją uspokoić, ale chyba mi się to nie udało.
-Przecież widzę, że coś się dzieje. Mnie nie okłamiesz.- powiedziała stanowczo, ale ja i tak nie chciałam jej niczego powiedzieć. Uważam, że tak będzie lepiej.
-Nic się nie stało, a jeśli nawet to nie musisz wszystkuego wiedzieć.- odpowiedziałam po czym zobaczyłam, że mama posmutniała. Nie przejełam się tym. Wzięłam tylko jabłko do ręki i wróciłam do swojego pokoju. Poszłam się przebrać w piżamę i od razu położyłam się spać. Byłam wykończona.
****
Rano gdy się obudziłam była 9:00. Szybko wyskoczyłam z łóżka i poszłam do łazienki. Dzień jak co dzień umyłam się razem z włosami. Związałam je w kucyka, ubrałam czarny dress i białą koszulkę z napisem ,,I love You". Wyszłam i od razu pobiegłam na dół. W kuchni zastałam mamę.
-Dzień dobry- powiedziałam grzecznie do mamy, ale ona nawet się słowem nie odezwała. Może się obraziła za ten incydent z wczoraj. Podeszłam bliżej i powtórzyłam:
-Dzień dobry mamo- powiedziałam i podkreśliłam ostatnie słowo.
-Dzień dobry- odpowiedziała dając mi do zrozumienia, że jest obrażona. Nagle zadzwonił telefon. Zaczęłam się cała trząść. Odebrałam i nawet się nie odezwałam.
-Dziś jest ostatni dzień- ktoś idezwał się po dłudiej ciszy. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i szybko pobiegłam na górę. Nawet nie wiem kiedy łzy zaczęły spływać mi po policzku. Co to miało znaczyć? Jak to ostatni dzień? Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam głośno łkać. Prubowałam się uspokoić, ale nie mogłam. Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzywi. Podniosłam się i szybko otarłam łzy.
-Proszę- powiedziałam po czym ujrzałam mamę.
-Jadę do sklepu. Nie będzie mnie jakiś czas.- rzuciła szybkie słowa, a potem wyszła. Ona naprawde była obrażona. Ale dlaczego? Aż tak ją to zabolało? Nie chcę o tym myśleć, bo odrazu przypominam sobie te telefony. To jest jakiś koszmar. Wzięłam książkę do ręki i ponownie się położyłam po czym zasnęłam nawet nie wiem kiedy.
****
Obudził mnie hałas. Otarłam oczy i powoli zeszłam z łóżka. Ktoś dzwonił do drzwi, więc zeszłam na dół, by je otworzyć. Przed nimi stał policjant.
-Dzień dobry. Starszy komendant Jan Kasprzak.- odezwał się młody męszczyzna w mundurze.
-Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
-Czy rozmawiam z Nikolą Ross?- zadał pytanie, a ja nieśmiało na nie odpowiedziałam.
-Tak. Coś się stało?- byłam naprawde zaniepokojona.
-Niestety tak. Mam naprawde złą wiadomość.
-Ale co się stało?- nie wiedziałam o co temu człowiekowi chodzi.
-Przykro mi, ale pani mama nie żyje.- powiedział smutnym głosem, a ja czułam jak cały świat mi się zawala.