Walka, której nie będzie

576 25 12
                                        

**Nathaniel**

Jechałem z Lukiem do magazynu, gdzie dziś miałem mieć walkę.
Young siedział obok, wyżywając się na telefonie, drąc się na kogoś po drugiej stronie linii.
Nie zamierzałem się w to mieszać.
Nie dzisiaj.
Nie w taki jebany dzień.

Telefon poleciał na siedzenie obok, a Young spojrzał na mnie wzrokiem tak wściekłym, że przez chwilę zastanawiałem się, czy nie powinienem wysiąść.

— To już kurwa przesada — warknął, niemal plując z wściekłości. — Żeby zmuszać ludzi do walk mieszanych?! Popieprzyło ich! Kurwa, nie, nie jedziemy tam. Ja nie jadę.

Westchnąłem ciężko, opierając łokieć o szybę i stukając palcami w rytm własnych myśli.
Wkurwienie narastało we mnie powoli, jak ciśnienie w garnku, ale musiałem zachować choć resztki spokoju.

— Wdech, wydech, Luke. — spojrzałem na niego kątem oka. — Powiedz mi lepiej, z kim walczę?

Young spojrzał na mnie tak, jakby właśnie mu kazano wrzucić własnego psa pod koła ciężarówki.

— Hannah Williams — burknął z rezygnacją w głosie. — Walczysz z dziewczyną.

Zamarłem.

Zakląłem siarczyście pod nosem, aż Luke aż się wzdrygnął.

— Żartujesz. Kurwa, powiedz, że to pierdolony żart. Ja pierdolę — syknąłem przez zęby, zaciskając pięści na kolanach.

Hannah Williams.
Dziewczyna, z którą ostatnio próbowałem trenować.
A raczej ona próbowała uciec, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
Siedemnaście lat.
Czarne włosy, czarne oczy — tak ciemne, że czasem wydawały się wsysać światło.
Wyglądała trochę jak moja mroczniejsza wersja. Ja — brązowe włosy, ona — czerń jak smoła.

Zawsze mnie intrygowała.
Od pierwszego spojrzenia.
Jak cholerny labirynt bez wyjścia.

Nie będę udawał — podobała mi się.
Była inna.
Nieprzewidywalna.
Nie dało się jej rozgryźć na pierwszy rzut oka, ani na drugi, ani na dziesiąty.
Była jak zagadka, która wciąga cię głębiej i głębiej, aż sam zapominasz, od czego zacząłeś.

Ale walczyć z nią?
Nie. Kurwa nie.

— Kurwa, nie zrobię tego — wymamrotałem, sam do siebie. — Muszę z nią pogadać. Znaleźć rozwiązanie.

W sumie... nie pierwszy raz próbowaliśmy z ekipą dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
Ja, Luke, Young, Riley Whilson, Aiden Taylor, Emma Smith i Nicolas Brown — razem potrafiliśmy wydusić informacje nawet z kamienia.
A o niej?
Zero.
Jakby była duchem.

Pytaliśmy wszystkich — ludzi, którzy znali każdy pieprzony sekret tej dzielnicy.
I cisza.
Nikt nic.
Jakby nigdy nie istniała.

Zawsze wiedziałem, że ma swoje tajemnice.
Ale dzisiaj... miałem się przekonać, jak bardzo.

Dziesięć minut później podjechaliśmy pod magazyn.
Nasza ekipa już tam była — Emma i Aiden wygłupiali się przy ścianie, Nicolas żartował coś do Riley, która tylko kręciła głową z rozbawieniem.

Podszedłem, przybiłem piątki, rzuciłem kilka luźnych tekstów, choć w środku gotowałem się jak czajnik zostawiony na ogniu.

Ruszyliśmy w stronę tylnego wyjścia.

I wtedy ją zobaczyliśmy.

Dziewczyna wyleciała z magazynu jak strzała, ślizgając się po betonie w podartych butach.
Była roztrzęsiona, jakby coś ją ścigało.

Podniosła głowę.
Nasze spojrzenia się spotkały.

Czas stanął.

To była ona.
Hannah.

Ale inna niż zawsze.
Żadnej chłodnej maski.
Żadnej obojętności.

Przestraszona.
Prawdziwa.
Krucha.

Spojrzałem jej w oczy... i aż mnie sparaliżowało.
Źrenice nienaturalnie rozszerzone.
Skóra bledsza niż zwykle.
Ręce delikatnie się trzęsły.

Zgiąłem dłonie w pięści, czując, jak coś ściska mi żołądek.

— Hannah... — wyszeptałem, bardziej do siebie niż do niej.

Szybko połączyłem fakty.
Źrenice wielkości spodków.
Brak kontroli nad ciałem.
Zachwiania równowagi.

Ona była naćpana.

Naćpana przed walką.

— Ćpałaś, ćpałaś kurwa przed walką! Pojebało cię do reszty?! — wrzasnąłem, wściekłość walcząc we mnie z przerażeniem.

Ale ona już nie słuchała.
Zrobiła jeszcze jeden chwiejny krok do przodu — i upadła.

Odruchowo ruszyłem do przodu i złapałem ją w ostatniej chwili.
Jej ciało było lekkie, bezwładne.
Jakby całe życie z niej uciekło.

— Hannah! Kurwa, Hannah! — potrząsałem nią, serce waliło mi jak młot pneumatyczny. — Obudź się, no kurwa, obudź się!

Ale nic.
Żadnej reakcji.

Spojrzałem na ekipę.
Oni też stali jak wryci.
Emma zasłoniła usta dłonią, Nicolas wyglądał, jakby właśnie miał zwymiotować.

Nie tego się spodziewaliśmy.
Nikt z nas.

— Do cholery, zabieramy ją stąd! — wyrwała się nagle Riley, wyrzucając klucze z kieszeni. — Jedziemy do mnie!

Nawet się nie zastanawialiśmy.
Podniosłem Hannah na ręce, czując, jak bardzo jest drobna i jak cholernie zimna.

Luke ruszył do samochodu, ja za nim.
Wsadziłem ją na tylne siedzenie, przytrzymując jej głowę, żeby się nie obijała o nic.

Young odpalił silnik z piskiem opon i ruszyliśmy w stronę mieszkania Riley.

W ciszy.
W przerażeniu.

A ja, trzymając ją w ramionach, czułem tylko jedno:

Jeśli ktoś jej to zrobił...
Jeśli ktoś ją w to wciągnął...
To znajdę go.
I zajebię.
Własnymi rękami.

Over HellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz