Cz.12

262 12 0
                                    

 Natalia POW. Zanim się obejrzeliśmy Hania skończyła obiad i gotowa czekała przy drzwiach.
- No sybko owieczka ceka - pospieszała nas przebierając nóżkami.
-  Kochanie juz idziemy, ale wiesz że tak nie ładnie?
- Pseplasam mama - szepnęła cichutko robiąc słodka minkę. Już urabiała swojego wujka, a on już oczywiście tu kupił. Jak tak dalej pójdzie będziemy mieli całe zoo.
- Już księżniczko idziemy - odparł biorąc ostatni łyk kompotu.
- A po kolacji mosemy klola lwa? - spytała patrząc na niego tymi swoimi oczkami.
- Chcesz obejrzeć? Króla lwa po kolacji? Która część ?
- Tak! Obie - klasnęła w rączki - To jak wujek?
- Obejrzymy oczywiście - pogłaskał ja po główce - A teraz idziemy - dodał łapiąc ja za rękę.  Ledwo wyszliśmy z domu, a Hania ruszyła przed nami, była taka szczęśliwa że idziemy po jej owieczkę. Z Miłoszem szliśmy w milczeniu.
- Miłosz...- zaczęłam jak tylko wyszliśmy za furtkę.
- Tak? - spytał lekko przerażony. Patrzył na mnie z taką obawa.
- Nie mówmy Twoim rodzicom o nas - zaczęła niepewnie. On parzył na mie taki przerażony - Tyko do rozwodu spokojnie. Nie chce, żeby sobie pomyśleli, że...
- To nie ma dla nich znaczenia - szepnął - Zresztą tata pyta czy jesteś rozwódką przystanąłem. To i tak kwestia czasu.
- Ale - jęknęłam - Nie chce, żeby myśleli, że ich oszukuje..., że...
- Nie oszukujesz to tylko kwestia czasu. A w rzeczywistości to wasze małżeństwo już dawno nie istnieje, ale zrobimy jak chcesz - uśmiechnął się całując w skroń i przytulając do siebie.
 - Nie ma tuli - usłyszeliśmy nagle krzyk Hani - Owecka ceka! Sybko! - poganiała nas.
- Już aniołku, już idziemy - zaśmiał się Miłosz odsuwając ode mnie - Na baranka chce moją księżniczka?
 - Tak! - radośnie klasnęła w rączki i zanim się zorientowałam była na barana u swojego wujka.
- Wujek, a baby kotleciki z cego takie dobre? - spytała kiedy już prawie byliśmy. Miłosz momentalnie pobladł.
- No yyyyyy babcia ma taką tajemnicza przyprawę - wydukał zmieszany. A ja chyba wiedziałam co to za przyprawa.
- Jaka? - spytała ciekawa.
- Tajemnica babci, tego nikt nie wie - odparł nieco zmieszany - O zobacz owieczki leć do nich - odparł otwierając furtkę, Hania zdjęta z jego ramion szybko pobiegła.
- Ta tajemnicza przyprawa wygląda tak? - wskazałam na owce. Miłosz tylko kiwnął głową.
- Lepiej jej nie mówmy, mogło to by się źle skończyć - westknełam, jeszcze tego brakowało że w wieku 4 lat przeszła by na wegetarianizm.
- Przemilczymy - przytaknął - A teraz chodź wybierzemy ta szczęściarę.
Hania pobiegła do swoich milusińskich. Biegła od jednej do drugiej owieczki. Była przy tym bardzo szczęśliwa. A te małe puchate stworzonka przyglądały jej się z uwagą, zaciekawieniem, zwłaszcza jedna z dużymi rogami. Domyślam się, że to przywódca stada, baran. Był z nich największy i najsilniejszy, bałam się aby nie zrobił nic Hani. Jak by nie patrzeć to zwierzak, do tego ma rogi. Nagle Hania zerwała się gwałtownie, przybiegła do nas wtulając się mocno w nogi Miłosza. W naszą stronę szedł dość postawny facet, na głowie miał kapelusz, góralski i uśmiechał się do nas z pod wąsa. Był dość młody, mniej więcej w naszym wieku. Jak się domyśliłam to był Henio. Kuzyn Miłosza. Hania już siedziała u Miłosza na rękach. Henio podszedł do nas, ujął moja dłoń i złożył na niej pocałunek. Miłoszowi się to wyraźnie nie spodobało, był zazdrosny. Mi za to zaczęło to schlebiać, ten gest kuzyna na przywitanie, no i zazdrość Miłosza. Dawno nie był nikt o mnie zazdrosny, to nawet było urocze, oczywiście wszystko w granicach rozsądku.
- No witam piękną panią. W moich skromnych progach - Henio nie krępował się, wbił swój wzrok we mnie - Zapraszam w moje skromne progi. Gościć tak miła i piękna kobietę to przyjemność. Kawy, herbaty, może naleweczki z wiśni, albo mój specjał śliwowica. Słynna na cała okolicę. Gdzie moje maniery Henryk Bachleda - mężczyzna podał mi dłoń. a ja myślałam, że Miłosz tam wybuchnie, tylko Hania trzymała go jakoś w ryzach.
- Heniek, ja też tu jestem - syknął zły Miłosz - No nie wiem czy to dobry pomysł. Wracamy do domu Natalia.
- Kuzyn nie obrażaj się tak. No z damą się witam - wzruszył ramionami - No witaj stary. Wreszcie wróciłeś, bo już bałem się, że w tym mieście to zaginałeś. Nic nas nie odwiedzasz. A kto to? Co to za malutka królewna?
- To Hania moja córeczka. A ja jestem Natalia Papkin - podałam Heniowi dłoń, on trzymał ja mocno, ale szybko zabrałam mu ją - A Ty Miłosz uspokój się, chyba, że chcesz mieć owcę w bloku - dodałam ciszej. Hania patrzyła zaciekawiona na kuzyna Miłosza, bała się go, ale kiedy ten poprawił swojego wąsa. To malutka cicho zaśmiała się cichutko. On podał jej dłoń, mała zachęcona przez Miłosza podał mu swoją łapkę.
- No to zapraszam do domu. Co będziemy tu stać. Może coś zjecie, mama świetną zupę moje roboty oczywiście - Henio uśmiechną się do nas szczerze.
- My nie chcemy robić kłopotu - odparłam.
- No nie robicie. No rodzina nie robi mi kłopotu. No kawy, herbaty może czegoś mocniejszego się napijemy
- My właściwie w sprawie owcy - Miłosz postawił Hanię na ziemi - Obiad już jedliśmy.
- Tak psysne kotleciki po gólalsku. Babcia źlobiła były pysne - Hania odparła rezolutnie.
- Tak wszystko co cioteczka ugotuje jest pyszne. A owca na wesele? Wasze, no wreszcie chłopie No ale wiecie wy te pozwolenia i w ogóle załatwiacie. Ja wam dam, a bierzcie sobie proszę. Tylko ma być pieczona czy na kotlety? No bo ja mam jakiś przepis, ale cioteczka sobie poradzi. Pysznie gotuje, a na wesele to kucharkę wynajmiecie - Nadawał jak katarynka, a Hania wytrzeszczyła swoje oczka. Szybko jej się zaszkliły one, natychmiast się od nas odsunęła. 
Miłosz POW. No myślałem, że Heńka ukatrupię. On i jego długi jęzor, już nie jedne kłopoty mieliśmy obaj przez to. Najpierw podrywa moją Natalię, jak kiedyś Majkę, a teraz wygadał wszystko Hani. O tym, z czego były te kotlety, mała ryczy. Ledwo udaje mi się ją jakoś uspokoić, ale i tak cały czas płakała.
- Kochanie, księżniczko uspokój się - otarłem jej łezki z policzka. Henio stał dalej od nas, chyba do końca nie zdawał co się tu dzieje - Księżniczko.
- Cyli te kotleciki to z Owiecek? - wydukała zapłakana - Baba z owiecek kotleciki zlobiła?
- Nie  , kochanie, nie. Moja mama nigdy by nie mogła z owieczek - skłamałem, nie miałem innego wyjścia. Posłałem Natalii porozumiewawcze spojrzenie, ona wlot zrozumiała, że tak trzeba - To takie warzywne kotleciki. Z warzyw zrobione, z pewną przyprawą. Nie są z owieczek. Maleńka już nie płacz.
- Na plawde? Ne osukujes wujek? - Hania otarła łezkę  Owiecki ne wolno am am - pogroziła mi paluszkiem.
- Kochanie wujek nie...oszukuje Cię - Natalia spojrzała na mnie, tak jak i mnie ciężko było jej okłamywać naszą malutką - Babcia nie zrobiła by czegoś takiego. Przecież wiesz jaka to dobra osoba. Nie skrzywdziła by owieczki.
- Ja więcej ne zjem nic. Zadnych kotlecików, nic ne chce - Hania zła tupnęła nóżką - Wujek, mama cho zabielamy owiecki. Wsytskie owiecki zabielamy.
- Kochanie, ale gdzie? - Hania spojrzała na mnie jak na wariata.
- No do dziadzia najpielw a potem do pokoiku Twojego wujek. Będą spać lazem z Tobą wujek. No sybko, zanim je ten pan zje - Hania pokazała paluszkiem na Heńka. Wyrwała się nam i podbiegła do jednej z mniejszych owieczek. złapała ją w rączki i mocno z wielkim trudem próbowała ją podnieść. Siłowała się z nią chwilkę, ale odpuściła. Otarła rączką czółko i westchnęła głęboko. W jej oczach pojawiły się łezki. Natalia natychmiast do niej doskoczyła, ale Hania wyrwała się jej.
- Ne tuli, tylko mama bieź i musimy je latować. Sybko wujku - Hania ponownie zabierała się za owieczkę - No sybko - malutka miała cholerna determinację aby je ratować.
- Zostaw je kochanie - złapałem malutką w pół - Nie wolno nic im nie grozi. Nie zje ich nikt.
- No nie...nie teraz - ponownie wtrącił się Heniek, a ja chyba bym go zabił gdyby nie Natalia. Mała rozpłakała się ponownie i odepchnęła mnie mocno, a mi serce pękało na jej łzy
- Ne, to ne. Ide po dziadzia i babę. Oni mi pomogą. Jak wy ne. Ne dobzy jesteście - Hania tupnęła ponownie nóżką, po czym zerwała się i biegła w stronę naszego domu. My z Natką nie wiele czekając ruszyliśmy za nią. Hania jak na swój wiek biegała dość szybko, całe szczęście udało się nam ją dogonić niemal od razu.
- Kochanie nie wolno uciekać - Natalia starała się ja jakoś uspokoić.
- Puść! - próbowała się wyrwać - Ziostaw muse je latować!
- Aniołku - kucnąłem przed nią - Nikt ich nie zje - myślałem, że mi serce pęknie kiedy ja oszukiwałem.
- Ten Pan - wskazała na Henia.
- Myszko - poglaskałem ja po główce - Nikt nie zje Twoich owieczek. Tych ślicznych maleńkich istotek - musiałem kłamać w jej śliczne oczka.
- Ne osukujes mne? Swojej księżniczki? - patrzyła na mnie wyczekująco. A ja w tym momencie nie umiałem skłamać.
- Nie córeczko nie kłamie wujek - Natalia skłamała za mnie. Hania przytuliła się do mnie mocno, oplatając mnie swoimi maleńkimi rączkami. Z Hania na rękach wróciliśmy do Henia, miałem ochotę go zabić, zamordować. Jak już na początku nie zorientował się o co chodzi. Malutka nawet nie chciała na niego spojrzeć.
- No ja ten...- dukał - No nie wiedziałem.
- To już wiesz - burknąłem - Słowo a twój sprzęt jeszcze dziś skonfiskują.
- Na kuzyna odniesiesz? - spojrzał zaskoczony. A ja miałem ochotę go zabić.
- Nikt ich nie zje? - powtórzyła, odsuwając się ode mnie - I tylko jedna moja mose być?
- Nie kochanie nikt nie zje Twojej owieczki - Poglaskałem ja po główce. 
- Przepraszam. Ja żartowałem z tymi owieczkami. Nikt ich nie zje. To nie tak miało zabrzmieć. No kto by takie śliczności jadł. No kto? - Henio próbował niezgrabnie wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Heniek nie jest złym człowiekiem, jest to dusza nie człowiek, ale ma za długi jęzor i czasem szybciej coś robi i mówi niż myśli. Tak jak teraz, te jego teksty przy małym dziecku - Na pewno nie ja. Na pewno nie cioteczka Basia, ani wuja Piotr. No to idziemy te owieczkę wybrać? 
- No Haniu? - spojrzałem na malutka, a ona na mnie. Maleństwo skinęło główką i oplotło mnie rączkami - Tylko kuzyn błagam - jęknąłem do Heńka.
- Bo skończy się biznes.
- Ech, a na wesele to kto Ci śliwowicy naszykuje? Hęę. No właśnie - prychnął lekko śmiejąc się - No pomyśl, jak skonfiskujesz...
- My jeszcze nie planujemy ślubu - wyrwało się Natalii, speszyła się bardzo - Znaczy my tylko przyjaciele. Tylko przyjaciele... - Natalia spojrzała na mnie przepraszająco. Nie chciała jeszcze aby nasz związek ujrzał światło dzienne, póki co tak miałem nadzieje. Ja sam wykrzyczał bym to na cały świat, ale rozumiem ją. Oficjalnie jest mężatką z tym całym Areczkiem, okropny typ, nie chce aby ktoś źle o niej myślał.
- A tak się mówi - machnął ręką Heniek - No, nawet to śliwowica najlepszy alkohol, na rozgrzewkę zimą, na prezent i na brudzia. No może potem wzniesiemy go z Natalka. Przepraszam panią Natalką? - puścił jej oczko.
- Na razie idziemy do owieczki - syknąłem - Brudzia się zachciewa. Uważaj, grabisz sobie kuzyn, aparatura pamiętaj.
 Hania wybrała swoją owieczkę, jedną z najmniejszych i najmłodszych. Heniek nie mówił już nic tylko wgapiał się moją Natalię. Od Majki dawno dostał by w pysk, coraz częściej łapie się, że je porównuje. Tylko, że one są tak do siebie podobne, pod względem charakteru, zawodowo i obie są tak dobre i piękne. Muszę przestać, inaczej skrzywdzę Natalię, a przez Kaśkę mało jej nie straciłem.
- To co Haniu, jak nazwiesz tą małą owieczkę? - Hania gładziła po łepku zwierzątko.
- Timi - odparła rezolutnie - Psypomina go. Jest taka malutka i smesna.
- Ale to dziewczynka - Henio się wtrącił - Raczej jakieś babskie imię jej trzeba.
- Hmm no to mose Pusie? Co ty na to mama, wujek? - Hania spojrzała na nas z oczekiwaniem.
- Pusia? - Natalia lekko zaśmiał się, była przy tym tak cudownie urocza. Jej uśmiech kocham go.
- No Pusia. Po ma takie miękkie futelko. To Pusia. A kupimy jej obloze, lózową ocywiście? - Hania klasnęła uradowana w rączki
- Bedę miał jedyny w całej okolicy, owce w różowej obroży - Kuzyn pokręcił głową - Trochę wstyd - dodał ciszej.
- Oczywiście kochanie. Będzie jak zechcesz. Obróżka, a nawet wielka różowa kokarda - wypaliłem, chyba chciałem dopiec Heniowi. Jego mina zrzedła
- Spokojnie. Nie będzie miała kokardy - Natalia położyła dłoń na jego ramieniu, co mi się nie spodobało. Szybko doskoczyłem do Natalii, obejmując ja w pasie - Miłosz, daj spokój już.
- Tak kuzyn. Coś taki nerwowy. To miasto Ci nie służy, ale zaraz wypijemy brudzia. Wyluzujesz się - zachichotał, a mi ręce opadły. 
Natalia POW.  Hania bawiła się z Pusią i innymi owieczkami pod naszym czujnym okiem. Kuzyn Henio pilnował swojego barana, aby ten nie zaatakował małej. Nawet specjalnie dla nas zagonił go do zagrody wcześniej, oczywiście jak wracał, zabrał ze sobą naleweczkę z wiśni i śliwowicę. Mój zazdrosny Miłosz, nie był z tego zadowolony, a ja nie chciałam być nie uprzejma więc wypiłam z kuzynem kilka kieliszeczków. Nie powiem, była pyszna ta śliwowica, pyszna i mocna. Po kilku kieliszkach kręciło mi się już w głowie, ale Miłosz jakiś taki był chyba zły. Nie wiem za co. Heniu jest taki miły i fajny, śmieszny jak opowiada. Tylko Miłosz siedział naburmuszony, jakby zazdrosny. Podobało mi się to, nawet trochę specjalnie droczyłam się z Góralem. Po tylu latach ponownie poczułam się pożądana, pożądana i kochana.
- Natalia, wystarczy. Wracamy - Miłosz chciał mi zabrać kieliszek. Wirowało mi w głowie, ale Heniek podał mi swoje pomocne ramie, a ta śliwowica była taka pyszna-  wracamy do domu. Mała musi iść spać, ja też i Ty też. Zmęczona jesteś. Natalka.
- Oj stary, daj spokój. Raz na pięć lat przyjeżdżasz i zamiast posiedzieć tu z nami, odwiedzić mnie. Gdyby nie ta owca, to byś tu nie przyszedł. No napij się, no Miłoszzz - Heniek chciał polać Góralowi.
- Nie piję. Jutro wracamy do Wrocławia. Do pracy, ja prowadzę - odparł Miłosz nieco zły.
- A ja nie prowadzę to polej Heniu - zaśmiałam się - Potrzeba mi trochę luzu. Wiesz ile ja mam na głowie, a teraz jest tak miło. Lej, musze się wyluzować. Wiesz.
- No Natalko. Jak pani, piękna każe sługa musi. Tylko on - Heniek wskazał na mnie - Sztywniak.
- No Heniek daj spokój. On ma - spojrzałam na niego, jak tak na niego patrzę robi mi się cieplej na sercu. Odłożyłam kieliszek i podeszłam do Miłosza, mocno wtulając się w niego. On obioł mnie i przytulił do siebie - Też ma dużo na głowie, a teraz nami się zajmuje.
- No wiadomo, nasza krew. Wszystkie górale fajne chłopaki.
- Tak, fajne chłopaki. Mój góral - pogładziłam Miłosza po policzku, patrząc mu głęboko w oczy. Miłosz przytulił mnie mocno do siebie. Potrzebowałam go, potrzebowałam ciepła jego ciała. W drodze do domu, jakoś udało mi się lekko przetrzeźwieć. Miłosz nie wiem czy był na mnie zły czy zmartwiony, ale dzielnie prowadził mnie do domu. Hanie trzymał za rączkę, a mnie pod bok. Wtulałam się w niego mocno, jedna ręką bo druga trzymałam siatkę ze śliwowicą od Henia. Mama Miłka już czekała na nas, Miłosz posadził mnie na ławeczce przy płocie, a Hania od razu pobiegła do niej. Pani Basia pokręciła tylko głowa jak mnie zobaczyła.
Miłosz POW. Posadziłem Natusie na ławeczce, niech biedna trochę posiedzi na powietrzu. Musi ochłonąć, nie zwyczajna jest do takich trunków. W końcu to taka delikatna kobieta. Tyle w życiu przeszła, a ja też jej dołożyłem, musiała się wreszcie wyluzować. Tylko mama spojrzała na nią z dezaprobatą.
- Mamo to nie jej wina - zacząłem bronić Natalii jak na faceta przystało.
- No ja wiem, że nie jej. Heniek dostanie ścierą po łbie jak tu tylko przyjdzie. Rozpijać będzie mi dziewczynę. A Ty co? Nie mogłeś go przypilnować?-mama wzięła ręce pod boki - No leć do niej, Ja Hanią się zajmę.
- Baba a te kotleciki na obiadku to z owiecki? - zatrzymałem się, Hania musiała zadać to pytanie, a ja bałem się co powie moja mam. Nie chciałem kolejnego ataku histerii Hani. Mama za to wlot wszystko zrozumiała.
- Oczywiście, że nie kochanie. Ja owieczek nie jadam. Nigdy - mama kłamała jak z nut, jak za dzieciaka. Kiedy mówiła, że nie będzie krzyczeć jak coś zbroiłem, a potem i po tyłku się dostało. Kapciem mama pacnęła - Haniu kotleciki były z...warzyw ze specjalną przyprawą. Moja przyprawą, ale to tajemnica, każdej babci.
- A jaka to psyplawa - Hania nie odpuszczała.
- Kochanie to ścisła tajemnica babć. Tylko babcie mogą ją odkryć. Ty sama odkryjesz ją, ale jak dorośniesz i zostaniesz babcią. Wtedy wstąpisz w nasz krąg babć.
- Jak wlóski. Na miotełkach-zaśmiała się.
- Tak tak. Bo babcie to takie wróżki dla wnuków. To co kochanie, coś do jedzenia? Na jutro ulepiłam wam pierogi z jagodami.
- Tak kanapecke z selkiem. tylko selkiem. Wendlinki ne ne - Hania z mama ruszyły do kuchni, a ja ruszyłem do Natalii. Wróciłem do Natalki chyba było już z nią trochę lepiej, ale głową będzie boleć od rana.
- Lepiej ? - spytałem siadając obok niej. Bez słowa położyła głowę na moim ramieniu.
- Przepraszam co Twoja mama sobie pomyśli o mnie - mruknęła cicho.
- Wie, że to wina Henka. On tak już ma.
- Nie - pokręciła głowa - To było trochę specjalnie - przyznała - Chciałam się z tobą trochę podroczyć, to jak zacząłeś być o mnie zazdrosny. Spodobało mi się dawano nikt nie był o mnie tak zazdrosny - mruknęła lekko speszona.
- Musisz się przyzwyczaić. Jesteś piękna kobieta i to normalne, że mężczyźni się za tobą oglądają, a ja jestem zazdrosny - musnąłem ja we włosy. Natalia wtuliła się we mnie mocniej.
- Miał być klól lew, a nie tuli - przed nami pojawiła Hania, wyraźnie była oburzona.
- Już księżniczko, już idziemy - szybko złapałem Hanie wpół sadzając sobie na kolanach - Kanapeczki zjedzone ?
- Tak, a telas cho - zeskoczyła ciągnąc mnie za rękę.
- Biegnij do domku już idę - malutka bez słowa pobiegła do domu.
- To może połóż się, a my obejrzymy sami ?
- Nie leć naszykuj wszystko ja za 5 minut przyjdę.
- Na pewno? Dasz radę?
- Tak dam - uśmiechnęła się lekko - Weź chipsy ostatnio kupiłam jak byłam z twoją mama. Na
taki seans idealne.
- Oczywiście, to czekam na górze w waszym pokoju - delikatnie musnąłem jej usta i zniknąłem w domu. Naszykowałem film i przekąski. Hania już grzecznie czekała obok mnie. Minęło może 7 minut jak przyszła Natalia. Wyglądała może trochę lepiej, ale i tak jutro czeka ją ciężki dzień.
- Ne mama ja tu - oburzyła się Hania kiedy ta chciała usiąść obok mnie.
- Mamusia usiądzie z drugiej strony dobrze? - malutka kiwnęła głową na tak. Natalia szybko zmieniła miejsce. Już po chwili siedziała wtulona w mój bok, ta mała papuga szybko zrobiła to co jej mamusia i teraz obie wtulały się we mnie. A mi było tak cudownie, dawno się tak nie czułem. 

3 osoba POW. Miłosz z Natalia i Hania kończyli już druga część króla lwa. Oczywiście nie było przeproś obejrzeć 1 bez drugiej. Tak więc Hania oglądała z zapałem śpiewając razem ze zwierzaczkami.
- I koniec - odparła smutno kiedy film dobieg końca. Odpowiedziała jej cisza - Wujek? - malutka spojrzała zaskoczona na swój prawy bok. Natalia z Miłoszem zasnęli, brunetka wtulała się w niego, on tulił ja lekko do siebie - Lulu? - patrzyła zaskoczona - Nie ładnie moje łóżecko, nu nu - odparła sama do siebie - Powiem babci i dziadziowi - zeskoczyła z łóżka, po czym szybko wybiegła z pokoju. 
- Baba! - Hania wpadła do kuchni z krzykiem, Pani Barbara i Piotr siedzieli przy stole.
- Co się stało aniołku? Już po filmie?
- Tak, tylko mama i wujek lulu. A ja nie mam gdzie lulu - oburzona tonęła nóżka.
- Zmęczony mój aniołek? - Hania kiwnęła główka na tak. Babcia szybko złapała ja sadzając sobie na kolanach. Hania od razu wtuliła się w babcie - To może zrobimy tak? Rodzice niech jeszcze sobie pośpią, a my się wykąpiemy i do lulu przygotujemy - sama nie wiedziała czemu powiedziała rodzice.
- A potem obudzimy?
- Tak to idziemy?
- Tak plum plum - pokiwała główka na tak. Pani Basia postawiła ja na ziemi.
- A na loncki to kto weźmie? -spojrzała na nich oburzona
- Mogę ją? - Pan Piotr stanął przed nią uśmiechając się lekko.
- No dobla - mruknęła wyciągając rączki w jego kierunku. Hania z dziadkami udała się na górę. Państwo Bachleda cichutko weszli do pokoju. Miłosz opierał się o ścianę, Natala wtulona w niego oplatała jego nogi swoimi.
- Może Haniu nie będziemy budzić? - spytała jego mama uśmiechając się ciepło. Jej syn w końcu był szczęśliwy, to i jej było lepiej na sercu.
- A ja lulu gdzie? - oburzyła się maleńka.
- U wujka w pokoiku, albo z nami co ty na to? - spytała biorąc jej piżamkę.
- Bes mamusi? - spojrzała na nią zaskoczona.
-  Oczywiście, że nie. Zaraz obudzimy tylko najpierw się wykąpiemy - Piotr pogłaskał ja po głowie. W przeciwieństwie do żony nie był tak entuzjastycznie nastawiony na to co się dzieje. Barbara razem z mężem wykąpali Hanię, oboje byli szczęśliwi, czuli się spełnienia. W końcu po tragedii która ich spotkała, tak bardzo brakowało im takiego małego szkraba w domu.
- To teraz lulu - mruknęła wtulona w dziadka - Tylko muse ich obudzić - ziewnęła zmęczona.
- Tak już idziemy - Piotr z Hania na rękach weszli do pokoju, który zajmowały dziewczyny.
- Wiesz Haniu wujek i mamusia chyba są bardzo zmęczeni - pokazała na syna i miała nadzieję na przyszłą synowa. Ci dalej spali wtuleni w siebie w nieco wygodniejszej pozie.
- A ja? Gde lulu? - Chodź aniołku - Basia zabrała Hanie od męża - Pójdziemy lulu do pokoju wujka.
- Powinniśmy ich obudzi - odezwał się za swoją żoną. Nie do końca był przekonany co do tego co dzieje się między jego synem, a Natalia.
- Nie marudź już - burknęła - Sam ostatnio mówiłeś, że chciałbyś, żeby był w końcu szczęśliwy.
- Tak, ale.. - spojrzał na nią nieco zmieszany - To mężatka...
- Rozwódka - prychneła - Są szczęśliwi więc jakie to ma znaczenie.
- Z tego co słyszałem to rozwodu jeszcze nie ma. Jak to wygląda.
- Nie marudź jak stara baba - prychneła - Dla mnie liczy się szczęście mojego syna, a nie co mówią ludzie - dodała kładąc Hanie na łóżeczku - Babcia przytuli i coś opowie, czy zaśpiewa?
- Śpiewa - mruknęła już lekko śpiąca. Pani Basia przytuliła ja do siebie nucąc kołysankę, ta sama która śpiewała swoim dzieciom. Tak bardzo chciała bym żeby jej synowi się ułożyło, żeby był szczęśliwi. A ona miała takiego aniołka. Ojciec Miłosza chciał zakończyć to co się działo. Według niego to nie było nic dobrego. Za bardzo się bał, że jego syn będzie cierpiał. Chciał obudzić Górala i Natalie, wszedł do pokoju, młodzi spali w najlepsze. Natalia wtulona w Miłosza oplatała go nogami. Piotr nachylił się nad synem, chciał go obudzić, ale ten wymamrotał coś przez sen wtulając się mocniej w śpiąca Papkin i uśmiechając przy tym szczerze.

Bądź blisko mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz