Rozdział 5

1.2K 80 1
                                    

Ten ból. Znowu powrócił. Nie wspomnienia przywołane przez matkę. Nie strach przed tym czymś w zaułku. Poczułam się tak, jakby ktoś rozpruwał mój brzuch i nie mógł się zdecydować: wyciąć żołądek czy przypalić jelita?
Wytrwale opierałam się o Caine’a nie wydając żadnego dźwięku potwierdzającego mojej agonii. Mój chłopak głaskał kojąco moje plecy. Chłopiec obok mnie odbijał piłkę.
— Jest taksówka— ogłosił Caine.
Adam wpełzł na tylne siedzenie, a ja za nim. Caine usiadł na miejscu pasażera i podał adres.
Dojechaliśmy po dwudziestu minutach. Caine zapłacił taksówkarzowi, wysiadł, pomógł wyjść mi i Adamowi, po czym zamknął drzwi i podprowadził nas do bramy.
Dom nie był taki duży, ale robił dobre wrażenie. Gdy przeszłam przez bramkę okazało się, że za drzewami jest dość duży ogród.
Trawa była krótko przycięta. Ścieżka idąca od bramki do schodków na ganek przecinała ogród na dwie części. Po lewej stronie było posadzonych trochę jesiennych kwiatów. Parasol chroniący przed słońcem był zwinięty koło stolika, wokół którego stały cztery krzesła. Po prawej stronie nie było nic oprócz białych linii. Domyśliłam się już co to jest zanim Adam krzyknął:
— Boisko!
Z krzaków wyskoczył pies i skoczył na Adama szczekając.
— Jackie!— krzyknął karcąco Caine.
Pies spełzł z Adama liżąc go po twarzy. Chłopiec śmiał się drapiąc go za uszami.
— Ale super!
Uśmiechnęłam się zapominając trochę o bólu i objęłam się ramionami w pasie.
Caine przywarł do mich pleców nakrywając moje dłonie swoimi. Pocałował moją skroń.
— Adam, zostajesz na podwórku czy idziesz z nami do domu?— spytał chłopca rzucającego piłkę psu.
— Nie. Na razie posiedzę tu i pobawię się Jackie.
Poczułam jak mężczyzna wzrusza ramionami. Pomimo mojego protestu podniósł mnie i paroma susami znalazł się ze mną przy drzwiach. Bez kluczy otworzył je i wniósł mnie do środka. Drzwi zostawił otwarte i powoli sunął ze mną w ramionach przez hol.
Dom był skromnie urządzony, bez zbędnego przepychu. Wszystkie meble były wykonane z drewna orzecha włoskiego. Czarne kafelki były dobrym kontrastem dla ścian o odcieniu wyblakłego żółtego. Pominął jedne drzwi i wszedł ze mną przez szeroki łuk do salonu. Na najbardziej widocznej ze ścian pomalowanych farbą koloru kości słoniowej rozciągał się krajobraz gór i lasów pochwycony w złotą ramę.
— Karpaty— wyjaśnił sadowiąc mnie na sofie obitej białą skórą.
Ukląkł przede mną i ściągnął mi buty. Położył je obok jednej z nóg orzechowego stolika. Moje stopy zanurzyły się w grubym perskim dywanie. Caine podłożył mi jedną z miękkich poduszek pod głowę i delikatnie oparł o oparcie sofy.
Zamknęłam oczy i cieszyłam się blaskiem słońca padające na moją twarz przez okno na przeciwnej ścianie.
— Chcesz coś do picia?— zapytał chłopak pieszcząc w delikatnym masażu moje napięte ramiona. Wzdrygałam się z przyjemności z każdym ruchem jego dłoni i palców.
— Wody, proszę.— prawie jęknęłam i zawołałam go z powrotem gdy przerwał masaż i wyszedł z pokoju. Na szczęście wrócił po niespełna minucie ze szklanką przezroczystego płynu i mi ją podał. Gdy tylko uwolniłam jego ręce kontynuował przerwaną czynność. Upiłam łyk ze szklanki i zmarszczyłam brwi. Pomimo że dobre, to nie była woda.— Co to jest?
— Woda z melisą. Cała się trzęsiesz i jesteś spięta— odparł pomiędzy kolistymi ruchami palców na moim karku.
Uniosłam swoją rękę pod zasięg wzroku i faktycznie— trzęsłam się. Wypiłam więcej napoju, przymykając z niemą ulgą powieki. To i masaż Caine’a podziałały na mnie kojąco i usypiająco, oddalając od bólu.
— Co się stało w zaułku?— spytał cicho.
Westchnęłam.
— Mówiłam już.
— Obydwoje wiemy, że to nieprawda. Co się stało?— nalegał łagodnie.
— Caine, proszę… opowiem jak będę gotowa, dobrze?
Teraz to on westchnął.
— Dobrze.
W końcu całkiem się zrelaksowałam pod jego kojącym dotykiem. Gdy byłam już na granicy snu usłyszałam szybkie kroki w holu i szczęk pazurów drapiących delikatnie podłogę. Do pokoju wpadł Adam z radością rozświetlającą jego twarzyczkę.
— Jackie jest świetna!— powiedział siadając obok mnie. Pomachał mi ręką przed oczyma.— A ona jeszcze kontaktuje?— spytał Caine’a.
Ten cicho się zaśmiał.
— Jest strasznie zmęczona.
Gdyby to było możliwe twarz Adama pojaśniała jeszcze bardziej.
— A więc zostajemy tu na noc?— spytał z nadzieją.
— Nie…— wymamrotałam.
— Dlaczego?— spytał znowu.
— Właśnie, dlaczego?— poparł go mój masażysta.
— U Caine’a…
— Jest miejsce— uprzedził mnie mój chłopak.— Zadzwońcie do matki i powiedzcie, że zostajecie u mnie.
Westchnęłam.
— Na pewno?
— Tak!— krzyknęli jednocześnie, a pies jak na potwierdzenie zaszczekał.
Wyciągnęłam telefon, wybrałam numer mamy i dałam telefon Adamowi.
— Powiedz, że zostajemy tutaj.
Całując mnie w policzek sięgnął po urządzenie i wybiegł z nim z pokoju, a za nim Jackie.
Caine pocałował moją skroń.
— Czy zgodzisz się na dzielenie ze mną sypialni?— spytał.
— Uhm…
— Oczywiście jeśli nie chcesz to nie musisz— dodał.
— Nie, to normalne. W końcu jesteśmy parą.
Przerwał masaż, okrążył wypoczynek i ukląkł przy mnie łapiąc mnie za rękę.
— Nie chcę cię do niczego zmuszać— powiedział poważnie.
— Och, nie, spokojnie.— Nakryłam jego dłoń swoją.— Do niczego mnie nie zmuszasz.
Usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Przywarłam do jego przyjemnie gorącego ciała.
Z sykiem wypuścił powietrze z płuc.
— Jaka ulga w końcu móc usiąść. Stałem tak dwie godziny.
Popatrzyłam na niego zaszokowana.
— Dwie godziny?! Robiłeś mi masaż przez dwie godziny?
Kiwnął głową.
— Lepiej się czujesz?
— O wiele, ale nie musiałeś tak stać.— Wtuliłam głowę w jego ramię. Dwie godziny.— Powinnam ci się odwdzięczyć.
— Nie musisz.
— Ale chcę.
— Ja jeszcze nie skończyłem.
— W takim razie doliczam sobie odsetki.
Naszą kłótnię godną starego małżeństwa przerwał Adam.
— Załatwione. Shay, mama chce z tobą pogadać gdy tylko będziesz zdolna.
— Teraz nie jestem zdolna— uprzedziłam.
— Tak też właśnie myślała— powiedział oddając mi telefon.— Caine, czy Jackie może spać w domu?
— Oczywiście. Zadzwonię do Angie żeby kupiła ci piżamę i ubrania na jutro.
— Ekstra! Dzięki.
— Kto to Angie?— spytałam i spojrzałam na Caine’a.
— Moja gosposia— odparł z szerokim uśmiechem.— Czyżby inna kobieta w moim życiu wzbudziła w tobie zazdrość?
Uderzyłam go karcąco w ramię, ponieważ Adam już zaczynał chichotać.
— Idź po prostu do niej zadzwoń.
On również zachichotał, pocałował mnie w policzek, wstał i wyszedł. Słyszałam szmer rozmowy.
— Pogodzicie się z mamą?— cicho spytał Adam.
Westchnęłam.
— Pewnie tak.
— Ale jeśli się wyprowadzisz to mnie również zabierzesz?— Usiadł na miejscu Caine’a i wziął mnie za rękę.
Opiekuńczo otoczyłam go ramieniem i przyciągnęłam do siebie.
— Będę o ciebie walczyć— obiecałam.
Wtulił się w moją pierś.
— Kocham cię, Shay. Mówiłem ci już?
Pocałowałam go w czubek głowy i się zaśmiałam.
— Ja ciebie też kocham i nie, nie mówiłeś mi.
Prychnął.
— Kobiety.
Pstryknęłam go w ucho.
— Au!
— A propos bólu…— mruknęłam i sięgnęłam po torebkę. Wyjęłam z niej kosmetyczkę i podałam ją Adamowi.— Zastrzyk.
Wziął ode mnie kosmetyczkę.
— Dobra.
Do salonu wrócił Caine chowając telefon.
— Za jakieś pół godziny przyjdzie Angie.— Oderwał ode mnie Adama i wziął go na ręce.— Co chcesz na kolację?— spytał go.
— Jajka.
Spojrzał na mnie.
— A ty?
Wzruszyłam ramionami.
— Co będzie.
Spojrzał na chłopca na swoich rękach.
— Zawsze jest tak mało wybredna?
Mały uśmiechnął się złośliwie.
— Jest wegetarianką.
— Tak też coś słyszałem.— powiedział z uśmiechem. Zniżył aktorsko głos do szeptu.— Słyszałem również, że zrobiła to dla swojego młodszego brata, ponieważ tak bardzo mocno go kocha.
Adam opuścił wzrok na swoje palce zaciśnięte na koszuli Caine’a.
— Również o takich pogłoskach słyszałem.
Wstałam trochę się chwiejąc. Chwilę później byłam podtrzymywana przez mężczyznę.
— Shay, wszystko dobrze?— spytał.
Pokiwałam głową.
— Po prostu zbyt długo siedziałam. Możesz puścić.
Niechętnie się odsunął i wskazując machnięciem ręki żebym za nim poszła wyszedł z salonu.
Kuchnia nie była duża. Tutaj ściany miały żywy żółty kolor, a kredens również był zrobiony z tego samego drewna co reszta mebli. Naprzeciwko wejścia okno było do połowy uchylone, a pod nim stał stolik z trzema krzesełkami.
Adam od razu usiadł na jednym z krzeseł.
— Nasypiesz Jackie karmy? Jest w szafce, a na przedpokoju stoi jej miska— powiedział do niego Caine. Gdy chłopak pobiegł po miskę sięgnął po mnie i złożył na moich ustach krótki pocałunek.— A ciebie proszę żebyś wyciągnęła talerze z kredensu.— Puścił mnie i podszedł do lodówki. Zaczął szykować produkty.
Ja w tym czasie wyciągnęłam talerze i odnalazłam sztućce.
Adam przybiegł z miską. Wyciągnął karmę i nasypał Jackie.
Dwadzieścia minut później kończyliśmy jeść kolację. Adam naciągnął Caine’a na chleb w cieście, więc ja wraz z mężczyzną zajęłam się przygotowywaniem posiłku.
Caine wytarł ręce w ściereczkę kuchenną i krzyknął:
— Otwarte!
Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie zdążyłam zapytać dlaczego krzyknął, ponieważ do kuchni weszła mniej więcej czterdziestopięcioletnia kobieta. Kasztanowe włosy były poprzetykane siwymi pasmami. Oczy miała wyrazistego koloru; były tak bardzo zielone, że nie zdziwiłabym się gdyby było je widać w mroku. Była dość blada, drobnej budowy, ale ruchy miała pełne gracji, jak mój chłopak.
— Angie.— Uśmiechnął się gospodarz do przybyłej.— Cieszę się, że znalazłaś czas o tej porze.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko. Jej zęby były tylko troszeczkę mniej bielsze od zębów Caine’a.
— Cała przyjemność po mojej stronie.— Ze swojej torby wyjęła dwie reklamówki i jedną z nich podała Adamowi.— Dla chłopca o imieniu Adam. Witaj Adam, jestem Angie. Gosposia Caine’a.— Podała chłopcu dłoń, a on ją uścisnął i dziękując wziął reklamówkę. Kobieta zwróciła oczy w moją stronę i, jeśli to było możliwe pojaśniały jeszcze bardziej.— Shaylin.— prawie wyszeptała moje imię. Podeszła do mnie i mnie objęła mocno.— Miło mi cię poznać. Jestem Angie, jak już chyba wiesz.
Odchrząknęłam.
— Mnie również miło ciebie poznać, Angie— wymamrotałam.
Caine okleił ode mnie kobietę.
— Idźcie się przebrać— polecił całując mnie w czoło i podał mi reklamówkę z dłoni gosposi.— Niedługo położymy się spać.

Caine

Piękna kobietka— stwierdziła Angie chowając wymyte już po kolacji talerze do kredensu— No i nie musisz się martwić, że brat ci ją odbije.
Caine się najeżył. Sen o Przeznaczonej, który miał sto dwanaście lat temu. Niestety, zanim zdążył zawalczyć o jej względy przechwycił ją jego jedyny brat, Lucien. No a ona wybrała jego. Świadoma, że nie poznała Caine’a, który miał już dwóch bratanków i siostrzenicę.
— Owszem, nie odbije— potwierdził.
— Twój ojciec nie pożałuje, że zgodził się, abyś wrócił tutaj sam.— Klasnęła w dłonie.— No! Powodzenia ci życzę. Ja teraz muszę wracać do swojego Przeznaczonego i do młodych.
Angie też była wilkołakiem i odnalazła swojego Przeznaczonego, również wilkołaka, ale oni nie zdecydowali się na życie wieczne tak jak Caine. Dorobili się już troje dzieci: dwóch dziewczynek i jednego chłopca.
Angie i Caine pożegnali się przy drzwiach.
— Jeszcze jedno, Caine— rzuciła Angie.— Bywa tak, że dusza osoby jest rozstrojona. A dusza rozstrojona czasami jest idealna dla więcej niż tylko jednej linii.— I wyszła.
Caine stał tak jeszcze przez chwilę, zszokowany. Wilkołaki same w sobie miały świetną intuicję, a Angie miała jeszcze lepszą. Ale jak miał zinterpretować jej słowa?
— Caine?— odwrócił się gdy usłyszał głos Shaylin. Mimowolnie się uśmiechnął.
Shaylin stała u szczytu schodów w różowym komplecie do spania, który przyniosła jej gosposia.
— Tak, Shay?
— Położyłam Adama i Jackie w pierwszej od schodów sypialni, dobrze?
Pokiwał głową.
Przeczesała włosy palcami. Jej policzki przybrały odcień piżamy, którą miała na sobie.
— No a my… gdzie śpimy?
Parsknął śmiechem na jej nagłe zdenerwowanie sytuacją.
— Jeśli zmieniłaś zdanie i nie chcesz…
— Chcę— przerwała mu. Kąciki jej ust uniosły się w uśmieszku.— Poza tym jestem ci winna masaż z odsetkami.
W kilku susach pokonał odległość między nami.
— Moja sypialnia jest na końcu korytarza— poinformował łapiąc ją za rękę.— A co do masażu: zobaczymy, kto będzie bardziej uparty.

Przeznaczenie Shaylin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz