Trójka proxy wtoczyła się do holu rezydencji. Byli obolali po długiej misji, jaką zgotował im Operator, a odór krwi dało wyczuć się na kilka metrów. Byli za bardzo przyzwyczajeni do tego zapachu, żeby się przejmować.
Hoodie gwałtownie usiadł na zimnej posadzce, opierając głowę o komodę z łoskotem. Złapał się za obolałą głowę, mając nadzieję, że choć odrobinę złagodzi to ból.
-Nie mam siły nawet wstać - jęknął obolały, kiedy Tim wyciągnął w jego stronę dłoń z ofertą pomocy, którą ten odrzucił.
Nagle dało usłyszeć się porywcze tupanie, a zaraz na kondygnacji schodów stanęła Clockwork, mierząc ich spojrzeniem z wyższego piętra. Brązowe włosy spływały kaskadami po jej ramionach. Wydawały się jeszcze bardziej skołtunione niż zazwyczaj. Ubrana była w szarą piżamę, co było zrozumiałe o tej porze.
-Długo was nie było - stwierdziła, opierając się o balustradę. Była pewna, że zajmie im to góra dwa dni, tymczasem minął tydzień odkąd mężczyźni wyszli listopadowego poranka. -Lepiej gdybyście poszli do medyka - mruknęła do nich, a jednak tylko Toby'ego zmierzyła zmartwionym spojrzeniem. Tak oczywistym było który jest jej faworytem. -Doszedł do nas jakiś nowy chłopak, gdy was nie było. Zastępuje Dr Smiley'a, gdy go nie ma. Zajął klinikę, to będzie idealna okazja, żebyś go poznał, Toby.
-Nowy? Ciekawe, jak wygląda. Jest cz-człowiekiem? - zapytał ciekawy, wyobrażając sobie podobne dziwadło do Jasona czy Puppeteera. Lubił mieć ten zaszczyt oprowadzania nowych mieszkańców po rezydencji. Chociaż sam mieszkał w niej od długiego czasu, zdarzało mu się nie raz zgubić, co wstyd było przyznać.
-Nie jestem pewna. Wydawał się normalny, ale skoro tutaj wtrafił, oboje wiemy, że taki nie jest. Poza tym po rozmowie z nim dowiedziałam się, że nie przejmuje wszystkich obowiązków Smileya. Ma pilnować leków, opatrunków i wydawać je w razie potrzeby. Nie będzie w stanie zająć się każdą raną.
-Pośpiesz się i przynieś leki przeciwbólowe - Tim stanął na środku holu i wykonał bliżej nieokreślony ruch rękami, co chyba miało wyrazić jego frustrację. Rozpiął żółtą, przepoconą kurtkę. -Albo morfinę - dodał, krzywiąc się, na widok byle jak opatrzonej rany. Potarł zmęczone mięśnie ud, czując jak łapie go nieprzyjemny skurcz.
Mężczyzna uniósł głowę, przeszywając Toby'ego na wskroś pospieszającym spojrzeniem, niebieskich oczu, przez co Rogers drgnął lekko. Nie cierpiał, kiedy ten patrzył na niego w ten sposób. Jednak nie była to jedyna rzecz, która denerwowała go w Timie. Starszy proxy często zachowywał się wrednie i miał skłonności do nadużywania sarkazmu. Mimo to, Toby na swój sposób go lubił. Chociaż nigdy by się do tego nie przyznał.
-Jasne, zaraz w-wracam - ruszył do schodów, zbiegając po dwa stopnie. Zaprojektowanie kliniki w dolnej części rezydencji wydawało mu się dość niedorzecznym pomysłem. Człowiek ledwo trzyma się w pionie, a tu czeka go wyzwanie w postaci schodów.
Pchnął duże mahoniowe drzwi. W środku panował sterylny porządek, a szpitalny zapach uspokajał go. Wysoki chłopak stojący przy jednej z szafek drgnął na dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Odwrócił się w jego stronę, krzyżując ramiona na piersi.
-Hej, jestem Ticci Toby - młodzieniec odezwał się pierwszy, podchodząc bliżej nowo poznanej osoby.
-Eyeless Jack. Mów mi EJ - wyciągnął w jego stronę dłoń, ale nie patrzył wprost na niego, tylko w jakiś punkt nad nim, co wydawało się Rogersowi dość dziwne. Uścisnął jego dłoń, oceniając jego posturę. Był wysoki, a czarne ubrania zdawały się na nim wisieć. Szara skóra zdziwiła Tobiasa, ale postanowił nie zawracać sobie tym głowy. To nie pierwsza osoba o niecodziennej karnacji, którą znał. -Czego potrzebujesz?
CZYTASZ
Czerwień | Eyeless Jack x Ticci Toby
RomanceŻycie Toby'ego od zawsze było przysłonięte czerwienią. Po wypadku samochodowym stracił swój dom, którym nie było miejsce, a inny człowiek. Czerwona nić przeznaczenia sprawiła, iż jego wybory życiowe doprowadziły go aż do mrocznej rezydencji, a tam r...