Rozdział 2

906 62 4
                                    

- Chodz tutaj skarbie

Podszedł do Macochy niepewnie i przytulił ją.

- no już nie płacz, może pójdziesz i zrobisz nam cos do jedzenia?

- tak pani matko - odrzekł Harry wycierając łzy

- oh nie musisz mnie tak nazywać, pani wystarczy. - Wtedy zacząły sie krzyki i trzaski z pokoju obok i macocha ponownie sie odezwała - dziewczęta od dziecka mieszkają w jednym pokoju są nad wiek wrażliwe, zdaje sie że tutejsza ciasnota nieco im doskwiera

- cóż.. moja sypialnia jest nieco większa niż ich - odezwał sie chłopiec - może tam będzie im wygodniej?

- cudowny pomysł! - krzykła macocha - ależ ty masz dobre serce

Harry uśmiechnął sie przez łzy - przeniosę sie do pokoju-

- tak! Na strych! Otóż to!

- na strych..?

- tymczasowo ma sie rozumieć, dopuki nie skończy sie.. remont. A będzie ci tam jeszcze milej jeśli zabierzesz tam wszystkie swoje skarby. Macocha wskazała na szafę harrego - nie będziesz sie nudzić. I odeszła zostawiając chłopca w niemałym szoku.

Harry wszedł na strych po bardzo wysokich schodach i rozłożył koc na starej brudnej kanapie kiedy coś małego poruszyło sie i przebiegło obok nogi chłopca.

- oh witaj mały widocznie nie będę tutaj całkiem sam - uśmiechnął sie i wziął mysz na ręce

- jak przyjemnie.. żadnych kotów ani przyrodnich sióstr.

Następnego dnia Harry wyszedł nakarmić zwierzęta i kupić chleb na śniadanie oraz inne różne wypieki.
Największą pociechą były dla Harrego listy od Ojca, jego nieobecność przedłużała się ale codziennie do jego domu przychodził posłaniec z nowymi wiadomościami od ojca, lecz pewnego wieczoru Harry otworzył dzwi a w nich stał zapłakany posłaniec

- dzień dobry ojciec pana.. zchorował po drodze i zmarł aż do końca tylko o panu mówił.. I kazał to panu dać.. - posłaniec podał harremu gałązke i patrzyli na siebie chwile w ciszy.

- dziękuję.. napewno bardzo to przeżyłeś - posłaniec odszedł a Harry zamknął drzwi pobiegł na strych i płakał w samotności..

Macocha i jej córki biorąc łagodność Harrego za oznake słabości wykorzystywały go bez umiaru z czasem zaczęły traktować go jak służącego, wszystkie obowiązki spadły teraz na niego dobrze sie stało, bo miał mniej czasu by sie smucić. Tak w każdym razie mawiała macocha, wraz z córkami nie szczędziła wysiłków by odebrać od chłopca smutek całkowicie
Chodz przyznać trzeba, że dzieliły sie z nim każdym posiłkiem, a w każdym razie jego resztkami. Harremu zostało nie wiele przyjaciół i to raczej nie wielkich, jednak zawsze mogli liczyć na ciepłe powstanie i małą przekąskę.

Czasami po skończonej pracy nie miał juz siły wspinać sie po schodach na zimny strych więc kładł się spać przy kuchennym palenisku w którym dogasał ogień.

Kopciuszek | Drarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz