Wracam do domu, w biegu zdejmuję buty i zerkam na zegarek.

Siedemnasta pięćdziesiąt dziewięć. Prawie punktualnie. Całe szczęście. Nawet nie chcę myśleć o tym, co by się stało, gdybym wróciła później.

Kilka miesięcy temu skończyłam osiemnaście lat. Zgodnie z prawem jestem już dorosła i mogę robić co chcę, o ile nie narusza to ogólnie przyjętych norm, ale do mojej matki nadal to nie dotarło. Rozlicza mnie z każdej minuty spóźnienia, wybiera znajomych... Wybiera to właściwie złe słowo. Ona mi zabrania ich posiadania!

Mimo to mam dwie cudowne przyjaciółki – Trish i Lydię, oraz mojego osobistego anioła stróża – Jaspera. To właśnie on jest zdaniem mojej mamy najgorszym, co sobie robię w życiu. Właściwie to chyba ma na myśli sam fakt, że jest chłopakiem. A kto to słyszał, żeby jej dziecko oglądało się za chłopakami?

Ale nikt nie jest dla mnie tak ważny, jak ten chłopak. Poznałam go, gdy poszłam do szkoły i od tej pory jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

Zostawiam buty w przedpokoju i kieruję się do kuchni, chcąc wziąć sobie szklankę wody. Znajduję tam mamę, która sprawia wrażenie, jakby na mnie czekała. Stoi oparta o blat kuchenny, a jej mina nie wróży nic dobrego.

– Zajęcia skończyłaś o drugiej – mówi, patrząc na mój plan lekcji, zawieszony na lodówce. – Gdzie byłaś tyle czasu? – w jej głosie słyszę nutę zniecierpliwienia. – Znowu z tym chłopakiem od Whitterów?

Wiem, że mama nie lubi Jaspera, więc zaprzeczam.

– Nie. Poszłam... – na szybko wymyślam jakieś tanie kłamstwo –... do biblioteki. Musiałam wypożyczyć książkę do przeczytania na najbliższy tydzień.

Prawda jest inna. Po zajęciach poszłam wraz z Jasperem do parku. Wiedział, że nie chcę wracać do domu, więc został tam ze mną. Lubię jego towarzystwo. Już niejednokrotnie dowiódł, że jest moim prawdziwym przyjacielem. Często staje w mojej obronie, gdy jest taka potrzeba. Gdy nie dostaję śniadania, dzieli się ze mną własnym... Jest wyjątkowy.

Park jest naszym ulubionym miejscem spotkań. Jas zawsze zabiera tam kocyk, który rozkładamy przy samej rzece. Zwykle dba też o coś do jedzenia, ale nie to się dla mnie najbardziej liczy. Najpiękniejszym momentem wtedy jest ten czas, kiedy chłopak pozwala mi wejść na swoje kolana, jednocześnie mocno mnie przytulając. Prosty gest, aczkolwiek z czystym sercem mogę powiedzieć, że to najlepsze chwile mojego życia.

– Kłamiesz, Rosemary! – warczy matka. – Widzę po tobie. Byłaś z tym chłopakiem, na pewno.

– Wróciłam o czasie – mówię, już z lekka zniecierpliwiona, kierując się do własnego pokoju.

– ROSEMARY, ODPOWIEDZ MI!

– Tak – szepczę. – Byłam z Jasperem.

– Tak myślałam – mówi z wyrzutem mama. – Ile razy mam ci powtarzać, że masz się nie zadawać z tym chłopakiem? Czy ty nie rozumiesz, że ma na ciebie zły wpływ...

Nie słucham jej. Biegnę po schodach do siebie i zamykam drzwi na klucz.

Kładę plecak na fotelu i rozpakowuję go, przerzucając wszystkie książki stamtąd na biurko. Zaraz odrobię prace domowe. Z racji pikniku z Jasperem, nie zrobiłam tego w bibliotece, choć jest to dla mnie wygodniejsze.

Zanim to jednak nastąpi, kładę się na łóżku, żeby chwilę odpocząć. Wyciągam telefon, gdzie widzę wiadomość od Jaspera.

I jak, Rosie? Matka bardzo się rzucała o to, o której wróciłaś?

Kochany. Codziennie o to pyta.

Tak. Domyśliła się, że byłam z tobą, mówi, że masz na mnie zły wpływ... Mam jej dosyć.

Bądź silna, Rosie, dasz radę. W razie czego pamiętaj, żeby od razu do mnie pisać. Do zobaczenia rano. Buziaki.

Czytam wiadomości kilkukrotnie, jakby chcąc się nauczyć tekstu na pamięć, po czym usuwam konwersację z Jasperem i dla bezpieczeństwa blokuję jego numer, w razie, gdyby mama chciała sprawdzić mój telefon. Na pewno jeszcze sporo zdąży się wydarzyć do czasu, gdy pójdę spać...

*****

Czasem lubię sobie wyobrażać, jak wyglądałoby moje życie, gdyby było normalne i gdyby moja mama przestała traktować mnie jak małe dziecko.

Jest dwudziesta. Myślę, że teraz byłabym na jakiejś domówce i świetnie bawiła się ze znajomymi. Wraz z Trish i Lydią pewnie dzień wcześniej poszłybyśmy na zakupy, żeby wybrać sobie nawzajem wystrzałowe kreacje. Ja wzięłabym ze sobą później Jaspera, żeby móc cieszyć się jego towarzystwem. Razem żartowalibyśmy, popijając jakiś trunek czy po prostu tańcząc.

Ale nie jestem pewna, czy wpasowałabym się w takie klimaty, dlatego wymyślam też drugi scenariusz.

Zgodnie z nim, Jasper zaprosiłby mnie do siebie, albo ja jego do mnie. Moglibyśmy tulić się do woli, oglądając film. Nie martwilibyśmy się, że zaraz muszę wracać do domu albo zostać w nim sama. Spędzilibyśmy w swoim towarzystwie całą noc, a rano razem poszlibyśmy do szkoły. To brzmi naprawdę bardzo przyjemnie.

– Rosemary, do cholery, otwórz te drzwi – słyszę głos matki i to uświadamia mnie, że moje marzenia pozostają tylko marzeniami.

Do moich oczu napływają łzy, ale szybko je hamuję i przekręcam klucz w drzwiach. Mama nie wchodzi do środka. Nie ma mi nic do powiedzenia. Nie chce tylko, żebym zamykała przed nią drzwi.

– Coś się stało? – pytam, choć nie oczekuję, że faktycznie znajdzie się jakiś ważniejszy powód, dla którego przerwała moją chwilę spokoju.

– Nie zamykaj przede mną drzwi. Powiedz mi sama, jakie możesz mieć przede mną tajemnice?

– Nie chodzi przecież o żadne tajemnice – mówię. – To po prostu mój pokój i myślę, że mam prawo mieć w nim trochę prywatności...

Matka zaczyna się śmiać.

– Prywatności! Patrzcie ją państwo, ona potrzebuje prywatności! Może i to twój pokój, Rosemary, ale nie zapominaj, że jest to pokój w moim domu, a ja jestem twoją matką i tak długo, jak tu mieszkasz, to ja ustalam zasady – chichocze, wyrywając mi z rąk klucz, po czym odchodzi.

Staram się nie rozpłakać. Jestem z tym absolutnie sama.

Ojca nigdy nie poznałam. Zdaje mi się, że mama sama nie wie, kim on jest. Nigdy o nim nie wspomina, choć jako dziecko często ją o to pytałam. Słyszałam wtedy, że mam się nie interesować. Wyobrażałam sobie go jednak, jako kogoś znacznie lepszego od niej. Wiem, że kimkolwiek jest, ma ciemne włosy i brązowe oczy. Ja też mam takie, z kolei moja matka jest niebieskooką blondynką.

Z całą rodziną nie mam żadnego kontaktu. Nie wiem nawet, dlaczego. Jesteśmy tylko we dwie. Ja, Rosemary Smith i moja matka, Florence Smith.

Mam ochotę odblokować numer Jaspera i chwilę z nim porozmawiać, ale biorąc do ręki telefon, dochodzę do wniosku, że lepiej nie ryzykować. Zwłaszcza, że teraz mama może w każdej chwili wejść.

Powtarzam tylko sobie w myślach wiadomość, jaką dostaję od niego każdego dnia i wyobrażam sobie, że właśnie mnie przytula, siedząc ze mną na kocyku w parku.

Bądź silna, Rosie.

Bądź silna, Rosie (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz