1. Gwałtowna zmiana

409 12 1
                                    

Czerwonooki chłopak w zamyśleniu przechodził przez korytarz swej uczelni.
Jego ręce bezwładnie spoczywały w kieszeniach jego czarnej, nieco pogniecionej - i co prawda lekko za dużej - bluzy.
Nie patrzył na ludzi z pogardą i wyższością tak, jak robił to zawsze.
I mimo tego, że on doskonale wiedział, iż zarówno jego rówieśnicy jak i uczniowie pozostałych klas, nawet tych starszych bali się go niebywale, nie odważył się podnieść wzroku z czubka swoich czarnych, lekko już zarysowanych i pobrudzonych butów.

Tego dnia miał dość wystarczający przypływ negatywnych emocji, w związku z czym nie szukał kolejnych problemów.
Nawet wołanie zielonowłosego nerda, którego z całego serca darzył nienawiścią, nie sprawiło, że na niego spojrzał.

Ludzie na korytarzu, już przyzwyczajeni do "panowania" Katsukiego w owej szkole, posłusznie odsuwali się na bok,tworząc mu przejście.Jakie zdziwienie ogarnęło ich twarze, gdy zauważyli, że Król zajebistości nie wydziera się na nikogo ze zgromadzonych osób.
Nawet nie przeszkadzał mu fakt, że winogronowaty knypek plotkował na jego temat z pikachu.

Zdenerwowanym ruchem ręki, szarpnął klamkę drzwi prowadzących do klasy, jak sam to nazwał - "tej zasranej bandy idiotów."
Nie zwrócił uwagi na to, kto już w niej przesiadywał. Nie interesowało go to.
Najzwyczajniej w świecie podszedł do swojej ławki i usiadł na swoim niebieskim, obrotowym krześle, zarzucając nogi na ławkę.
Przymknął znudzony oczy, ignorując żenujące zachowanie przegrywów z jego klasy.
On sam nie rozumiał, dlaczego tak cudowna i wspaniała osoba - jaką był rzecz jasna on sam - musiała chodzić do szkoły z takimi amatorami. Logiczne było, że to właśnie on zostanie bohaterem numer jeden. Jego zdaniem tylko on się do tego nadawał.
Zamierzał udowodnić wszystkim, że jest najlepszym kandydatem na to miano. Przynajmniej do czasu.

Nagle poczuł lekkie pacnięcie w tylnej części głowy. Zerwał się jak oparzony, pierwszy raz tego dnia rozglądając się po sali. Nie trudno się domyślić, że nie było to życzliwe spojrzenie. Przyglądał się morderczym wzrokiem po wszystkich twarzach zadufanych w sobie - a przynajmniej jego zdaniem - przyszłych bohaterów.
Nie uszło jego uwadze, że odkąd wszedł do sali, obecny był już chyba każdy. Z końca pomieszczania dochodziły ciche szepty. Tak ciche, że nie był w stanie usłyszeć ich treści. Blondwłosy chłopak o przygłupim wyrazie twarzy spojrzał na niego przepraszająco, z nutą strachu. Trzymał w dłoniach długą, białą rurkę, a na jegoławce znajdowały się takie same papierki, jakimi przed chwilą oberwał blasty. Kaminari Denki niemalże od razu pożałował swego czynu.
Bał się. Ba! On był przerażony. Nie miał zamiaru trafić w króla całej szkoły, co to to nie! Po prostu chciał zwrócić uwagę piegowatego nerda, jednak gdy tylko do niego dotarło, gdzie poleciał strzał, nie mógł już nic zrobić.
Na jego nieszczęście Deku, bo takie przezwisko miał piegowaty prawie że bohater, uniknął obrażenia poprzez schylenie się do torby.

Kaminari wiedział, że to się dobrze nie skończy. Już w głowie szukał wytłumaczenia, a nawet prosił Bogów o pomoc. Główny bohater opowiadania, już miał się wydrzeć, jednak donośny dźwięk dzwonka oznajmił mu, że nie warto.
Pokazał jedynie mu środkowego palca i bez słowa wrócił do poprzedniej pozycji, czekając aż bezduszna gąsienica wejdzie do klasy.

W klasie zapanowały dość głośne szepty na temat zachowania Katsukiego. Nie mogli zrozumieć, dlaczego Kaminari nie oberwał. Mowa tu w końcu o Bakugo, postrachu całej szkoły!Wybuchowy blondyn nie zwracał jednak na to uwagi. Na szczęście, długo nie musiał czekać na spokój,bo już po chwili w klasie zapanowała cisza, spowodowana prawdopodobnie wejściem nauczyciela.

***

Na lekcji nie wydarzyło się nic ciekawego. Aizawa ogłosił jakieś nudne informacje, które szczerze mówiąc, nie interesowały Katsukiego.

I NEED YOUR HELP | Bnha [Kiribaku]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz