Wolnym krokiem ruszyłem przez piaszczysty teren, moje czarne skórzane buty ślizgały się po piaszczystej powierzchni. Zamyślony rozmyślałem tylko o końcowym celu który widziałem cały czas przed oczami, był tuż na wyciągnięcie ręki. Pod nosem nuciłem jakąś znaną mi melodię z dzieciństwa, dość dobrze mi się kojarzyła i była przyjemna dla ucha. A w mojej prawej dłoni podrzucałem do góry stalową monetę która kręciła się w powietrzu i ponownie wpadała w moją dłoń, i tak w kółko bez przerwy.
Zza piaszczystej góry na którą udało mi się powoli wdrapać zauważyłem stalowe mury i wielką bramę za którą byłem wstanie zauważyć skrawki miasta, dokładniej ostatniej niziny społecznej, obok tego wszystkiego była mała metalowa ocieplana budka w której siedział ochroniarz zajadający coś słodkiego i popijając do tego ciepłą kawę, a był dziś dość wyjątkowo chłodny dzień. Tak oto wyglądały pierwsze widoki miasta z którego niegdyś udało mi się uciec.
Ostatni raz podrzuciłem monetę którą szybko złapałem za nim spadła w moją dłoń, zacisnąłem ją bardzo mocno idąc dalej przed siebie, nie zatrzymując się, poczułem na monecie wybitą literkę S, przypominała mi wszystkie wspomnienia związane z tym strasznym miejscem, zakryłem twarz maseczką aż po sam nos, która cały czas wisiała na mojej szyi.
Zatrzymałem się w miejscu na chwilę, byłem już niedaleko a sam ochroniarz wychylał głowę zza budki by mnie zobaczyć, zacząłem szukać jakiegoś identyfikatora tożsamości by przy bramie móc wejść do samego miasta i poczuć znów zapach biedy i brudu, przejrzałem milion kieszonek w moim płaszczu a jedynie co znalazłem to puste paczki po papierosach, losowe karty z talii, kostki i inne szpargały. Nigdzie nie widziałem swojego dowodu ani karty mieszkańca "Miasta Hazardu"
Ostatni pomysł jaki przyszedł mi do głowy to była malutka torba naramienna, mała ale skuteczna i przydatna! To było coś, jedna z pierwszych rzeczy którą kupiłem w Las Vegas i jedna z droższych rzeczy jakie kupiłem w całym swoim życiu, zacząłem ponownie szperać przy czym znajdując mnóstwo nieprzydatnych rzeczy, aż w końcu na samym dnie natknąłem się na to! Wygiętą, brudną i przypaloną papierosem kartę, na której widniał wielki napis: "Miasta Hazardu" jej stan był opłakany ale wybitne numerki ID na niej były całe i zdrowe.
Będąc niedaleko budki ochroniarz zaczął na mnie dziwnie spoglądać, a ludzie zza bramy patrzyli i wytykali mnie palcami jakby nigdy nie widzieli człowieka z zewnątrz, prawdopodobnie każdy mówił sobie w myślach:
-Kolejny idiota który nabrał się na słodkie gadanie o mieście. Choć i tak każdy z nich się na to nabrał, jedyna rzecz jaka mnie przeraziła to małe dzieci skąpo ubrane biegająco po ulicach.. Miasto było zasłonięte murami więc wiatr tam nie docierał a jeśli to jedynie słońce.. Samo miasto miało bardzo dziwną budowę, było podzielone na wiele kręgów a ich pierwszy i ostatni wyglądał jak średniowieczne i centrum Japonii, rozbieżność między nimi była nie do wyobrażenia.
Powoli idąc zamyślony w końcu stanąłem przed budką, mężczyzna przejechał mnie wzrokiem od góry do dołu, wpierw spoglądając na moje charakterystyczne czerwono-krwiste włosy aż po sam dół patrząc na moje nietypowe buty które często dziwiły ludzi i budziły kontrowersje, były z czarnej skóry którą wygrałem w Las Vegas, historia zaczęła się od przyniesienia krokodyla do kasyna.. Ale wracając.
Pierwszy odezwałem się do ochroniarza który irytująco popijał swoją ciepłą kawę i zagryzał to obwarzankiem z lukrem, jego zmęczony wzrok i worki pod oczami mówiły dużo za siebie, wyglądał tak naprawdę na pół-przytomnego. Zapukałem dwa razy w szybkę która nas dzieliła, a mężczyzna od razu odżył i w końcu odpowiedział na moje pytanie "Dzień dobry, ja chciałbym wejść" wytrzeszczył na mnie swoje oczy, lekko dławiąc się kawą która ściekała po brzegu kubka.
CZYTASZ
Miasto Hazardu - Ucieczka od przeszłości
Mystery / ThrillerNiezłomna historia o pewnym chłopaku któremu życie dało w kość, a głównie miejsce w jakim się wychował, a jest nim Miasto Hazardu. Zraniony, choć pełen ambicji chce zatrzymać passe smutku i bólu, dlatego jego celem jest piąć się coraz wyżej w tej st...