Dobra, sory, ten rozdział zamienił się w jakieś miejsce, w którym użalam się nad życiem ( czytaniem, w moim rozumowaniu ), nie chciałam, ale tak wyszło ☺️
Mogą się pojawić drobne spoilery do książki chociaż nie miałam ich w planach, ale ogólnie to chyba mam teraz jakieś załamanie nerwowe po tej lekturze, i nie chciało mi się sprawdzać xD. Jeśli kto ciekawy, tytuł i fanart na samym dole rozdziału.
Przeczytałam na Wattpadzie książkę, fanfika tak dokładnie. Jak byłam gdzieś, nwm, w 2/3 książki postanowiłam, że zrobię jej fanart.
Jeśli jest ktoś, kto myśli, że żadna książka go nie wzruszy, oj jest w ogromnym błędzie. TO BYŁ HORROR. Płakałam chyba z pół godziny, i to dwa razy, ostatnie rozdziały naprawdę dają popalić. Nie chcę tu za bardzo spoilerować, ale ta książka ma i tak swoją reputację, jest znana przez ludzi, którzy wylali morze łez komentując na jej temat.
Jedną z rzeczy, z której znamy książki, jest to, że autor lubi bawić się emocjami czytelników, ale „Flowers From 1970” weszło na zupełnie nowy poziom! Tu nie chodzi utrzymywanie napięcia podczas sceny akcji, śmierć jakiegoś bohatera, ba, śmierć jest przy tym ff niczym. W tej książce napięcie jest utrzymane przez cały czas, bo wiesz, że dwie osoby, z różnej czasoprzestrzeni nie mogą być razem. Nie mogą się spotkać. Nie mogą przytulić. To trochę jak rozmowa z kimś kto mieszka daleko od ciebie, ale jednak - z taką osobą możnaby się spotkać z raz do roku, umówić lot, odwiedzić. Oni mogli tylko rozmawiać. Ty to wiesz, i to jest właśnie tak frustrujące.
Pojawia się pytanie - skoro od początku wiadomo jak historia ma się skończyć, bo to jest oczywiste, to czemu i tak końcówka opowieści aż tak boli? Nwm, ja mam tak, że nawet jak wiem, że inne zakończenia są niemożliwe, to i tak staram się wypierać prawdę, lub powtarzać „ zobaczymy co się wydarzy, może nie będzie AŻ TAK źle”. Dlatego kiedy już mam potwierdzenie, że niestety, tego trzeba się było spodziewać, tak będzie lepiej dla obu bohaterów, to i tak nie mogę się powstrzymać od łez. Jak mówiłam, wiadomo, że nie będą razem, ale i tak zakończenie boli, głównie przez słownictwo użyte do opisania akcji. Najgorsze jest to, że zakończenie nie było złe. Fakt, było smutne, ale jak dla mnie po prostu ostatnie zdania ostatniego rozdziału, będące zwykłym, głupim podsumowaniem grają swoją rolę.
Nie wiem czy to na górze można zaliczyć do spoilerów, czy nie, ale jak dla mnie są to rzeczy oczywiste od samego początku. Wgl, smutnych zakończeń może być wiele. Każdy też rozumie słowo „smutne” na swój sposób. Dla niektórych to śmierć, dla innych choroba, dla innych koniec przyjaźni, jeszcze innych ukrywanie uczuć do samego końca, nieodwzajemniona miłość, każdy to widzi na swój sposób. Ci, którzy już przeczytali tego fanfika, wiedzą co się naprawdę tam stało.
Wolałabym, żeby ta książka nie była fanfikiem. To jest tak kreatywne, nie wiem czy ktoś na to wcześniej wpadł. Myślę też, że może, gdyby postacie z opowieści nie były mi znane, nie załamałabym się tak bardzo. Ale wiadomo, otp, i te sprawy...
Dobra, może to i dziwne, że ciągle rysuję ich jako zwierzęta, ale po prostu rysowanie ludzi wychodzi mi fatalnie, nawet jak to zwykła ręka. Poza tym, nie chce mi się.
"Flowers From 1970” ( książka jest na Wattpadzie, nie trzeba daleko szukać )
CZYTASZ
KociArtbook
RandomCzyli bazgroły jak kot pazurem, bez dyskusji, po prostu książka do dzielenia się rysunkami ;).