Następnego dnia z samego rana piszę wiadomość do Jaspera, że chcę go zobaczyć przed zajęciami. Proponuje, że podjedzie po mnie swoim samochodem pod dom, ale mu odmawiam. Wprawdzie mamy nie ma w domu, jest już w pracy, ale myślę, że spacer z rana dobrze mi zrobi.
Ubieram się w koszulę i dżinsy. Już od dawna przyjęłam zasadę, że do szkoły należy ubierać się schludnie i elegancko, ale nie wyzywająco. Włosy związuję w koczek, a na twarz nakładam jedynie krem nawilżający. Nie maluję się do szkoły, nie widzę w tym sensu.
Wchodzę do kuchni i upewniam się, że jestem sama.
– Mamo? – pytam, ale odpowiada mi cisza. Odetchnąwszy z ulgą, biorę do ręki szklankę i nalewam do pełna wody.
Zaglądam do lodówki. Cholera. Pusto. Cóż, będę musiała obyć się bez śniadania.
W moim portfelu również jest pusto. Zapowiada się, że aż do pory obiadowej nic nie zjem. Trudno.
Biorę do ręki torbę i wsuwam na stopy trampki, gdy słyszę odgłosy wjeżdżającego na podwórko samochodu. Na zewnątrz stoi ładny, elegancki samochód...
– Jasper! Mówiłam ci, że zobaczymy się przed szkołą! – krzyczę, ledwo wychodzę z domu. – A co, gdyby moja mama tutaj była?
Jasper podchodzi do mnie beztroskim krokiem i całuje mnie w policzek.
– Zrobiłbym dokładnie to samo, co teraz, a później tłumaczyłbym się twojej matce, żebyś to ty nie musiała tego robić – mówi chłopak i obejmuje mnie w talii. – Chodź, Rosie. Zawiozę cię do szkoły. Na którą masz?
– Na dziewiątą trzydzieści – odpowiadam. Jest ósma.
– Samochodem stąd jest dziesięć minut drogi – zauważa Jasper. – Mam w bagażniku koc, pójdziemy posiedzieć chwilę w parku.
Nie mając innego wyboru, zgadzam się. Jasper zabiera moją torebkę i kładzie ją na tylnim siedzeniu. Mi z kolei otwiera drzwi, zachęcając, żebym usiadła.
Istotnie, zabiera mnie do parku. Tam rozkłada kocyk i – nie czekając na moją reakcję – przytula mnie.
Oddaję się cała temu przytuleniu. Czuję, że właśnie tego teraz potrzebuję. On zapewne też o tym wie.
Lekko odchyla rękawy mojej koszuli. Dostrzega siniaki na nadgarstkach. Patrzy na mnie ze współczuciem i obdarowywuje te miejsca pocałunkiem.
– Kazałem ci dzwonić...
– Nie mogę, Jas... Nie chcę, żebyś i ty musiał się z nią spotkać.
– Rosemary, ja nie mogę znieść tego, jak ona cię traktuje – w jego głosie wyczuwam jakby szloch. – Nie chcę, żebyś była z tym sama.
– Mam ciebie. I Trishę, Lydię...
– I żadnemu z nas nie pozwalasz sobie pomóc. Mówiłem ci niejednokrotnie. Niech ona tylko coś ci zrobi, zadzwoń do mnie, a przyjadę i zabiorę cię na noc... Ani razu nie zadzwoniłaś.
– Nie mogę do ciebie zadzwonić przy matce...
– Dlaczego? Przecież jeżeli byłoby to problemem, i tak będę już w drodze po ciebie.
– Ale byłabym później problemem dla twoich rodziców...
– Zapewniam, że nie mieliby z tobą żadnego problemu. Zresztą, Rose, jesteś już dorosła, a boisz się odezwać.
– To nie jest takie proste...
Wiem, że czuje się odrzucony. Ale nie chcę go wplątywać bardziej w moje problemy. Już i tak przeżywa za bardzo.
CZYTASZ
Bądź silna, Rosie (ZAWIESZONE)
ChickLitRosemary Smith nigdy nie poznała swojego ojca. Odkąd sięga pamięcią, jest wychowywana tylko przez matkę. Zwykle rodzic wychowujący samotnie dziecko robi wszystko, żeby jego pociecha była szczęśliwa, wręcz ją rozpieszcza, aby ta nie odczuwała braku j...