Miałam kiedyś przyjaciółkę. Pojawiała się i znikała. Nigdy mi się nie przedstawiła. Zwykłam mówić na nią Megan.
Megan była małomówna. Nie poznałam jej głosu, bo słowa które wypowiadała zawsze były głuchym szeptem. Jej oddech musiał być zimny, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo każde jej słowo przyprawiało mnie o dreszcze.
Megan była delikatna. Nie poznałam nigdy jej wyglądu, bo rozmywała mi się przed oczami, rozpływała się kiedy chciałam dotknąć jej miękkiej skóry. Musiała być śliczna, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo zawsze powtarzała, że nie dorównam jej urodą.
Megan była pomocna. Zawsze była przy mnie kiedy sobie nie radziłam. Doceniałam to, choć wiedziałam, że nie jest w tym zbyt dobra. Nie odważyłam się jej tego powiedzieć, aby nie zranić jej uczuć, po prostu robiłam to co mi kazała. Wmawiałam sobie, że ona zawsze chce dla mnie dobrze. Często kazała mi po prostu stanąć przed lustrem i pokazywała palcem na każdą nierówność mej twarzy. Czasem podawała mi żyletkę pokazując które miejsce nadaje się idealnie, by zaznaczyć dobitnie „Megan tu była". Nie chciała chyba nadużywać gościnności, bo nigdy nie poprosiła mnie o nic do picia. Zamiast tego wolała napoić się moimi łzami.
Megan bardzo na mnie zależało. Wiedziała, że od zawsze byłam samotna i kiedy tylko próbowałam znaleźć sobie innych przyjaciół powtarzała „Jeśli oni wkroczą do twojego życia ja odejdę- chyba nie chcesz żebym odeszła prawda?". To pytanie było sformułowane tak, że nie mogłam się nie zgodzić. Po prostu po cichu potakiwałam, a potem, z zaleceń Megan, robiłam coś głupiego, tylko po to by ona miała pewność, że już nigdy nie będą stanowić dla niej zagrożenia.
Megan się o mnie troszczyła. Kiedy ktoś z rodziny pytał czy wszystko dobrze, radziła, by mówić, że tak, w końcu w innym wypadku będę musiała coś powiedzieć o niej. Megan bardzo naciskała by nikt się o niej nie dowiedział. Szanowałam to i jej wole. Ilekroć chciałam skontaktować się z psychiatrą, mówiła, że ten obcy człowiek w niczym mi nie pomoże lepiej niż ona. „Chyba nie wolisz starego gbura z notesikiem ode mnie prawda?" dopytywała za każdym razem. Chyba coś w tym było, choć jej metody nie do końca mnie przekonywały. Ulegałam. Megan za bardzo stała się już częścią mojego życia, powodem mojego „być albo nie być" żeby się nie zgodzić. Za bardzo się jej bałam, żeby się sprzeciwić.
Chyba w końcu znudziłam się Megan. Nie protestowała, kiedy chciałam ze sobą skończyć. Raz nawet trafiłam do szpitala. Nakazała mi wypisać się na żądanie, przecież co banda losowych osób w fartuchach może zrobić. Jedynie mnie uratują, a tego nie chce. Miała racje. Nie chciałam. Megan dużo myślała nad tym co zrobić, by tym razem poszło idealnie. Zaplanowała wszystko. Zamknęłam zatem drzwi, zasunęłam rolety, a potem po prostu, sznur na pranie, w połączeniu z futryną od drzwi i Megan w końcu osiągnęła swój cel. Z resztą jak zwykle.
Megan nie przyszła na mój pogrzeb. Zniknęła wraz z mą duszą i więcej nie wróciła.
Do tej pory nie znam jej prawdziwego imienia.
CZYTASZ
bezimienna przyjaciółka
Духовные❞ Zniknęła wraz z mą duszą. Do tej pory nie znam jej prawdziwego imienia ❝