01. Kwintesencja problemu

584 21 11
                                    

Chloe's POV

In these promises broken
Deep below
Each word gets lost in the echo
So one last lie I can see through
This time I finally let you go
Go, go, go, go

Lewa stopa do tyłu. Wdech-wydech. Uchyl się. Skup się. Przejdź do ataku. Pół obrót. Uderz z prawej. Jeszcze raz.

No, you can tell 'em all now
I don't back up, I don't back down
I don't fold up and I don't bow
I don't roll over, don't know how

Dwa kroki w tył. Wycofaj się. Patrz na cel. Zaciśnij pięści. Nie myśl o niczym. Skup się na celu. Zamknij klatkę piersiową. Oczy przed siebie. Uderz. Nie! Nie tak! Uderz od dołu. Pół obrót. Teraz!

I don't care where the enemies are
Can't be stopped, all I know: Go Hard!
Won't forget how I got this far
For every time, saying..

Kolana miękko. Pracuj na nogach. Mocniej. Podejdź bliżej. Nie spuszczaj z oczu. Trzymaj gardę. Szukaj słabego punktu. Wysuń się bardziej do przodu. Uderz! Mocniej! Jeszcze raz. MOCNIEJ!

Niech to szlag jasny trafi.

Sapiąc ciężko, z grymasem niezadowolenia na twarzy spoglądam na moją prawą rękę, która chyba już po raz setny wygięła się dzisiaj pod nienaturalnym kątem. Klnąc na siebie pod nosem, odpinam rękawicę zębami, a później zsuwam ją z zapoconej dłoni. Mój nadgarstek pulsuje tępym bólem, a w dodatku jest siny i opuchnięty. Wpatruję się w niego z złością na samą siebie. Gdybym się tak nie śpieszyła i jak człowiek założyła owijki, tak jak prosił mnie Amen, to na pewno nic by się nie stało.

Nie mija nawet minuta, a ktoś szturcha mnie w ramię. Gwałtownie zadzieram głowę do góry i obracam się na pięcie. O worek, na którym raptem chwilę temu wyrzucałam swoje złości i frustracje, stoi oparty Avi, który jak gdyby nigdy nic wpatruje się w moją puchnącą kończynę. Usta ma wygięte w zbolałym grymasie, dodatkowo kręci też z dezaprobatą głową na moją głupotę. Gdy wreszcie unosi wzrok wyżej, a jego brązowe tęczówki zatrzymują się na mojej ociekającej potem twarzy, jego brwi wędrują do góry. Wyjmuję z uszu słuchawki, na dobre odcinając się od głosu Chestera Benningtona.

— Hej, Avi. Co tam? — pytam, biorąc między słowami spazmatyczne oddechy.

— Nie wygląda to najlepiej — zauważa, podbródkiem wskazując na mój nadgarstek. — Daj mi dwie minuty.

Zaraz po tych słowach znika mi z oczu, dlatego przenoszę się na wolną ławkę pod ścianą, równocześnie zerkając ukradkiem na zegar wiszący nad drzwiami. Na widok godzinny dziesiątej, mam wrażenie, jakby ktoś niewidzialną pięścią ścisnął mi wszystkie narządy wewnętrzne, z sercem na czele. Tylko przez chwilę zaciskam zęby z taką werwą, że aż dziwnym jest, że nie pękają. Zaraz potem zachowuję się już tak, jak gdyby nie miało to miejsca. Ociężale zdejmuję drugą rękawicę, a później rozwiązuję sznurówki butów.

— Na moje oko to powinnaś go ustabilizować na jakiś czas.

Avi zjawia się przy mnie niczym duch. W lewej dłoni trzyma tubkę kremu, a w prawej zamrażacz. Bez słowa wyciągam bolący nadgarstek w jego stronę, w ciszy przyglądając się temu, jak na początku spryskuje go lodem, a potem nakłada grubą warstwę maści na obrażenia. Kiedy po zakończeniu czynności ratowniczych mojej kończyny, chłopak decyduje się zająć miejsce tuż obok mnie, dziękuję mu skinięciem głowy.

— Jak poszło? — pyta uprzejmie, wolną dłonią wskazując na salę treningową.

— Słabo — mamroczę, przygładzając wierzchem zdrowej ręki zapocone włosy. — Nie umiałam się skupić.

Before lights outOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz