1

80 6 25
                                    

O godzinie szóstej rano zadzwonił budzik. W pokoju było nadal ciemno a ja nie byłem w stanie nadal otworzyć oczu,moje powieki były zbyt ciężkie. Nie minęło nawet kilka minut a z powrotem oddałem się w objęcia Morfeusza.

Budzik zadzwonił po raz drugi, byłem już skazany aby wstać i kiedy chciałem to zrobić coś mi przeszkodziło. To coś to pewna osoba która spała we mnie wtulona, lekki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wiedziałem że jeżeli się choć trochę podniosę mogę obudzić ukochanego, a nie mam serca tego robić. Przez cały ten czas przyglądałem się mu, jego równomierny oddech dawał mnie tylko w przekonaniu że nie ma żadnych koszmarów związanych z przeszłością. Co mnie uspokoiło ponieważ nie raz było tak że budził się w nocy z atakiem paniki przez co musiałem z nim siedzieć i go uspokajać. Na szczęście było ich coraz mniej co oznaczało że leki zaczynają pomagać.

Dochodziła już ósma pięć a on nadal spał. Pomimo tego że wczorajszego dnia poszedł chwilę po dwudziestej. Wiem że leki go osłabiają ale żeby aż tak? Zaśmiałem się w duchu. Przychodziła już pora na jego poranne leki, przez co byłem zmuszony go obudzić. Mam już kilku minutowe spóźnienie co oznacza że Kunikide krew zalewa. Jednak teraz wolałem nie zastanawiać się co mi zrobi za te małe spóźnienie chciałem się teraz skupić tylko na moim ukochanym. Odsłoniłem mu włosy z twarzy i pocałowałem krótko w usta na co on tylko mrukną coś pod nosem.

-Kochanie wstawaj...

Powiedziałem szeptem jakby inne głośniejsze dźwięki miały by być za głośne do małej postury rudzielca.

-Jeszcze chwilę...

Odpowiedział rudzielec bardziej przytulając się do mnie

-Jestem spóźniony do pracy przez co dostanę dwa razy więcej papierów i później wrócę do domu oraz musisz wziąć leki

-chwila to która godzina?

-ósma jedenaście

-Dlaczego mnie nie obudziłeś?! Też jestem spóźniony do pracy

Zerwał się z łóżka poddenerwowany mafiozo. Ignorując przy tym mroczki przed oczami

-A no tak zapomniałem ci powiedzieć. Załatwiłem ci tydzień wolnego, i nie mów że nie potrzebujesz bo sam Mori powiedział że widać po tobie przemęczenie. Dlatego też zgodził się od razu. A teraz weź leki i możesz dalej spać.

-dzięki... Ale

-Nie ma ale

I kiedy Chuuya chciał już coś powiedzieć pocałowałem go na co ten oddał od razu pocałunek. Nasz pocałunek został przerwany kiedy zawitał nas nie spodziewany gość był to we własnej osobie Kunikida. Na jego twarzy malowało się zdziwienie oraz zażenowanie całą tą sytuacją. Rudo włosy od razu odepchnął mnie od siebie i spalił buraka, na co się tylko zaśmiałem.

-Oh Kunikida-kun jak miło że nas odwiedziłeś! Ale mam takie jedno pytanie czy w twoich ideałach nie ma nic napisane o prywatności?

Zapytałem otwierając szerzej oczy jakby interesowało mnie to najbardziej na świecie

-Jest... Ale to teraz nie ważne. Jesteś spóźniony już 17 minut! Czy ty nie masz zegarka?!

Zaczął krzyczeć okularnik. W tym momencie stało się to dość uciążliwe dla Chuuyi, nigdy nie lubił hałasu dlatego jedyne co zrobił w tamtym momencie to wyszedł z sypialni. Patrzyłem tylko w oddali za rudzielcem ignorując już całkiem posiadacza ideałów.

-Będę za max 20 minut i się nie denerwuj tak bo ci żyłka pęknie

Powiedziałem z sztucznym uśmiechem na twarzy. Kunikida się tylko na mnie popatrzył ozięble i wyszedł. Stwierdziłem że, będzie lepiej kiedy się od razu zacznę szykować a nie w ostatnie 10 minut. Kiedy się ubrałem od razu udałem się do kuchni gdzie zastałem mojego stojaka na brzydkie kapelusze szykującego nam śniadanie. Podszedłem  do niego i przytuliłem od tyłu na co on jedynie się lekko uśmiechnął.

Czy to aby wyszło nam na dobre? {soukoku}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz