Nie ma mnie, nie ma mnie...

234 35 15
                                    


Poderwałem się z miękkiej pościeli, łapczywie łapiąc powietrze do obolałych płuc. Szybko otarłem krople potu ze skroni, po czym rozejrzałem wokół. 

Apartament hotelu, do którego przyjechaliśmy wczoraj wraz z chłopakami, niezmiennie od kilku godzin toną w mroku, zacierającym jego każdy najmniejszy kształt, jak i ogólny zarys pomieszczenia. Dłuższą chwilę siedziałem w bezruchu, wsłuchując się w jednostajny pogłos kropel deszczu, docierających do szyby.

Wtem następna jasna błyskawica rozświetliła nocne niebo, niosąc za sobą ogromny donośny huk. Panika kolejny raz zawładnęła moim ciałem, tym samym dostarczając kolejną dawkę kompletnej dezorientacji i paraliżującego strachu. Schowałem twarz w dłonie, by choć trochę opanować rozemocjonowany oddech. 

Trzask i błysk poprzedzające huk, roznoszący się nieprzerwanym echem po ciemnym, mrocznym wręcz niebie. 

Dłuższą chwilę zajęło mi względne zapanowanie nad własnym niepokojem. Aby choć trochę uciszyć rozbiegane, nie za wesołe myśli udałem się do pomieszczenia z aneksem kuchennym. Kolejno drżącymi rękami sięgając po butelkę wody oraz szklankę z szafki wyżej. 

Do moich uszu dobiegł kolejny trzask, tym razem zdecydowanie głośniejszy niż wszystkie poprzednie. 

Burza rozszalała się na dobre. 

Zakląłem cicho pod nosem, po czym niezdarnie usiadłem na podłodze, zaraz przy przeciwległej ścianie. Gorączkowo poszukiwałem w głowie sposobu na jak najszybsze uspokojenie się, jednak nader bezskutecznie. 

Wraz z kolejnym grzmotem poczułem jak mimo woli bezsilne łzy zmoczyły mi rozrumienione poliki. 

– Ktoś tu jest? – pytanie zostało zadane niemal szeptem, przez co prawie mi umknęło. Nie zdołałem jednak rozpoznać głosu osoby, która właśnie nadchodziła. – Karol?

Podniosłem spojrzenie, na zaniepokojoną twarz młodszego od siebie chłopaka, uważnie lustrującego mnie wzrokiem. W ułamku sekundy zrównał się ze mną, a następnie ostrożnie przeniósł dłonie w taki sposób, by pozbyć się zgromadzonego przez ten czas nadmiaru łez. Dotyk ten - delikatny i przyjemnie ciepły, zadziałał niezwykle kojąco, co prawdopodobnie zauważył również Hubert, ponieważ nie zaprzestawał owej czynności. 

– Od razu lepiej, jak nie płaczesz – posłał mi niepewny uśmiech, który postarałem się odwzajemnić. 

Minuty upływały, deszcz dudnił w szyby, raz na czas przerywany głośnym łomotem.

– Dasz rade wstać? – zapytał po jakiś czasie, wystawiając dłoń w moją stronę. Nieznacznie kiwnąłem głową, kolejno korzystając z zaofiarowanej pomocy chłopaka. Z widocznym niepokojem, pociągnął mnie w stronę niewielkiej kanapy, znajdującej się na środku pomieszczenia, tuż pod jednym z okien. 

– Przepraszam, że cię obudziłem, to... – zacząłem wyjaśnienia, lecz czym prędzej zaprzestałem nie wiedząc jak racjonalnie wyjaśnić własne lęki i niezwykle odrealnione zachowanie – chyba przez te burzę – dopowiedziałem powściągliwie, jednocześnie żywiąc głęboką nadzieje, iż nie podejmie się kontynuacji tematu. 

– W porządku, nawet nie spałem – wzruszył ramionami – mógłbym z tobą posiedzieć, dopóki całkiem nie minie? – zapytał, znowu bacznie mi się przyglądając. Oczy młodszego przepełnione były wręcz bezwarunkową troską, którą na co dzień skutecznie maskował przed innymi. Wszak tej nocy jawnie mi ją ukazał. Po uświadomieniu sobie tego faktu, ledwo zdołałem ukryć rozchodzące się zaskoczenie. 

– Jeśli chcesz – odpowiedziałem na pozór lakonicznie, jednak wewnątrz dosłownie kamień spadł mi z serca. Siedzenie samemu, pośród mroku, niezliczonych złowrogich hałasów oraz otulającego z każdej strony, zatrważającego strachu, było ostatnią rzeczą do której chciałem wracać. – Właściwie, dlaczego jeszcze nie spałeś? 

Chłopak zamyślił się na chwilę, przenosząc spojrzenie na rozpościerającą się za oknem panoramę Krakowa. Apartament stał w samym centrum, a więc bez problemu mogliśmy stąd dostrzec chociażby Bazylikę Mariacką, tonącą w jasnym blasku migoczących świateł, jak i inne reprezentatywne zabudowania obecne na rynku głównym. 

Każdy z budynków pozostawał pewnego rodzaju odbiciem, zwierciadłem dla epoki z której przybył. Toteż dominowały w nich elementy średniowieczne - głównie pokaźne gotyckie filary oraz okna przyozdobione wielobarwnymi witrażami. Jak również te wpisujące się w renesans, czyli niezachwiana harmonia i proporcja, dzięki którym całość prezentowała się wręcz monumentalnie. 

– Lubię obserwować burzę, bądź deszcz, po prostu- oznajmił nagle wyrwany ze swego rodzaju transu. – Takie potężne i nieobliczalne żywioły przypominają o tym jak niewiele znaczymy, my jako ludzie.

cdn

W pomroku | DoklereqOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz