2. Postaram się

174 13 28
                                    

    Tej nocy Harry Potter już nie zasnął. Cały czas przed oczami miał obraz swojego byłego szkolnego wroga w kompletnej rozsypce proszącego o pomoc i wyklinającego cały świat. Widział szczerość w jego oczach, gdy ten z nim rozmawiał. Wiedział jak bardzo zdesperowany był, skoro zrzucił przed nim wyszkoloną idealną maskę obojętności. Nie mógł mu odmówić, nawet jeśli bardzo chciał. Nie darzył go sympatią, to się nie zmieniło. Jednakże Wybraniec był zdania, że każdemu należy się druga szansa. No może pomijając Voldemorta i tego obślizgłego szczura Pettigrew. Draco był tylko nastolatkiem, który, jak domyślał się Harry, był wychowywany przez ojca, aby w przyszłości mógł dostąpić wątpliwego zaszczytu wśród śmierciożerców. Obstawiał, że starszy z Malfoyów niemal wyprał mózg swojemu synowi. Być może przesadzał, ale gdzieś podświadomie wiedział, iż taka jest prawda. Jedno było pewne. Ślizgon się bał i był w stanie zrobić praktycznie wszystko byleby uwolnić się spod rządów Toma Riddla. A Potter zamierzał dać z siebie wszystko. Postaram się, pomyślał.

    W głowie tworzył sobie listę tego, co będzie musiał zrobić. Z pewnością najpierw będzie musiał iść do Dumbledora. Dyrektor musi wiedzieć. Ten zapewne zawiadomi Zakon Feniksa, więc wszyscy razem będą mogli zastanowić się co zrobić. Później będzie musiał porozmawiać z Ronem i Hermioną. Może i oficjalnie nie należeli do organizacji z racji swojego wieku, ale przeszli we trójkę tyle, że Harry był pewien, że i tym razem nie zawiodą i pomogą mu w każdej sytuacji. Miał jedynie nadzieję, że Ronald w pierwszym odruchu nie zacznie rzucać oskarżeniami w stronę Malfoya, lub co gorsza nie powstrzyma swojej żądzy mordu. Dlatego też zastanawiał się, jak przekazać im nowiny w dość... spokojny sposób.

    O ile dadzą mu dojść do słowa. Brunetka od rana zasypywała go pytaniami na temat listu i tego, czy miało to coś wspólnego z jego szybkim wyjściem podczas posiłku. Wymyślała coraz to nowsze i fantazyjne teorie, jak na przykład ta, w której Voldemort miał wysyłać mu listy z pogróżkami, lub ta, jakoby Dursleyowie zaczęli się nim przejmować i martwić o jego życie. W myślach parsknął na wspomnienie czerwonej ze złości i irytacji twarzy Granger, kiedy ten zaczął się śmiać po jej kolejnej wyszukanej teorii.

    Po drugie, musiał po raz kolejny spotkać się z Malfoyem. Blondyn musiał mu przedstawić informacje o których mówił. Mogą to być mało istotne fakty, ale równie dobrze mogą być bardzo przydatne. Kto wie? Od wiosny, ani odrobinę nie posunęli się do przodu z walką z Voldemortem. Szli po omacku z nadzieją, że trafią na jakiś ślad, dostaną informację, lub wpadną na genialny pomysł zagłady największego czarnoksiężnika ostatnich dekad. Teraz mieli okazję i Harry obiecał sobie że wykorzysta ją jak najlepiej.

    Kiedy pierwsze promienie słoneczne wdarły się przez okno do dormitorium szóstorocznyvh gryfonów, Harry rzucił szybkie zaklęcie Tempus, dzięki czemu dowiedział się że jest ledwie parę minut po szóstej. Wiedząc, że ma jeszcze sporo czasu, wyskoczył z łóżka i wszedł do łazienki, by odbyć poranną toaletę i ubrać się. Po wyjściu zauważył, że reszta jego kolegów nadal śpi, więc najciszej jak umiał wyciągnął z kufra pelerynę, Mapę Huncwotów, pióro, kałamarz i kawałek pogniecione go pergaminu. Szybko nabazgrał parę zdań, aby nikt go nie szukał, po czym, dla pewności ukryty pod niewidką wyruszył w podróż Hogwarckimi korytarzami.

    Początkowo miał zamiar iść na Wieżę Astronomiczną, jednak w połowie drogi zmienił koncepcję i zawrócił. Nagle naszła go pewna myśl, nie za bardzo wiedział dlaczego i skąd. Nim się obejrzał, stał już w łazience dziewczyn na drugim piętrze, idealnie naprzeciwko odpowiedniej umywalki. Sprawdził mapę, by być pewnym że jest sam, rozejrzał się w poszukiwaniu ducha Jęczącej Marty, a gdy już, był pewny co do swojej samotności, wysyczał w języku węży formułkę.

Pomoc |Drarry|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz