4 sierpnia Petersburg

120 10 22
                                    


Stanisław nieśmiałym krokiem wszedł do okrągłego gabinetu. Nie powinien tu wchodzić, ale dzisiaj był wyjątkowy dzień. Taki w którym warto zaryzykować! Więc z nieskrywaną na twarzy radością wśliznął się do środka, a wpadające do środka, przez wielkie okna, światło poranka na chwilę go oślepiło. Zaskoczony zmrużył oczy, chcąc osłonić je przed rażącymi promieniami. Zachwiał się, a jego nowy puszysty ogon zafalował w powietrzu. W końcu udało mu się skupić wzrok.

Miał szczęście! Jego ukochana tam była!

Katarzyna siedziała przy swoim ulubionym dębowym biurku. Obok niej leżały tubki kolorowej farby i niedokończone projekty. Pejzaże, portrety wszystkie bardzo piękne, ale w oczach tej perfekcjonistki tak niedoskonałe.

Stanisław z fascynacją przyglądał się jak kobieta wykonuje gładkie i płynne ruchy pędzlem tworząc coś zupełnie nowego. Zapełniając białą pustkę kartki kolorem. Coś, co jeszcze przed chwilą nie istniało, teraz stawało się faktem. W całym tym akcie był jakiś boski element. Coś, co powinno być opisane i czczone niczym cud. Jego ukochana miała talent. Dar. Zawsze jej to powtarzał, chociaż za każdym razem, gdy tylko wypowiadał pochwalną opinię, dostawał po głowie.

Korzystając z faktu, że kobieta jeszcze go nie zauważyła, poprawił opaskę z kocimi uszami i dokładniej przyjrzał się pomieszczeniu. W środku panował niewielki nieład. Na oparciu kanapy leżała samotna sukienka, na drzwiach szafy porzucony został płaszcz z gronostajów. Liczne papiery kłębiły się za biurkiem.

I książki! Były wszędzie! Nie tylko na półkach! Ale i na parapecie, podłodze, komodzie. Stanisław jeszcze nie spotkał nikogo kto czytałby tak dużo i tak szybko! Sam często męczył się, desperacko próbując skupić uwagę na długich tekstach, kiedy caryca mówiła, że 400 stron to dla niej dziecinna igraszka!

Coś delikatnie zaszeleściło pod jego bosymi stopami. To pojedyncze kartki, że szkicownika, które pod wpływem porannej, nadmorskiej bryzy postanowiły uciec od swojej właścicielki i zaznać trochę wolności. Zaciekawiony Stanisław schylił się, podnosząc stroniczki. Te w dotyku były subtelnie miękkie, ale i chropowate. Specjalny papier wzbogacony o bawełnę lepiej chłoną farbę i oddawał teksturę.

Stanisław przyjechał palcem po rysunku. Nieznajoma o uwodzicielskich kształtach przyglądała mu się z kratki. Katarzyna tak subtelnie oddała wdzięk jej ciała! Białym kolorem podkreśliła krągłości, ale i ostre wcięcia pod kolanami czy wokół nadgarstków! Na drugiej kartce zaś widniał portret posępnego mężczyzny. Na głowie ubraną miał grubą czapkę z wełnianym obiciem zasłaniającym czoło. Dolną część jego twarzy ukrył gęsty zarost. Ale i tak najbardziej fascynowały jego oczy. I ten błysk w nich ukryty. Tak! Ten wzrok nie wróżył niczego dobrego! Mimo że przyciągał, Stanisław nie chciałby spotkać tego mężczyzny w prawdziwym życiu.

- Po co tutaj przeszedłeś? - rozległ się niezadowolony głos kobiety - mówiłam, że nie wolno Ci tutaj zaglądać! - powiedziała kobieta nawet nie odwracając się.
Zaskoczony Stanisław aż podskoczył, a trzymane w rękach rysunki wypadku mu z rąk i niczym papierowe samolociki uniosły w powietrzu.
- Ja chciałem tylko życzyć Ci wszystkiego najlepszego... - wydukał mężczyzna - wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.

Ręką Katarzyny zawisła kilka milimetrów nad kartką. Fioletowa kropla wody powoli zsunęła się z pędzelka na kartkę, robiąc brzydki kleks. Twarz Katarzyny wygięła się w niezadowolonym grymasie. Stanisław automatycznie wykonał krok do tyłu. Nie chciał skończyć tak jak ślimaki z pałacowego ogrodu. Rozgniecione pod butem jego umiłowanej. Dzisiaj był wyjątkowy dzień a on i tak już zaspał! Nie mógł go jeszcze bardziej popsuć!

Urodzinowy kotekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz