"Śmierć jest tak blisko, czy to odwaga każe mi naprzód iść? Stojąc przed wrogiem, czy wierny sobie, czy strachu podszeptom mam być?" *
***
Marność.
Wszystko, co otacza nas na tym świecie, jest marne i nietrwałe. Uparcie dążymy do piękna, bogactwa, szacunku i chwały, pogrążając w bezpowrotnej otchłani czas, jaki pozostał nam na tym świecie. Przepuszczamy przez palce bezcenne chwile spędzone z bliskimi, za którymi zatęsknimy, kiedy nie będziemy mieli już możliwości, by wypić z nimi herbatę i porozmawiać o mało istotnych rzeczach.
Istnieje jednak pewna mistyczna siła, która w istocie jest nieprzemijalna.
Prawdziwa miłość.
Uczucie tak wielkie, iż wymazuje z naszego umysłu pojęcia, takie jak „niemożliwe" i „niewykonalne".
Miłość Adriena zaprowadziła go na zdradliwe rozdroże, gdzie każdy krok musiał być stawiany z niezwykłą rozwagą i precyzją. Bramy Hadesu od wieków pozostawały bezwzględnie zamknięte dla żywych. Oczywiście, znalazło się kilkoro śmiałków, czy może raczej głupców, którzy porywając się z motyką na Księżyc, postanowili wyrwać ze szponów śmierci dusze tych, którzy byli dla nich drodzy za życia, lecz historia nie słyszała o nikim, komu ten lekkomyślny czyn uszedłby na sucho i zakończył się sukcesem.
— Cały czas prowadzi mnie kamienista droga — szepnął Adrien, łapiąc za jeden z kolczyków. — Nie powinniśmy przepłynąć jakieś rzeki, czy coś?
— Boisz się wody? — odpowiedział pytaniem na pytanie głosik Tikki, odbijający się w jego umyśle echem.
— Nie — odparł krótko. — Mogę nawet powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że jestem całkiem niezłym pływakiem.
— To jest odpowiedź na twoje pytanie. Droga do Hadesu to droga przez mękę. Dla każdego wygląda zupełnie inaczej, przybierając postać jego największych lęków. Skoro od wielu godzin wędrujesz samotnie po wyboistych ścieżkach, w absolutnej ciemności, oznacza to, że najbardziej obawiasz się...
— Samotności — dokończył za nią Adrien.
Balansował po cienkiej linie. Był tego absolutnie świadom. Już samo życzenie musiało zostać wypowiedziane jak najbardziej precyzyjnie, w taki sposób, by zminimalizować ryzyko skutków ubocznych związanych z ewentualnym ponownym pojawieniem się Marinette. Nie mógł zażyczyć sobie bezpośrednio jej powrotu, ponieważ jak sama Tikki ostrzegała, Marinette, która powróciłaby zza światów, mogłaby w niczym nie przypominać kobiety, którą była za życia. Według Plagg'a, jak na ironię najrozsądniejszym z głupich pomysłów Adriena był zatem ten, z wędrówką w zaświaty. Nie miał już nic do stracenia. Jego życie od zawsze było serią nieszczęść i fałszywych uśmiechów. Przez cały czas krył się za fasadą perfekcyjnego modela, podczas gdy tak naprawdę jego dusza wołała o litość i zrozumienie.
To właśnie ona jako jedyna zdołała usłyszeć ten przenikliwy krzyk. To ona zdołała zburzyć gliniane fundamenty, budując w nim od nowa poczucie własnej wartości i szczęścia. Szczęścia, które w jednej, przeklętej chwili runęło niczym domek z kart, nie pozostawiając w jego ciele nawet krztyny nadziei na lepsze jutro.
Był na nią zły. Był rozżalony do granic możliwości. Nienawiść wobec jej lekkomyślnego wyboru dorównywała miłości, jaką ją darzył. Jednak dopiero gdy jej delikatne ciało osunęło się na marmurową posadzkę, a nakrapiana maska rozpłynęła się na jej bladym obliczu, dopiero gdy w pustych, fiołkowych tęczówkach zgasła ostatnia wesoła iskierka, która każdego dnia nadawała jego życiu sens, zrozumiał, że i tak nie byłby w stanie zmienić jej decyzji.
CZYTASZ
Nieprzemijalne | Adrienette (Hadestown AU)
FanfictionKiedy Marinette postanawia oddać swoje życie, za życie Emilie Agreste, zdruzgotany Adrien nie przyjmuje do wiadomości faktu, iż jego ukochana odeszła na zawsze. Za wszelką cenę stara się znaleźć sposób, by przywrócić ją do życia. Z pomocą przychodzą...