Rozdział 1.

1.4K 58 20
                                    

- Osiemdziesiąta trzecia minuta meczu. Rick jest przy piłce. Podaje ją do Melo. Robi się gorąco Mac.

- Melo odgrywa spowrotem. Rasta przejmuje piłkę! Podanie do Skrętnego Tygrysa. Co on robi Brendo?! Biegnie prosto na graczy Palma!

- Piłka trafia z powrotem pod nogi Rasty. Niewiele brakowało. Podanie do Luźnego Joe. Zbliża się Felipe. Gracz Supa Strikas mija go jak pachołka treningowego. Luźny Joe podaje piłkę do Shakera...

- GOL! El Matador! GOL!

Na stadionie Ramba powstał ogromny hałas. Dało się słyszeć okrzyki radości. Tłumy kibiców wymachiwały chorągiewkami wykrzykując przy tym imię strzelca. Supa Strikas mogło liczyć na wsparcie fanów nawet w Brazylii. Całe tłumy ludzi przyszły ich dopingować.

2:0 Z takim wynikiem zakończył się mecz. Gracze Palmantieri nie mieli wiele okazji do strzału. Kapitan Czerwono-białych odbierał im piłkę, a gdy udało im się przejść dalej blokowała ich obrona. Dumny El Matador, strzelca dwóch bramek (a nawet trzech, tylko że przy jednej był na spalonym) wszedł paradowym krokiem do szatni. Otworzył drzwi swojej szafki i przejrzał się w lusterku, które miał tam schowane.

- Dobry mecz panowie. Gibki Rasta, spisałeś się dzisiaj. Ty też El Matadorze - powiedział trener słysząc wymowne kaszlnięcie napastnika. - Teraz czeka nas mecz z Technicali.

- Don Aldo też się dzisiaj nie popisał - wtrącił Wielki Bo. - Praktycznie nie miałem czego bronić.

- No i nikt nas nie faulował, bo Skarra gra w Niepokonanych - zażartował Shaker.

Luźny Joe objął jego i El Matadora, po czym wyszeptał:
- To może niech cała drużyna uczci to u mnie w klubie?

- Chcesz dzisiaj imprezować? - trener zwrócił się do właściciela klubu.

Mężczyzna dawał się wszystko słyszeć.  Luźny Joe poprawił grzebień w swoim afro i spojrzał w bok, niczym obrażony sześciolatek, którego mama nie puściła na plac zabaw.

- Wiem, że chcielibyście zaszaleć ale jutro popołudniu mamy trening. Odpocznijcie sobie dzisiaj i zbierzcie siły na kolejny dzień. Zwłaszcza, że przed nami podróż do domu.

Luźny Joe przewrócił oczami, i skrzyżował ręce. Po chwili zdał sobie sprawę, że musiało to wyglądać nieprofesjonalne, po czym stanął wyprostowany i spojrzał na trenera.
- Nie rozumiem, przecież zazwyczaj nie ma problemu z małą imprezką po meczu. Chcemy się rozerwać.

- Rozumiem Joe, ale nie chcę ryzykować, że znowu ktoś przesadzi z alkoholem, a na treningu będzie nie przytomny.

Tu spojrzał wymownie na El Matadora, a ten wzruszył tylko ramionami. Piłkarze ze smętnymi minami wywlekli się z szatni. No cóż może następnym razem. Nie warto w takich sprawach sprzeciwiać się trenerowi, bo jest nieustępliwy. Dalsza dyskusja z nim nie miała by sensu.

- Panowie, chyba nie zamierzamy nie uczcić dzisiaj moich pięknych bramek - powiedział El Matador zatrzymując Shakera i Luźnego Joe.

- El Matador - zaczął Shaker - chyba słyszałeś co powiedział trener. Mamy nie iść dzisiaj do klubu. Nie pamiętasz co się stało ostatnim razem?

El Matador spuścił wzrok. Oj dobrze pamiętał... Wspaniała to była noc...

- Nie musimy iść do klubu - wtrącił się Luźny Joe. - Możecie wpaść do mnie. Nie będziemy szaleć Shaker. Zapraszam do mnie na dwudziestą.

- Widzisz? Jutro na treningu będziemy wypoczęci - zapewniał Shakera El Matador. - Nie bądź takim sztywniakiem amigo!

Może mieli rację. Takie rozluźnienie dobrze by im zrobiło przed meczem. Trener na pewno przesadził. Przecież tylko El Matador za dużo wypił. Zresztą to jednorazowa sytuacja. Shaker spojrzał na kolegów. Nie dał się dłużej prosić. Sam miał ochotę trochę odetchnąć.

- W takim razie o dwudziestej - odpowiedział. - A teraz chodźmy na samolot bo zostaniemy w Brazylii.

Samolot wystartował punktualnie. Większość zawodników ucięła sobie krótką drzemkę. Inni tęsknili za plażami w Rio, gdzie  między treningami mogli się opalać i pływać w oceanie. Nawet kiedy gracze Palmantieri byli w dobrej formie, piłkarze Supa Strikas lubili odwiedzać Brazylię. Teraz musieli się pożegnać z tym magicznym klimatem i wrócić do RPA, gdzie czekało ich wiele pracy.  

Gdy wylądowali, każdy udał się do swojego domu, by zregenerować się po podróży i jutro móc przystąpić do treningów. Shaker, gdy wszedł do siebie rzucił torbę na podłogę i rozprostował kości. Udał się do kuchni by coś przekąsić. Otwierając drzwi lodówki jego oczom ukazało się pudełko próżniowe z risotto. Nie myśląc długo włożył je do mikrofalówki. Strasznie burczało mu w brzuchu i tylko wsłuchiwał się w urządzenie, czekając aż wyda z siebie charakterystyczny dźwięk. Gdy usłyszał piknięcie, natychmiast wyjął jedzenie i zabrał się za konsumowanie posiłku. Dało się wyczuć, że leżało w lodówce kilka dni, ale nie miał nic innego do wyboru. Liczył tylko, że Joe przygotuje jakieś przekąski, bo risotto mu nie wystarczyło.



Ten rozdział jest wstępem do naszej historii. Ciekawa jestem waszego odbioru opowiadania.♡

Zdeptane Uczucie // SupaStrikas - Shaker x SkarraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz