Cz.17

281 11 1
                                    

Natalia POW. Byłam wściekła na Martę wczoraj zachowywała się jak by miała z 17 lat i była napaloną nastolatką. Do tego wszystkiego zapomniałam o Hani, o własnym dziecku. Tyle dobrego, że był Miłosz, zajął się nią. A z nim jest bezpieczna, co do tego nie mam nawet cienia wątpliwości. Chciałam zabrać malutką, ale już spali, pukałam, nie otwierał. Skłamałabym gdybym powiedziała, że nie chciała bym być obok niego. 
- Nie śpisz? - Marta spojrzała na mnie zaskoczona, właśnie wchodziłam do pokoju. Chłodny prysznic postawił mnie na nogi - Moja głowa - syknęła łapiąc się za głowę.
- Trzeba było tyle nie pić - prychnęłam, ona duszkiem wypiła butelkę wody którą miała przy łóżku. 
- Gdzie młoda? - spytała rozglądając się po pokoju. 
- Z Miłoszem - odparłam rozczesując włosy - Tak się wczoraj załatwiłaś, że zamiast zając się córką musiałam Cię ogarnąć, a potem niańczyć - rzuciłam zakładając trampki. Dziś miało być ciepło, a my po śniadaniu wracaliśmy do domu. 
- A Ty do kąd? - spojrzała na mnie jak na wariatkę. 
- Po córkę - rzuciłam oschle, ona obłapiała mnie spojrzeniem. Miałam na sobie krótkie spodenki i T- Shirt - Tak do Miłosza - dodałam - Do jego pokoju gdzie teraz jest.
- Nie chyba oszalałaś? - Marta wykrzyknęła, łapiąc się za bolącą głowę - W tym stroju? Do niego?
- Niby jakim? - ostatnie pociągnięcie przy malowani rzęs i będę gotowa - Sama masz taką kieckę co pół tyłka ledwo zasłania - prychnęłam, ona rzuciła mi groźne spojrzenie - Idę po córkę. Nie myśl sobie.
- A ja myślę co innego, podoba Ci się on. Nie kłam wreszcie - wysyczała, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę - Przyznaj się wiesz jak on mi się podoba.
- Ale Ty jemu nie - musiała znać prawdę - Miłosz to świetny facet, przystojny, męski - droczyłam się z nią, ona coraz bardziej była wściekła - Ale to tylko przyjaciel. Ja mam męża...niestety.
- Właśnie masz męża - syknęła, sama nie wiem kiedy doskoczyła do mnie i wyrwała mi masakrę. Szczoteczka upadła, brudząc mój jasny T-shirt. Byłam wściekła, a ona miała niemal ogromnego banana na twarzy, uśmiechała się kpiąco - A Miłosz jest mój i tylko mój.
- Jaki on tam Twój. Ani mój ani Twój, Martuniu - teraz ja kpiłam z niej - Jakoś nie poleciał na Ciebie. Taka laska, a jakoś nie śpi tu z Tobą, a pilnuje mojej córeczki, bo musiałam niańczyć Ciebie.
- Nikt Cię nie prosił - rzuciła oschle - Dobrze mógł on to zrobić - czekała na moją reakcję, a ja zachowywałam stoicki sposób, nie dam jej satysfakcji - Ale chyba tak nie pójdziesz do niego? Z tą plamą po tuszu.
- Nie zdziw się - syknęłam.
- No to lec do niego - kpiła - W tej bluzce, z tą plamą. Sobie pomyśli. Mi się by to nigdy nie zdarzyło.
- Tak pani idealna - rzuciłam już mocno zirytowana - Już zapomniałaś jak w tedy na imprezie pożegnalnej Uli, oblałaś się tym sokiem.
- Kiedy to było? Tam nie było Miłosza - zaśmiała się głupkowato - A Ty wyskoczysz w tej bluzeczce, z ta plamą. Uwierz na pewno nie spodobasz się mu - kpiła, skrzyżowała dłonie na piersi.
- Daruj sobie. Mam dosyć Ciebie dziś. Sama w tym makijażu rozmazanym wyglądasz jak zmokła kura-zabolało ją to, to był jej czuły punkt. Już chciała mi się czymś odgryźć, ale o pokoju ktoś zapukała. No pięknie, pewnie jeszcze nasza kłótnia komuś przeszkadzała i nasłał na nas obsługę. Będę musiała świecić oczyma za nas, bo Marta jak zwykle odegra niewiniątko.
- Cicho siedź - syknęłam do niej, pogroziłam jej palcem. Ona z szyderczym uśmieszkiem rozsiadła się na łóżku - Ja to załatwię. 
Szybko otworzyłam drzwi, już chciałam się tłumaczyć, z tych hałasów. W progu stali Miłosz z Hanią na rękach. Malutka była ubrana w jego koszulę, nową koszulę. Było mi cholernie głupio. Najpierw Hania, on się musi nią zajmować, wiem, że nie narzeka bo pokochał mojego skarba a teraz oddał jej swoją koszulę. Oddał koszule, by moja mała córeczka miał swoją piżamkę. W jego koszuli malutka wyglądała jak w sukieneczce. Szczerze sama chciałam być na jej miejscu, sama założyć jego koszulę, przespacerować się w niej po domu, sypialni. Czuć zapach jego perfum, które mnie otulą i dadzą poczucie bezpieczeństwa. Miłosz jak tylko dostrzegł Martę, od razu wycofał się. Hania zbiegła z jego ramion, wskakując na moje. A Martusia gapiła się na niego jak ciele w malowane wrota.
- To ja zostawiam Hanię, nie przeszkadzam wam - Miłosz wycofał się szybko, wiedziałam, że nie chce być tu z nią, z Martą - Hania swoje leki już dostała, a tu masz jej soczek. Ja idę no.. na śniadanie i no do zobaczenia potem...
- Miłosz zostań z nami, albo poczekaj ja się szybko ogarnę i dołączę - zaszczebiotała Martusia, on tylko pokręcił głową na nie.
- Posłuchaj mnie, ja nie mam czasu na jedzenie teraz. Lepiej pomóż Natalii. A jaj idę do ojca Asi, mamy robotę, z kuchni jedzenie. Nie ważne nie mam czasu - rzucił szybko, kręcił i to bardzo, niemal biegiem oddalił się. Hania stała teraz na środku pokoju i dumnie prezentowała się w jego koszuli.
- Haniu, zdejmij koszule wujka. Zaraz szybciutko umyjemy się i założysz swoje ubranka - szykowałam jej ubranka na zmianę. Hania kręciła przecząco główką, a Martę to bawiło, a ja powoli chciałam ją zamordować, a zwłoki zatopić w jeziorze za salą.
- Ne mama pac jestem jak panna młoda. Jak ciocia Asia, tylko ładniejsa - mała zrobiła piruet - Wujek jus plum plum.
- A kto mężem zostanie - zaśmiała się Marta - No jakiś się zięć Ci się Natalia szykuje.
- Haniu tak nie wolno - chciałam szybko ja przebrać i wreszcie wrócić do domu. Nie siedzieć z moja koleżanką tu dłużej.
- Z wujkiem, wujkiem będzie ślub - moja księżniczka wyszczerzyła swoje ząbki - Lubie wujka baldzo baldzo.
- No wiesz ja też-moja do niedawna przyjaciółka, spojrzała na mnie wymownie - A może Haniu posłuchaj mamy, a ja bym przymierzyła wujka koszulę? No ciocia ładnie prosi? - Martunia zrobiła słodką minę. Hania zamyśliła się, spojrzała na mnie
- Haniu, ale to wujka musimy zapytać czy pozwala. To jego koszula - odparłam.
- Dla wujka Haniu, to załóż tą sukieneczkę. Wiesz spodoba się mu bardzo, bardzo jego ulubienica Hania - Marta wyszczerzyła się. Hania oczywiście na wspomnienie o wujku, szybko rozebrała koszulę Miłosza. Wręczyła ją Marcie, a ta założyła ją szybko, nawet bardzo. Cieszyła się z tego jak dziecko z lizaka. Paradowała w niej tak dumnie, gładziła ją, wąchała czy czuć jego perfumy. Była tak cholernie dumna, a ja ze złości ściskałam marchewkowy sok Hani. W głowie miałam myśl, aby zniszczyć jej tą sielankę. To powinnam być ja. Tylko ja. Zbliżyłam się do niej ściskając mocniej soczek Hani ten wylądował na niej.
- I co Ty zrobiłaś - westkneła na mnie wściekła.
- Nie drzyj się tylko ściągaj trzeba to zaprać - rzuciłam oschle - Trzeba było patrzeć jak się chodzi - dodałam zrzucając ma nią. Patrzyła na mnie wściekłe. Kiedy ja ściągała myślałam, że się popłacze - Dawaj - zabrałam jej koszule i poszłam do łazienki. Tak na wszelki wypadek wolałam się zamknąć, kto wie co przyjdzie jej do głowy. Zaprałam koszule plama była niemal niewidoczna, ale jednak dalej. Odkupie mu i tym razem żadna wariatka nie będzie w niej Chodzić. W łazience była suszarka, podsuszyłam ja trochę, dalej było czuć jego zapach, nie mogłam się oprzeć założyłam ja na siebie. Wyglądała na mnie jak bardzo krótka miniówka. Nie myśląc długo ułożyłam ja trochę inaczej, a w pasie przewiązałam paskiem, podwinęłam rękawy. Wyglądało naprawdę dobrze, a ja czułam jego zapach oplatała mnie. Cholernie brakowało mi wtulenia się w niego, mimo że był tuż obok, ale przecież nie mogliśmy pozwolić, żeby ktoś się o nas dowiedział. Sama już nie wiem czy nie zachowywałam się jak zazdrosna małolata, ale nie umiałam inaczej. Byłam o niego zazdrosna i to Cholernie, bałam się, że mi go odbierze. Z ojcem Hani nic nie zrobiłam i co. Tu nie odpuszczę. Wyszłam z łazienki Cholernie pewna siebie.
- Mamusiu jak pięknie - Hania uśmiechnęła się do mnie szczerząc swoje ząbki. Marta spojrzała na mnie dopiero teraz. Myślałam że zemdleje. 
- Coo - patrzyła na mnie zszokowana - Zdejmuj to! - warknęła wściekle. 
- Zapomnij - zaśmiałam się - Ogarnij się bo doba się kończy niebawem - rzuciłam w jej kierunku obojętnie - Chodź Haniu na śniadanko, wujka znajdziemy po drodze - Hania od razu złapała mnie za rączkę.
- Pa ciocia - pomachała Marcie - Ide sukac mensa mojego - zachichotała radośnie, Marta mało co nie padła na zawał. 
- Jeszcze się tak nie spiesz z tym ślubem - zaśmiałam się głaskając po główce - Póki co to jutro do przedszkola moja ty panno młoda.
- No dobla - westkneła głośno. 
Miłosz POW. Szedłem właśnie na górę, chciałem zabrać dziewczyny. Znaczy Natalię i Hanie na śniadanie, jakoś te jedzone wspólnie smakują lepiej. Byłem przy schodach, kiedy ujrzałem je Hania szła z Natalią za rączkę. Papki miała na sobie moją koszule, pod nią krótkie spodenki, może i była za duża, ale ułożyła ją tak pięknie. 
- Wujek! - malutka dobiegła do mnie w ułamku sekundy. Od razu wskoczyła na moje ręcę - Am? 
- Właśnie po was szedłem wiesz księżniczko - uśmiechnąłem się idąc w stronę Natalki.
- Przepraszam, nawet nie zapytałam - rzuciła od razu - Swoją poplamiłam tuszem i nie miałam...- mówiła, a ja nie mogłem od niej oderwać oczu. Wyglądała tak seksownie, tak pociągająco.
- Daj spokój - ująłem jej dłoń - O taki rzeczy nie musisz pytać. A wyglądasz hmmm - mruknąłem uśmiechając się. Zbliżyłem się do niej szeptając do ucha, co ze mną robi i co ja bym z nią chętnie zrobił.
- Przestań - zaśmiała się rumieniąc. Odsunęła się ode mnie, ale nie puściłem jej dłoni.
- Musisz chodzić tak częściej - uśmiechnąłem się, stawiając Hanie na ziemi ta wyrywała mi się z rąk - Najlepiej codziennie. Wyglądasz tak seksownie - mruknąłem - I najlepiej bez tego - musnąłem palcami jej krótkie spodenki. 
- Miłosz - Natalia szybko złapała moją dłoń odpychając ją lekko od siebie - Uspokój się bo ktoś zobaczy i Hania patrzy - syknęła lekko zła, ale w jej oczach było widać coś innego. 
- Ale Kicia - spojrzałem na nią smutno, ona w mojej koszuli ten obraz rozpalał moje zmysły, ale szanowałem jej decyzje - A w domu dasz mi się przytulić? - spojrzałem na nią robiąc oczy jak kot ze Shreka. 
- Pomyślimy - zaśmiała się mijając mnie. Przechodząc obok niby przypadkiem musnęła moją szyj poprawiając swoje włosy. Zaśmiała się przy tym uroczo, stałem tak kilka sekund póki Hania nie złapała mojej ręki ciągnąc w kierunku restauracji. Ocknąłem się w moment i ruszyłem za dziewczynami. Nie mogłem się na nie na patrzeć, czasami nie mogę się nadziwić, że wreszcie odnalazłem moje szczęście. Moje dwa szczęścia, które tak bardzo pragnę już na zawsze mieć przy sobie. Nie myślałem, że w moim życiu znów może zdarzyć się coś na prawdę jeszcze dobrego, że znów mogę być szczęśliwy. Są jednak dni, godziny, które napawają mnie strachem o to, że im może się coś stać, że nasze szczęście zostanie zburzone jak domek z kart. Teraz jednak nie liczyło się to, były obok, były obok ze mną. Zjemy śniadanie, wrócimy do domu i wreszcie będziemy mogli być sobą, beza tego całego udawania, że nic nas nie łączy. Przytulę ja do siebie, tak mocno i długo, bardzo długo, bo wreszcie ona nie będzie się bała, że zobaczy nas ktoś. A mamy cały dzień dla siebie, wreszcie sami. Tylko ona, ja i Hania. Moja rodzina, bo one już nią są. A niedługo oficjalnie nią będą.
- Wiesz cieszę się ,że już wracamy do domu - uśmiechnąłem się do mojej Natalki, ona zrobiła dokładnie to samo, a nasza Hania zajadała ze smakiem swoje śniadanko.
- No wiem co chodzi Ci po głowie - puściła mi oczko - Przypominam Hania, a i może się dam przytulić. Jak zasłużysz, mamy czas.
- No wiem, ale pewnie jesteście zmęczone. Długa noc. Impreza była na prawdę udana, oprócz tego małego incydentu z nią...
- Wiem, wiem, ale ona już nie będzie się nam narzucać - westchnęła - Tak impreza była świetna, dawno się tak bardzo dobrze nie bawiłam. Wreszcie odpoczęłam, wyluzowałam się.
- Oby im się udało. Oby byli szczęśliwi długo ze sobą do emerytury, do później starości, z gromadka dzieci i wnuków. Żeby im tego szczęścia nikt nie zniszczył, nie zabił...przepraszam - Natalia delikatnie położyła swoja dłoń na mojej - Przepraszam, ja...
- Wiem, rozumiem. Ja też pragnę aby byli szczęśliwi i będą. Nie martw się -j ej uśmiech łagodził wszystko - A ja wiem jakie to wszystko trudne dla Ciebie.
- I Ciebie też. Jestem egoistą. Ciebie czeka rozprawa. Obiecuję będę obok, nawet w sądzie - chciałem być obok, obok niej aby cały czas czuła moje wsparcie.
- Dziękuję, ale wiesz lepiej zostań wtedy z Hanią. Ja będę się lepiej czuła a i jemu nie chce dawać powodów do czegokolwiek.-ale pamiętaj kocham Cię, zawsze będę obok zawsze - ucałowałem szybko jej dłoń, ona zabrała ją nieśmiało. 
Liczyłem na to, że spotkania z Martą na dziś już zostały wyczerpane, myliłem się i to cholernie. Pojawiła się chwile po Zielińskich, juz z daleka wlepiała swój wzrok we mnie. Oczywiście musiała się do nas dosiąść, wstałem rzucając tylko, że idę po kawę, Szymon ruszył za mną. 
- Kawa z syropem waniliowym. Twoja ulubiona - odparłem stawiając przed Natalią filiżankę z kawą. Natalia uśmiechnęła się ciepło dziękując - A dla Ciebie księżniczko soczek proszę - postawiłem przed Hanią szklaneczkę z sokiem.
- Dentuje wujek - malutko uśmiechnęła się do mnie słodko - Wujek a kiedy nas ślub? - zapytała a Szymon mało nie udławił się piciem.
- A Ty aniołku nie jesteś za młoda co? - zaśmiałem się głaskając ją po główce.
- Mose tloche - wzruszyła ramionkami - Ale tseba wsystko zaplanować. I flyziela zamówić bo bendies tak jak wujek wylądać taki loscochlany - zaśmiała się patrząc na Szymona. Nie wytrzymałem zaśmiałem się razem z nią, on puścił mi tylko oczko śmiejąc się do mnie.
- Chyba Haniu musisz uczesać wujka - zażartowałem. Hania pokiwała główką na tak - Wujka ktoś bardzo poczochrał - zaśmiałem się.
- Haniu - Aśka postanowiła ratować męża przed naszą malutką fryzjerką - A może oddasz wujka mamusi, a Tobie znajdziemy jakiegoś męża w Twoim wieku? - młoda tylko prychnęła pod nosem.
- To oddaj ciocia mamie wujka Symona, a ne moego nasyconego spedajes - prychneła oburzona. Szymon dusił się ze śmiechu - Tylko go usec najpielw bo jak Gonzio z mupetów wyglonda.
- Haniu... - Natalia jęknęła, Hania wzruszyła ramionkami - No uczesze na pewno, o ile mocniej nie rozczochra - Natalka puściła oczko Aśce, ta tylko prychnęła ze śmiechem.
- No zobaczymy, ale na pewno nie oddam Ci go - Asia wtuliła się mocno w ramie swojego męża. Ja też miałem na to ochotę, oczywiście wtulić się w Natalię.
- No co ja widzę i słyszę - Szymon zaśmiał się - Piękne panie i o mnie się kłócą. Tylko ja mam Asię. a Miłosz bierz się za nasza Natalię. Nie ma co czekać.
- Oj Szymon daj spokój. My to przyjaciele - moja ukochana posłała mi przepraszające spojrzenie.
- Właśnie wujek, wujek Miłos jest mój mąs i tylko mój - Hania oburzyła się wdrapując mi na kolana - Wujek nakalm mnie - rozkazała nagle Hania.
- Przypominam Ci Natalio, że masz męża a Twoja córka ojca. Twój Arek nadal jest mężem, wiesz może czas popracować nad tym. Może powinnaś mu wybaczyć - Marta wypaliła niczym z karabinu, każdego zaskoczyły jej słowa. Moja biedna Natalia nie wiedziała co powiedzieć, ale widziałem ogromny żal w jej oczach - No co taka prawda.
- Marta przestań, wiesz co on...co miedzy nami się stało - Natalia mało nie wybuchnęła, starała się panować przy wszystkich, co było mega ciężkie dla niej.
- Ich rozwód to tylko formalność - Asia stanęła w obronie Natalii, wyprzedziła mnie. Sam miałem ochotę powiedzieć kilka słów - To jej prywatna sprawa.
- No ale małżeństwo trzeba ratować. Oni mają dziecko, to da się uratować - Marta niestrudzona parła dalej.
- Dość - niemal krzyknąłem - Zostaw Natalię w spokoju. Taka z Ciebie przyjaciółka, zamiast ją wspierać to, Ty jeszcze jej dogryzasz, wymyślasz jakieś bzdury. Nie zawsze jest co ratować. A Natalia podjęła już decyzję, słuszną dla niej, bo wie co robi.
- A co Ty jej tak bronisz? To mężatka, a ja myślałam, że jesteś porządnym facetem. Co podoba Ci się Natalia, za mężatki się zabierasz? - spojrzała na mnie kpiąco, ale miała taki błysk w oku - No nie wstydźcie się, tacy wyzwoleni jesteście.
- Przestań - Szymon się teraz zdenerwował, chyba każdemu z nas ode chciało się jeść - Chcemy zjeść w spokoju śniadanie, to raz, dwa Miłosz to najporządniejszy gość jakiego znam.
- Straciłam apetyt - Natalia gwałtownie wstał od stołu, ledwo powstrzymywała łzy - Ja zabiorę rzeczy i ...
- No i co się tak kochanie obrażasz? O prawdę? Miłosz a może porozmawiamy sam na sam? - Marta chciała położyć dłoń na moim ramieniu. Szybko zrobiłem unik - No Miłosz...
- Przestań wreszcie. Nie rozumiesz, nie podobasz mi się. Ja nie chcę się z nikim wiązać, nie chcę - odparłem oschle. Natalia i Zielińscy spojrzeli na mnie, a Hania pokazała język Marcie.
- Miłosz... nie wiesz co tracisz. Natalia zapytam ostatni raz - prychnęła - Te leki, z skąd Miłosz je miał? Czyli coś miedzy wami jest? Taka święta z Ciebie, a on Cię tak bardzo broni jak ukochaną.
- Jak przyjaciel-Natalia ledwo panowała nad sobą - Od opiekunki. Zapomniałaś, że Hania musi je brać? Tak kobieta jej miała, Miłosz odebrał Hanię, bo Ty upiłaś się jak jakaś ostatnia i ja taszczyłam Cię na górę, ja zajęłam się Toba a Ty od rana, od wczoraj, cały czas coś masz do mnie, o coś się dowalasz. Na prawdę kiedyś lubiłam Cię, a Teraz? Teraz nie mogę tu z Tobą być. Wychodzę, jest rano, wytrzeźwiałaś radź sobie sama, są taksy - Natalia ruszyła do wyjścia, miała łzy w oczach. Nie myślałem dużo ruszyłem z Hanią za nią.
- No pięknie co zrobiłaś? - warknąłem na nią - To Twoja przyjaciółka? Jak Ty ją traktujesz?
- Nie wtrącaj się-syknęła na mnie, a Hania ponownie pokazała jej język - No i to dziecko? Ojciec jej potrzebny, natychmiast.
- Jeśli cos wymyślisz z byłym Natalii, obiecuje nie będziesz miała życia. Nie zapomnę tego Tobie...nigdy - rzuciłem, szybkim krokiem ruszyłem za Natalią. Zielińscy zostali, ale chyba nie na długo.
Natalia POW. Nie wytrzymałam już tych głupich tekstów Marty,. Była moja najlepszą koleżanką, niemal przyjaciółką a teraz wbijała mi nóż w plecy. Od wczoraj nie przestaje mnie zaczepiać, kłócić się, a teraz jeszcze to. Najpierw podrywa mojego Miłosza, ale czarę goryczy przelała się, gdy wspomniała o Arku. Przecież doskonale wiedziała co się dzieje, co on mi, nam robił, zrobił. Sama mnie pocieszała, nie raz gościła kiedy nie miałam na nic siły, gdy Matylda pracowała, a teraz? Jej chodzi o Miłosza, do celu po trupach, po moich uczuciach, naszej znajomości. Nigdy jej takiej nie widziałam, nie znam jej, ona tak cholernie się zmieniła. Tylko ja nie pozwolę odebrać sobie kolejny raz miłości, faceta którego tak bardzo kocham. Nawet jej, nigdy. Tylko boję się, że ona do Arka zadzwoni, nagada mu a on to jakoś wykorzysta. Jest mściwy, on też się zmienił, albo ja byłam ślepa. Poczułam dłoń na ramieniu, Odwróciłam się, za mną stali Hania i Miłosz. Od razu wtuliłam w siebie malutką. Miłek pogładził moje plecy.
- Natalia, kochana, już spokojnie - otarłam łzę, Hania dałam mi czuły buziak w policzek. Tak cholernie cieszę się, że ich mam - Nie przejmuj się nią, ona nie zaszkodzi wam. Ja tego dopilnuje kochanie, ona wtedy pozna moje prawdziwe oblicze. Ja nie pozwolę mojej rodziny skrzywdzić, nigdy. To moja wina, ona chce mnie zdobyć i to dlatego...
- Dobrze, że Cię mam. Nie Twoja wina, ona nie powinna, ale to nigdy tak robić. Tylko, że to już nie ma znaczenia. Nie znam jej. Nie i koniec. Miłosz wracamy do domu?
- Oczywiście kochana, oczywiście. O nasi młodzi też idą - Miłosz wskazał broda na Zielińskich. Oni szybkim krokiem podeszli do nas.
- Kochani dziękujemy wam za wszystko - Asia przytuliła nas mocno - Za całe to świadkowanie, ten nasz czas. Jesteście najlepsi, a nią się nie przejmujcie. Wsze życie i szczęście jest najważniejsze.
- Dziękuję wam-Przytuliłam Aśkę bardzo mocno, cieszyło mnie ich wsparcie - Ale my z Miłoszem...
- Tak, tak nie ważne. Dobrze jest mieć takich...przyjaciół - Asia puściła mi oczko.
Całe szczęście Miłosz przemyślał to wcześniej i pod hotelem od piątku stal nasz samochód. Szybko zgarnęłam rzeczy moje i Hani, jak najszybciej chciałam być w domu. Miłosz chyba też, bo nie skończyłam się pakować, a on już pukał, żeby nam pomóc. Marta gdzieś zniknęła, jakoś nie przejmowałam się gdzie jest, pokój zdałam z mojej strony i mogliśmy wracać do domu. W końcu pobyć sami. Szybko wiec wróciliśmy do domu. Tu wreszcie mogliśmy być sami. Tylko ja i on. Góral już od samego progu nie umiała utrzymać swoich rąk przy sobie. Ledwo powstrzymałam go, aby nie tulił mnie tak przy Hani. Hania to mała pleciuga, a nam nie potrzebę są plotki, do tego wygada się nie komu trzeba, a ja nie chcę aby nasza tajemnica wyszła na jaw za wcześnie. Co najmniej do czasu rozwodu to i tak za wcześnie.
- Diomek - Hania klasnęła w rączki - Miłosz delikatnie przytulił się do moich pleców - Telaz muse lecieć, cy moje plusacki są w pokoiku.
- Na pewno czekają na księżniczkę, grzecznie na półeczce - Miłek poczochrał ją po włoskach, Hania prychnęła poprawiając je
- Wujek, ne cochlaj. Bo będę jak wujek Symon loscochlana - Hania tupnęła nóżką - Plusacki, zabka i pan misiu.
- Są, są kochanie. Nie martw się, są, inaczej by wujek z cała komenda ich szukał - zaśmiałam się.
- Musiałby mama - moja córeczka odparła poważnie i ruszyła szybkim kroczkiem do naszego pokoju. Na biodrach poczułam jego silne i męskie ramiona. Pociągnął mnie tak mocno, że wpadłam na jego tors. Pisnęłam podekscytowana, on rękoma masował moje biodra, schodził coraz niżej, coraz bliżej środka.
- Miłosz - wyszeptała, musiałam trzymać go na dystans, teraz stałam z nim prosto w oczy - Jesteśmy przyjaciółmi pamiętasz? - On zrobił taką minę zbitego psa
- Ale Misia jesteśmy w domu - wymruczała mi do ucha, jego dłonie masowały moje biodra, schodziły teraz w okolice pośladków, a ja czułam tak ogromny żar - Możemy się po przytulać, pocałować. Wiesz, ale jak tak bardzo nie chcesz, szanuję, rozumiem - Mimo to tulił mnie do siebie, a ja nie potrafiłam wyswobodzić się z tego uścisku, nie chciałam.
- To nie tak - wtuliłam się w niego bardzo mocno, moja głowa spoczywała na jego ramieniu. On gładził moje plecy - Potrzebuję Cię tylko....
- Mamy czas, mamy go dużo. A teraz  -Miłek poderwał mnie w ramiona, aż pisnęłam. On zaśmiał się tylko, już niósł mnie na kanapę w salonie, oplotłam jego szyję a głowę oparłam o pierś. Było mi tak cholernie dobrze.
- Bawicie się w wujka i ciocię? - z Miłkiem spojrzeliśmy szybko w jej stronę, malutka dzierżyła łapkach swoje pluszaczki - Ja wujek w nosił do domku ciocię.
- Tak księżniczko, bawimy się. Wiesz mamusi się to bardzo spodobało - pacnęłam go przez ramię. On posadził mnie delikatnie niczym porcelanową lalkę, zawołałam Hanie do siebie, malutka ochoczo wskoczyła do nas. Miłosz usiał obok nas.
- A Haniu nie jesteś zmęczona co? - Miłosz gładził główkę tego małego aniołka - Malutko spałaś dziś w nocy. Może się wyśpisz, w swoim pokoiku, łóżeczku i piżamce? Oczywiście z pluszakami - Miłosz miła plan wysłać Hanię i dalej tulić się ze mną.
- No mose - Hania wzruszyła teatralnie ramionkami - Ale telaz baja a potem am am.
- No ale może...
- Nie Miłosz potem jedzonko, a teraz jednorożce - zaśmiałam się - Przyzwyczajaj się, do tych bajek. No i że ona jest.
- To na pewno. Na wet nie wiesz jak mnie to cieszy - odgarnął kosmyk moich włosów za ucho, Hania złapała pilot i odpalała już telewizor z bajeczką.
- Na jednorożce?
- Na to, że mam was obok siebie. Wy moje dwa największe szczęścia.
Hania była tak bardzo zapatrzona w bajeczkę, że nawet nie widziała jak Miłosz tuli mnie mocno do siebie i co jakiś czas daje buziaka. Myślałam, że go zabije, ta mała pleciuga i tak już wygadała, że razem mieszkamy. Po małym seansie Hania zjadła kanapeczki z dżemikiem od mamy Miłosza. Mała oczywiście nie chciała zasnąć, ale Góral był nieugięty w końcu udało mu się i Hania zgodziła się na krótką drzemkę.
- Teraz mogę Cię poprzytulać - mruknął łapiąc mnie w pasie, wychodziłam z łazienki - Hmm kcia, mruczał do mojego ucha, jego dłonie błądziły o moich biodrach. Szybko uspokoiłam jego rączki, przykrywając swoimi.
- Miłosz - mruknęłam, teraz jego dłonie oplatały mój brzuch. Miłosz składał czułe pocałunki na mojej, szyji. Myślałam, że się rozpłynę, momentalnie odkrył co lubie - Przestań - syknęłam oddychając ciężko.
- Hmmm - mruczał mi do ucha, miałam ochotę go zabić.
- Grabisz sobie - zaśmiałam się odchylając szyję, tym samym on uzyskał lepszy dostęp. Myślałam, że się rozpłynę on działał na mnie tak cholernie, jego dotyk, to co robił. Chciałam więcej i więcej, ale nie mogłam na to pozwolić nadal byłam mężatką. Szybko odwróciłam się w jego stronę, jemu to nie przeszkadzało. Zanim się zorientował pacnęłam go w ramię.
- Ej - spojrzał na mnie smutno, aż chciało mi się śmiać. Wyglądał jak dziecko, któremu ukradli lizaka. 
- No co - wzruszyłam ramionami - Muszę zrobić obiad.
- Na obiad zjemy pierogi babci - odparł łapiąc moją dłoń - Hanie nawet nie zauważy, że są z mięsem a powinna coś wysoko białkowego zjeść. A póki śpi to jesteś moja - zaśmiał się ciągnąc mnie na kanapę - Pooglądamy, poprzytulamy się - mruknął tuląc mnie do siebie.
- No nie wiem nie wiem - zaśmiałam się dając mu małego buziaka. 
*
Hania spała, a my mieliśmy to półtorej godziny dla siebie, przytulaliśmy się, całowaliśmy jak para nastolatków. W tle leciał jakiś film, ale żadne z nas nie miało pojęcia o czym jest. Po drzemce nasz mały aniołek wstał pełen energii do zabawy. Miłosz zajął się obiadem, a ja z Hanią wybierałyśmy ubranko do przedszkola, malutka stroiła się jak tylko mogła, za każdym razem mówiła, że to dla wujka, żeby mu się podobać. Nie mogłam się napatrzeć, jak bardzo się do niego przyzwyczaiła, jak szybko on przekonał ją do siebie. Oczywiście wybieranie ubranka zajęło nam dłuższą chwilę i nasz cudowny kucharz podgrzał już nasz obiad. Hania ze smakiem zajadała pierogi Pani Basi, tak bardzo jej smakowały. Nawet nie zapytała z czym są tylko pałaszowała je ze smakiem. Po obiedzie Hania wyciągnęła nas na spacer, poszliśmy na najbliższy plac zabaw, malutka szalała jak mały robocik, a Miłosz oczywiście za nią w końcu jego malutkiej księżniczce nie może się nic stać. Do domu wróciliśmy po jakiś 3 godzinach mała była przeszczęśliwa, ale i padnięta. Miłosz chciał wykąpać malutką, ale mu nie pozwoliłam. On i tak wczoraj dużo się nią zajmował, teraz moje kolej, a i ja musiałam coś sobie na szybko przeprać więc nie miała wyjścia. Zajął się kolacją, mała lekka kolacja. Hania musi jeść regularnie posiłki. Mała szczęśliwie chlupotała się w wannie, a ja wrzuciłam moje rzeczy do pralki. Chciałam pomóc młodej z myciem gdy ta mocno chlupnęła i woda oblała moja bluzkę
- Haniu - mała zawstydziła się lekko.
- Pseplasam mama - Hania zrobiła swoją urocza i niewinną minkę. Taką jak kiedy jest nie grzeczna.
- Musisz uważać kochanie, nie wolno tak rozchlapywać wody, bo może się ktoś przewrócić.
- Doba mam bede gzecna - Hania słodko uśmiechnęła się, jej uśmiech miękczy tak bardzo moje serce. Ucałowałam jej czółko, jak i moje rzeczy są mokre, uznałam, że ubiorę się już w piżamę Położę Hanię i znów mój prysznic. Przeszłam do działania.
Miłosz POW. Kończyłem szykować nam właśnie kolację, Natalia kąpała naszą córeczkę. Hania już dla mnie jest córką, jest w sercu a że nie mam papierka nie ważne. Cały czas myślę o Natalii i jej rozprawie, jak to się potoczy, co z Hanią i co ten jej ex wymyśli. Czy nie narobi jej dodatkowych zmartwień, a do tego dziś na spacerze, ja chyba popadam w paranoje ale nie jestem pewny. Chyba widziałem znów tego samego faceta, kiedy byliśmy w Czarciej. Ja się nie boję, mi nie zależy, ale o moje dziewczyny się boję. Nie mogę pozwolić aby im się coś stało, może Jacek mi pomoże, może monitoring w parku? Rozpoznam jego twarz, tego faceta. Już miałem do niego dzwonić, gdy ktoś dobijał się do drzwi. Za drzwiami stała moja sąsiadka, jedna z tych, która najwięcej miele ozorem. Nie jest ona stara, ledwo po czterdziestce a mimo to nie ma swojego życia prywatnego. Teraz stała tak, wgapiała się we mnie, w dłoni trzymała szklankę. Jak się domyślam na cukier, mąkę czy coś takiego, a sklep całodobowy jest nie daleko.
- Panie Miłoszu, ja przepraszam za najście o tej porze, ale piekę ciasto i okazało się, że nie mam cukru a i ostatnie jajko mi wyszło - Pani Tamara zrobiła słodką minkę, chyba miała ochotę wepchnąć mi się do mieszkania. Wpuściłem ją i tak lekko za próg, a może sama weszła dalej -Poratuje pan?
- No zobaczę co mam. Nie było mnie w domu dwa dni więc mogę nie mieć - im szybciej dam jej to co chce tym szybciej sobie pójdzie, zanim spotka Hanię i Natalię. Do tego rano musze skoczyć do sklepu, po jajeczka dla nas.
- To ja tu poczekam? - stwierdziła, a raczej zapytała. Liczyła chyba na kawkę w kuchni.
Natalia POW. Z Hanią na rękach wyszłam z łazienki. Malutkiej kleiły się już mocno oczka, ale uparciuszek czekał aż dziś wujek jej poczyta bajeczkę. W korytarzu natknęłam się na obca kobietę, w pierwszej chwili przestraszyłam się, nigdy nic nie wiadomo. Jednak momentalnie wstąpiły we mnie siły, by łam gotowa bronić nas, a szczególnie Hanię, jak lwica. Niemal doskoczyłam do tej kobiety, ona za to gapiła się jak sroka w gnat, obłapiała mnie wzrokiem. Dopiero wtedy ja poznałam, to nasza, znaczy Miłosza. No pięknie, teraz nie będzie miał życia, jeszcze ja w tej skąpej koszulce nocnej. Jutro cały blok za trzęsie się od plotek. Nim zdążyłam coś powiedzieć Miłosz znalazł się obok nas. Wręczył kobiecie jakieś produkty, a ta wyszczerzyła do niego zęby, co mnie wkurzyło. Poczułam zazdrość o niego.
- Dziękuję, jutro oddam na pewno - czyli co znów jutro tu przylezie. Już mi się ona nie podobała - Ale widzę sąsiedzie, że nowa rodzina zawitała do naszego bloku. Cieszę się, że sąsiadowi się układa.
- My tylko...
- Tak to moja narzeczona Natalia i moja córeczka Hania - Miłosz tak nas przedstawił, a ja chciałam go w tej chwili zabić. Może i byłam zazdrosna, ale teraz to on przesadził.
- No to gratulacje. Tylko czekać na wasz ślub - zachichotała.
- To jeszcze długa droga - robiłam dobra minę do złej gry.
- Ale szybko pójdzie. Beza obaw. Ja mogę i nawet dziś - szturchnęłam go w bok, że przestał te głupoty pleść, a Hania szybciutko przeskoczyła mu na ręce. Sąsiadka dość szybkie opuściła mieszkanie. Byłam na niego zła, opowiadał takie głupoty i teraz cały blok będzie plotkował. 
- Miłosz - syknęłam jak tylko wyszła - Teraz wszyscy...
- No co - wzruszył ramionami - Jesteś moja rodzina ty i Hania kwestia czasu kiedy oficjalnie - mówił cholernie poważnie - Mogę nawet teraz tu - ten wariat chciał już klęknąć i mi się oświadczyć.
 - Stop! - powstrzymałam go. On tylko się uśmiechnął - A skąd wiesz, że bym się zgodziła? - spytałam poważnie - A może dostał byś kosza?
 - Liczę na Twoją łaskę - zaśmiał się dotykając mojej dłoni.
 - Pff - prychnęłam - Łaskę? A w życiu nie zasłużyłeś - Zaśmiałam się pokazując mu język. Minęłam go idąc w stronę kuchni.
 - Ale.. - wydukał zaskoczony - Kocie... - Miłosz wpadł za mną do kuchni, dobrze że Hanie jeszcze nie rozumiała o co chodzi. 
- No co - zaśmiałam się - Siadajcie bo jutro rano wstajemy - powiedziałam siadając przy stole. Chciałam nalać sobie herbaty, ale on to zrobił za mnie, Hania za to dostała swoje kakało. Kolacje zjedliśmy w milczeniu, było mi go trochę żal, ale sam sobie nagrabił, musi pocierpieć. Liczyłam, że jak Miłosz będzie czytał jej wyczekaną bajeczkę, niestety młoda chciała żebyśmy usypiali ją razem. Miłosz po prawej, ja po lewej, ona w środeczku. Góral przeczytał może pół bajki, a Hania zasnęła.
- Śpi - szepnęłam - Poczekam, aż zaśnie twardym snem i pójdę się wykąpać.
- Zostanę jak chcesz to idź pierwsza - uśmiechnął się głaskając Hanie po główce ta wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. 
- Leć pierwszy - uśmiechnęłam się lekko. Chciałam zostać sama pomyśleć o tym wszystkim. Miłosz życzył mi dobrej nocy, ucałował w policzek  i wyszedł. Zostałam sama z Hanią, malutka spała wtulona we mnie, mój mały cały świat.

Miłosz poszedł jakieś 30 minut temu, Hania zasnęła już twardym snem, cichutko wymknęłam się z łóżka. Musiałam wziąść prysznic, przemyśleć to wszystko. Marta, ona tak napalona na niego mógł ją mieć nie musiał nawet nic robić, a on odepchnął ją, nie pozwolił się do siebie zbliżyć. Letnia woda obmywała moje ciało, a ja odważałam sobie to co się działo w ten weekend. Jego dłonie na moim ciele, to jak mnie obejmował kiedy razem tańczyliśmy, zapach jego perfum. Jego usta na swoich kiedy przed salą przycisnął mnie do ściany, jego dłoń obejmująca moje kolano. Tak łatwo zapomniałam o wszystkim co mnie hamuje i dałam się ponieść temu co czuje. Jest mi z nim cholernie dobrze, uwielbiam jak mnie przytula, a nie pozwalam na wspólne spanie. Nawet nie chodzi o sex, tylko o zwykłe wtulenie się w siebie po ciężkim dniu. Sama nie wiem ile tak siedziałam, wyszłam po jakimś czasie, w całym domu panowała już ciemność. Zatrzymałam się przed jego sypialnią, chyba już spał bo nie paliła się lampka "Ludzie i tak plotkują" usłyszałam cichy głosik w mojej głowie. I miał cholerną racje oni i tak gadają. Najciszej jak tylko mogłam weszłam do jego sypialni. Delikatnie położyłam się na wolnym miejscu wtulając w jego plecy. 







Bądź blisko mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz